Problem stał się na tyle palący, że o prawa pracowników upominają się związkowcy. Przedstawiciele Krajowego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Ad Rem mają spotkać się w najbliższych dniach w tej sprawie z Michałem Wosiem, wiceministrem sprawiedliwości. Z kolei  Ogólnopolski Związek Zawodowy Kuratorów Sądowych uwzględnił pytania dotyczące mobbingu i dyskryminacji w badaniu prowadzonym na jego zlecenie przez Centralny Instytut Ochrony Pracy, które dotyczy warunków pracy kuratorów.

Związkowy zespól zbiera przypadki

Ad Rem powołał specjalny Zespół Problemowy ds. Mobbingu i Mediacji i udostępnił adres bezpieczni@knszzadrem.pl, pod który pracownicy sądów mogą nadsyłać skargi i zgłoszenia przypadków mobbingu. - Pracownicy mimo stresu, chorób, niechęci, a czasem i depresji, nie są w stanie przezwyciężyć lęków i zdecydować się na podjęcie działań. W takich sytuacjach dajemy wsparcie, także psychologiczne i prowadzimy rozmowy, które mamy nadzieję ostatecznie pozwolą tym pokrzywdzonym osobom upomnieć się o normalne, właściwe i godne ich traktowanie w miejscu pracy. Od stycznia Ad Rem zajął się reprezentowaniem w formalnych i zgłoszonych postępowaniach około 20 pracowników - mówi Justyna Przybylska, przewodnicząca związku. 

Również Adam Witkowicz,  sekretarz OZZKS przyznaje, że takie sygnały i do jego związku napływają. - W mojej ocenie problemem jest nadal brak świadomości prawnej, czyli kwestia szkoleń w tym zakresie, zarówno dla pracowników jak i pracodawców.  Kolejną istotną rzeczą jest to, że im mniejsze środowisko tym trudniej zareagować. A do tego dochodzi brak wsparcia prawnego, przy ewentualnym wytoczeniu sprawy dot. mobbingu. Tutaj pomocna bywa przynależność do związków, bo pracownicy mogą liczyć wówczas na taką pomoc.  No i do pracodawcy idzie sygnał, że za pracownikiem stoi jakaś organizacja - wskazuje. 

Czytaj: Sędziowie nie wystarczą, niedobór pracowników pogrąża sądy>>
 

Mobbing w sądach niejedno ma imię

Związkowcy podkreślają, że muszą niejednokrotnie przebijać się do świadomości pracowników sądów i przekonywać ich do tego by o takich sprawach informowali. Sprawę dodatkowo utrudnia fakt, że przełożeni problemu zazwyczaj nie widzą. Sama kwestia mobbingu, czy wychodzących poza normy zachowań widoczna jest - jak mówią rozmówcy Prawo.pl - na dwóch płaszczyznach - w relacjach pracownik - przełożony, ale i rzadziej sędziowie - pracownicy.   

Szefowa Ad Rem zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię - fakt, że sędziowie pełniący funkcje przewodniczącego, a zwłaszcza prezesa sądu nie dostrzegają nic złego w tego typu sytuacjach, a równocześnie orzekają w sprawach pozostałych obywateli. 

- Jak zatem liczyć na sprawiedliwy wyrok i ocenę, jeśli w odczuciu takich osób takie działania są prawidłowe i nic się z nimi nie robi, albo wręcz traktuje jako normalne? Jeśli tak jest, a niestety mamy takie przykłady obecnie, to trudno aby ktokolwiek w Polsce jako pracownik czuł się bezpiecznie i mógł liczyć na sprawiedliwe pochylenie się nad jego problemem - mówi.

