Jak zauważa Roman Giertych we wpisie na Facebooku, art. 122 Konstytucji nie przewiduje terminu wiążącego marszałka Senatu do przekazania ustawy ponownie do Sejmu lub do prezydenta - stwierdza jedynie, że Senat ma 30 dni na podjęcie uchwały o odrzuceniu ustawy, przyjęciu jej w całości lub przyjęciu ustawy z poprawkami. Gdy termin ten zostanie naruszony, ustawę uważa się za przyjętą w brzmieniu uchwalonym przez Sejm.

Czytaj: Początek kadencji - Sejm dla PiS, Senat dla opozycji>>
 

Drobna zmiana w regulaminie dla zablokowania szkodliwych ustaw

- To Senat w swym regulaminie przyjmuje organizację wewnętrzną i porządek prac. Wystarczy więc, aby większością głosów wprowadzić poprawkę do Regulaminu Senatu, która wprowadziłaby zasadę, że w przypadku zasadniczych wątpliwości co do konstytucyjności ustawy marszałek Senatu ma obowiązek przed przekazaniem uchwały Senatu z poprawkami lub odrzuceniem ustawy do marszałka Sejmu upewnić się, że wszystkie organy konstytucyjne uczestniczące w procesie legislacyjnym, czyli Sejm, Prezydent i Trybunał Konstytucyjny zostały obsadzone zgodnie z Konstytucją - uważa Roman Giertych.

Tłumaczy, że tę zasadę stosowałoby się w przypadku, gdyby orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego (tak jest obecnie w odniesieniu do trzech sędziów TK) uznano, że któryś z tych organów jest nieprawidłowo obsadzony. W takiej sytuacji marszałek w ogóle nie przekazywałby ustawy do Sejmu.
- Ewentualnie takie uprawnienie można określić w Regulaminie Senatu dla Marszałka Senatu w przypadku ustaw dotyczących sądownictwa w odniesieniu do niekonstytucyjnego obsadzenia KRS - dodaje Roman Giertych.

 

 

 

Senat nie może być hamulcowym

- Takie pomysły są – moim zdaniem – pozbawione podstaw prawnych i lekko dziecinne. Odbieram to jako próbę zachęcenia Senatu do bierności, do „niedziałania” w procesie legislacyjnym, próbę sprzeczną z intencją wyrażoną w art. 121 Konstytucji RP -  ocenia prof. Genowefa Grabowska, dziekan Wydziału Nauk Społecznych i Administracji Wyższej Szkoły Menedżerskiej w Warszawie - Jeżeli marszałek Senatu wstrzymałby się z przekazaniem Sejmowi uchwały odrzucającej ustawę lub wprowadzającej do niej poprawki, to oznaczałoby, że izba nie zamierza korzystać ze swego konstytucyjnego prawa, odmawia uczestnictwa w procesie legislacyjnym - tłumaczy i dodaje, że w efekcie ustawa i tak trafiłaby do podpisu Prezydenta w brzmieniu uchwalonym przez Sejm.

Czytaj: Teraz trochę mniejsza władza PiS>>
 

Według prof. Grabowskiej naruszyłoby to też konstytucyjne zapisy dotyczące hierarchii źródeł prawa, bo uchwała zmieniająca regulamin Senatu rozszerzyłaby uprawnienia marszałka. - Senat w polskim systemie prawnym jest izbą skąpo wyposażoną w kompetencje, w zasadzie ma korygować ewentualne błędy w  ustawach, ale nie - być hamulcowym w procesie legislacyjnym - ocenia prof. Genowefa Grabowska.

 

To ominięcie Konstytucji

Podobnego zdania jest prof. Ryszard Piotrowski z Uniwersytetu Warszawskiego, który uważa, że takie działania byłyby niezgodne z prawem, bo zmierzałyby do ominięcia Konstytucji. - Takie postępowanie nie znajduje żadnej ochrony z punktu widzenia zasad demokratycznego państwa prawa. Z preambuły Konstytucji, która - jak stwierdził wielokrotnie Trybunał Konstytucyjny - ma znaczenie normatywne, wprost wynika obowiązek współdziałania władz - tłumaczy konstytucjonalista. - Dlatego nie ma mowy, by Senat mógł celowo blokować działania Sejmu - dodaje prof. Piotrowski. Tłumaczy, że takiego działania nie usprawiedliwia to, że byłoby podejmowane niejako w stanie wyższej konieczności, bo jeżeli Senat uważa, że ustawa jest niezgodna z Konstytucją, może ją odrzucić lub przekazać do Trybunału Konstytucyjnego.

- Sytuacja nie wskazuje, aby obecny marszałek Senatu miał zamiar angażować się w spory z Sejmem, jego pierwsze wystąpienie miało raczej koncyliacyjny charakter - mówi prof. Genowefa Grabowska. - Moim zdaniem Senat powinien kłaść większy nacisk na kontrolę projektów aktów prawa europejskiego i korzystać z tzw. procedury żółtej kartki. W tej materii ma samodzielne kompetencje, a zbyt rzadko czyni z nich użytek - dodaje.