To jeden z tematów, który został poruszony podczas konferencji zorganizowanej przez Wyższą Szkołę Wymiaru Sprawiedliwości zatytułowanej „Podsumowanie działań realizowanych w ramach projektu Pilotaż programu wdrażającego ideę sprawiedliwości naprawczej na terenie Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Lublinie”, która odbyła się 18 lipca. W dwóch panelach dyskutowano m.in. o perspektywach rozwoju takiej mediacji, wyzwaniach i problemach zdiagnozowanych w czasie badań.

 

 

W ramach pilotażu - co warto podkreślić -  odbyło się 800 dyżurów mediatorów, przeprowadzono 165 mediacji. W badaniach z nim związanych wzięło udział 69 skazanych - w zdecydowanej większości mężczyźni, w dodatku uprzednio już karani. Kary najczęściej do trzech, ale w przypadku 15 proc. uczestników powyżej 5 lat. Co ważne, 67 proc. spośród nich przebywało w zakładach karnych typu półotwartego, 28 proc. zamkniętego i 5 proc. otwartego. Poza nimi również 140 funkcjonariuszy Służby Więziennej i 40 zawodowych kuratorów sądowych, koordynatorzy do spraw mediacji, opiekunowie, mediatorzy i pośrednicy. Wymiernym efektem było to, że 74 proc. spotkań mediacyjnych zakończyło się spisaniem ugód mediacyjnych. W 11 proc. spraw nie doszło do porozumienia między skazanym a pokrzywdzonym, w pozostałych strona pokrzywdzona nie wyraziła zgody na udział w mediacji lub proces mediacyjny nie zakończył się.

Czytaj: Wiceminister Romanowski: Mediacja po wyroku jest wyzwaniem, wartym podjęcia >>

Czytaj też: Postępowanie mediacyjne jako konsensualne zakończenie postępowania karnego >>>

Chęci to jedno, gotowość ważniejsza

To, na co zwracano uwagę podczas konferencji, to m.in. fakt, że chęci do mediacji po stronie osadzonego nie zawsze wiążą się z refleksją nad tym co zrobił i świadomą potrzebą naprawienia szkody. Tym bardziej, że skazani chcieli mediować także np. w zakresie kontaktów z dzieckiem czy alimentów.  Z badań wynika, że większość spośród tych, którzy brali udział w pilotażu, jako cel wskazywało możliwość porozumienia z osobami pokrzywdzonymi, w tym członkami rodzin oraz wcześniejszego warunkowego opuszczenia zakładu karnego. Poza tym ważne były dla nich: znalezienie takiego rozwiązania konfliktu, które satysfakcjonuje obie strony, możliwość naprawienia szkody, przeproszenie pokrzywdzonego, dialog z nim bez udziału sądu, a w obecności mediatora. Pojedyncze osoby przyznały także, że odczuły ulgę po spotkaniu z osobą pokrzywdzoną oraz rozpoczęły pracę nad odbudową relacji z rodziną - wynika z opracowania.

Sprawdź też: Rogula Cezary (red.), Zemke-Górecka Agnieszka (red.) "Mediacja w praktyce mediatora i pełnomocnik" >>

- To nie jest narzędzie, które rozwiązuje wszystkie problemy, ale na pewno wpisuje się w całe spektrum działań penitencjarnych, resocjalizacji, readaptacji, później pomocy postpenitencjarnej - mówił wiceminister sprawiedliwości dr Marcin Romanowski. I dodał, że pilotaż pokazał iż potrzeba mediacji "po wyroku jest", natomiast ważne jest również to - jak na nią realnie odpowiedzieć, by nie wylać dziecka z kąpielą. Wyjaśnił, że trzeba przy tym uwzględnić fakt, że osadzeni mogą próbować wykorzystać taką mediację w sposób, który jest dla nich wygodny.

Czytaj też: Koszty związane z procesem negocjacji >>>

W podobnym tonie wypowiadała się prof. dr hab. Agnieszka Lewicka-Zelent, prodziekan ds. Jakości Kształcenia na Wydziale Pedagogiki i Psychologii Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej. - Zawsze podkreślam, że mediacja powinna być dobrana indywidualnie do potrzeb. Ta mediacja - w mojej ocenie - najlepiej byłaby implementowana w przypadku osób młodocianych, i po raz pierwszy skazanych, bo z punktu widzenia resocjalizacji moglibyśmy powiedzieć, że to jest najmniejszy etap wykolejenia społecznego. Natomiast nie jest to reguła. Prowadząc kilka lat badania zastanawiam się, czy wiek skazanych nie jest takim ważnym predyktorem w dobieraniu mediacji, okazuje się bowiem, że osoby dłużej przebywające w zakładach karnych dochodzą do pewnych refleksji i chęci podjęcia dialogu z osobą pokrzywdzoną - zaznaczyła.

Mówiła również o tym major Joanna Turowska, koordynator ds. mediacji w Areszcie Śledczym w Lublinie. Jak wskazywała, czym innym są chęci osadzonych, czym innym gotowość do mediacji. - Ważne jest przygotowanie osadzonych do mediacji i weryfikowanie ich intencji. Takim postulatem, który zrodził się w czasie trwania pilotażu jest to by osadzeni, którzy chcą mediować, mogli uczestniczyć w programach przygotowujących do tej mediacji - wskazywała.