Sami pracownicy nieoficjalnie podkreślają, że mają problem z definicją mobbingu, co z kolei wynika choćby z tego jak sądy funkcjonują i są zarządzane. - Nie wiemy także co zrobić z takimi sytuacjami, gdzie się zgłosić, gdzie szukać wsparcia. Znosimy to w milczeniu, często chodząc do lekarzy na własną rękę. Zawsze też cierpią nasze rodziny kiedy wracamy do domu. Przy czym to co doświadczają osoby w moim miejscu pracy na pewno jest zachowaniem nieprawidłowym, które powoduje szereg konsekwencji - od zdrowotnych, poprzez poczucie obniżenia własnej wartości, wiary w kompetencje. U nas problem dotyczy kilku osób, każdy z nas jest „mobbingowany”, ale w innym zakresie. Wydaje się, że co do zasady, z racji wykształcenia, powinniśmy być bardziej odporni na takie sytuacje. Okazuje się jednak, że gdy jest się w środku takiej sytuacji to możliwości ochrony siebie są znacznie ograniczone  - mówi jedna z rozmówczyń Prawo.pl. 

I dodaje, że wpływ na sytuacje ma też to, że chodzi o sąd. - Czyli miejsce gdzie prawo pracy powinno obowiązywać, a niestety tak nie jest, to dodatkowo potęguje poczucie strachu i paraliżu - mówi.

 

Winda dla sędziów i inne historie

Paweł Korus, radca prawny, partner w kancelarii Sobczyk & Współpracownicy i były sędzia sądu pracy podkreśla, że w sądach bardziej prawdopodobnym jest mobbing w ramach struktury pracowniczej (pozasędziowskiej) – np. na linii kierownik - pracownik sekretariatu. 

- Co może ciekawe, źródłem takich zachowań (oczywiście niejedynym) jest niska pozycja zawodowa pracowników rozpoczynających pracę (wynagrodzenie w granicach minimalnego). To skutkuje „negatywnym naborem” i niską samooceną wstępną osób zatrudnianych.  Takie osoby są bardziej podatne na mobbing - dodaje. - W jego ocenie, w relacjach sędziów z pracownikami sądów istotne jest to, że stanowią naczynie połączone.  Z doświadczenia „sędziowskiego” (byłem przez kilka lat sędzią) mogę stwierdzić, że dobre relacje z sekretariatem to podstawa. To sędzia bowiem ostatecznie ponosi odpowiedzialność dyscyplinarną za wszelkie błędy związane z zawiadamianiem stron, doręczaniem pism itp. Innymi słowy bez sprawnie działającego sekretariatu sędzia wcześniej czy później będzie miał postępowanie dyscyplinarne. Oczywiście, nie można a priori wykluczyć relacji mobbingowej pomiędzy sędzia a pracownikiem sądu. Będą to jednak naprawdę przypadki rzadkie - zapewnia. 

W podobnym tonie wypowiadają się zresztą inni sędziowie podkreślając wagę pracowników sądów i zapewniając, że choć zdarzają się wśród nich czarne owce, to są to wyjątkowe sytuacje. Nieco inaczej na sprawę patrzą sami pracownicy sądów. W ich ocenie na przestrzeni ostatnich lat sytuacja się pogorszyła, a pandemia dodatkowo na to wpłynęła. Oni także przyznają jednak, że raczej chodzi o mocno niewłaściwe zachowania niż typowy mobbing. - Przykłady? Na jedną z moich koleżanek sędzia złożył skargę do prezesa, że jeździ i blokuje windę dla sędziów. Inna musiała donosić sędzi szpilki na rozprawy. Takie rzeczy się zdarzają. Podobnie jak zalewanie pracownika zarządzeniami i to z wcześniejszymi datami. Tyle, że często wynika to też z tego, że sędziowie nie do końca zdają sobie sprawę jak wygląda nasza praca - mówi osoba pracująca w sądowym sekretariacie. 

Czytaj: Sądy jak fabryki - spraw przybywa, sędziów - nie>>

Braki kadrowe, złe zarządzanie, za dużo pracy

Pracownicy podkreślają, że duże znaczenie - jeśli chodzi o mobbing w sądach - mają też braki kadrowe, zła organizacja pracy i presja, która odczuwalna jest od samej góry. 

- Cała sprawa zaczęła się od nieodpowiedniego organizowania pracy, za dużo jej było w stosunku do godzin pracy, za mało czasu na merytoryczne jej wykonanie. Braliśmy ją i bierzemy nadal do domu. Interpretowane to było jako nasza indywidualna organizacja pracy. Czyniliśmy to pod wpływem strachu i stresu, bo nawet jeśli mamy źle zorganizowaną pracę, to konsekwencje ponosimy my. Dodatkowo brak możliwości wyrobienia się powoduje „odgrywanie się” i ponoszenie konsekwencji - kary porządkowe, pozbawianie nagród itd. Do tego dochodzą oczywiście problemy z właściwym zarządzaniem pracownikami, nie ma rozmów, a wręcz jest złośliwe wykorzystywanie swojej nadrzędności, zaczynają się krzyki, obrażanie, wyzywanie od „leni”, rzucanie aktami, izolowanie pracowników, nastawianie ich przeciwko sobie. Taka jest prawda o środowisku pracy w sądach, takich sytuacji doświadczyłam - mówi jedna z rozmówczyń Prawo.pl. 

Zwracają uwagę na to też związkowcy. - W wielu sądach nie ma żadnych przyjętych regulaminów, informacji, szkoleń co to jest mobbing. Pracownik jest przyjmowany, podpisuje oświadczenie wymagane przez Kodeks pracy i tyle. W innych nawet jeśli są regulaminy, są one tendencyjne, nie uwzględniają przepisów prawa pracy, albo zgoła je naruszają - przykład regulamin SO w Kielcach, który przewiduje karę dla pracownika za zgłoszenie mobbingu - mówi szefowa Ad Rem. I dodaje, że w tym sądzie problemy są zresztą dużo większe, a pokrzywdzonych pracowników już teraz jest około 10.  - W sądach generalnie obowiązuje sztywna struktura zarządzania, brak właściwego nadzoru i kontroli. Jeśli nadzór ma się odbywać poprzez pisemne zapytanie i pisemną odpowiedź to proszę wybaczyć, ale „kartka przyjmie wszystko” i niestety osoba taka wystawia sobie laurkę i to wszystko - dodaje.  

 

Pani Kasia ma od dziś więcej obowiązków

Problemem jest też sposób, w jaki jest przydzielana praca poszczególnym pracowników, bywa że "dostają" to, co przekracza ich kompetencje i potrzebne doświadczenie. - Przykładowo kierownik przychodzi i mówi: pani Kasiu od dzisiaj zajmuje się pani księgą należności. I nikt nie bierze pod uwagę, że przecież ta osoba nie jest nawet urzędnikiem, bo jest tzw. innym pracownikiem (czyli de facto jest zakaz powierzenia jej takich czynności). Powierza jej się zadania związane z odpowiedzialnością finansową. Ma się wyrabiać, ale się jej nie wspiera, nie ma szkoleń. Więc jak się nie wyrabia to kto jest winien? Panią Kasię się zwalnia, nie kierownika, nie osobę, która zawiodła przy zarządzaniu - dodaje Przybylska. 

W jej ocenie dyrektorzy powinni ponosić odpowiedzialność jako pracodawcy i jako pracownicy zatrudnieni przez ministra. Wskazuje, że brakuje też wspólnej regulacji dotyczącej komisji antymobbingowych, tworzone obecnie są niezgodnie z przepisami prawa, wymogami. - Pracodawca sztywno wskazuje osoby, które w nich działają. Nie dopuszcza się przedstawiciela pokrzywdzonych do działania takiej komisji. Nie przesłuchuje się wnioskowanych świadków, uchybień jest bez liku - dodaje. 

Z kolei w ocenie Adama Witkowicza, być może mobbing powinien być również wpisany do kodeksu karnego. - Obecnie funkcjonuje na poziomie kodeksu pracy. Każda próba uregulowania w zakładzie pracy kwestii antymobbingowych też jest pewnym rozwiązaniem. Bo wtedy dochodzi do przedstawicieli załogi, czy związków zawodowych z pracodawcą i zawsze jest próba dialogu, spojrzenia z dwóch stron i wypracowania procedur. Oczywiście jeśli ktoś stosuje mobbing to nie można go usprawiedliwiać - mówi.