Czytaj: Mediacja po wyroku - skazani chętni, ale brakuje przepisów >>

Najpierw nauka empatii i komunikacji

Jak wyjaśniała, skazanego mogłaby kierować na takie warsztaty albo Służba Więzienna albo sam mediator. Co ważne chodziłoby m.in. o pogłębienie wiedzy o samej mediacji ale też wypracowaniu empatii, umiejętności komunikacji, asertywności. To zresztą była część pilotażu.

Czytaj też: Choromańska Agnieszka, Mediacja w zmienionym modelu postępowania karnego >>>

- Zajęcia grupowe realizowane były w czasie pandemii przez skype i składały się z kilku modułów, które miały rozwijać właśnie empatię, umiejętności komunikacji, asertywności, ale i edukować czym jest mediacja i do czego służy. Czyli chodziło o elementy potrzebne by ta osoba mogła wziąć udział w mediacji ale, też umożliwiające zweryfikowanie czy to jest ten moment, ten etap pozwalający na mediowanie z pokrzywdzonymi - mówiła funkcjonariuszka. Jak wyjaśniała, chodziło też o pogłębienie świadomej refleksji osadzonych co się stało w ich życiu, czego byli sprawcą.

Major Renata Widz, specjalista Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Lublinie, psycholog, analizowała czy narzędzie powinno być dostępne dla wszystkich osadzonych. - Jeśli to jest pierwszy raz jest łatwiej, jeśli kolejny to jest pytanie na ile - przykładowo - rodzina mu zaufa. Do tego dochodzą problemy z uzależnieniem, czasem już zmiany w układzie nerwowym, czyli ktoś jest mało elastyczny, nie rozumie pewnych rzeczy, dlatego indywidualne podejście jest bardzo ważne. Nie da się wypracować schematu, który będzie skuteczny we wszystkich przypadkach - mówiła.

Dodała, że ważna jest współpraca, również funkcjonariuszy z mediatorami i wypracowanie rozwiązań, które pozwalałyby na wymianę informacji. - Gdyby te mediacje wpisały się w taki proces oddziaływania penitencjarnego, byłaby to symboliczna wisienka na torcie. Bo dla nas jest ważne by ta osoba miała gdzie wrócić, jeśli te relacje z rodziną będą dobre i rodzina przyjmie byłego osadzonego, to są większe szanse, że on na drogę przestępstwa nie wróci - wskazywała. I zaznaczyła, że w części kwestii związanych z realizacją ugody można wdrażać jeszcze w jednostce penitencjarnej - terapia uzależnień czy choćby zatrudnienie.

WZORY DOKUMENTÓW:

 

Nie można zapominać o pokrzywdzonym

Paneliści zwracali uwagę też uwagę na to, że nie można zapominać o sytuacji osób pokrzywdzonych, m.in. w zakresie art.  207 Kodeksu karnego, czyli znęcanie się psychiczne lub fizyczne nad najbliższymi. - Patrząc z punktu widzenia osoby pokrzywdzonej, jeśli chce świadomie, dobrowolnie w tym uczestniczyć to trzeba to uwzględnić. Czasem uświadomienie sobie przyczyn tego co zaszło może oznaczać punkt zwrotny w jej życiu, ma też znaczenie w procesie terapeutycznym - mówiła profesor Lewicka-Zelent. Zwracała uwagę, że od momentu popełnienia przestępstwa do mediacji musi minąć pewien czas by np. nie dochodziło do powtórnej wiktymizacji osoby pokrzywdzonej.

Czytaj też: Gwarancje procesowe przysługujące pokrzywdzonym w praktyce >>>

Zaznaczała, że w przypadku przestępstw dotyczących przemocy domowej, ważne jest by przed mediacją dobrze przygotować także osobę pokrzywdzoną. - Idealnie byłoby gdyby i pokrzywdzony, i sprawca najpierw trafili na terapię - terapię adekwatną do problemu, natomiast ważny jest również szereg warsztatów mediacyjnych, żeby rozwijać empatie, asertywność. Bo na tym poziomie jesteśmy w stanie stwierdzić kto manipuluje, kto ma inne intencje a kto chce zadośćuczynić. Dopiero wówczas można organizować spotkanie informacyjne na temat tego jak przebiega mediacja, a potem dopiero mediację - mówiła.  

Również radca prawny Teresa Grzeszczuk, mediator Centrum Arbitrażu i Mediacji w Lublinie podkreślała wagę indywidualnego podejścia. -  Ja miałam przypadek osadzonego, który odbywał długoletnią karę więzienia - 25 lat za zabójstwo. Przyszedł, bo chciał przeprosić, w jakiejkolwiek formule, nawet w formie listu, osoby pokrzywdzone - syna i męża. Są to sytuacje trudne, bo nawet jeśli sprawca ma taką potrzebę, nie zawsze spotykamy się z pozytywnym odbiorem przez pokrzywdzonych. Oni często są na takim etapie, że nie chcą wracać do sprawy m.in. z powodu emocji. W tym przypadku się udało. Mąż kobiety mu wybaczył bo stwierdził, że jeśli odezwał się po tylu latach to oznacza, że zrozumiał swój czyn - mówiła.