W ostatnim czasie upublicznione zostały dwa projekty dotyczące zmian w prawie rodzinnym. Ministerstwo Sprawiedliwości proponuje nowelizację zapisów kodeksu rodzinnego. Z kolei Rzecznik Praw Dziecka proponuje nowy kodeks rodziny, w którym mają być także uregulowana kwestie związane z prawami i obowiązkami kuratorów sądowych w zakresie wykonywania orzeczeń i pozostałych czynności w poszczególnych kategoriach spraw. O tym z jakimi problemami borykają się kuratorzy rodzinni mówi LEX.pl przewodniczący Krajowej Rady Kuratorów Sądowych Grzegorz Kozera.
Patrycja Rojek-Socha: Jaka jest obecnie sytuacja kuratorów sądowych jeśli chodzi o postępowania rodzinne?
Grzegorza Kozera: Kwestią, która z naszego punktu widzenia wymaga regulacji jest realizacja orzeczeń o kontaktach osoby uprawnionej z dzieckiem w obecności kuratora sądowego. Liczba tych spraw cały czas wzrasta. Na koniec 2016 r. było ich 1256, natomiast w 2017– 1690. Orzeczenia w takich sprawach najczęściej dotyczą osób lub rodziców silnie ze sobą skonfliktowanych i stąd wynika ich trudność. Tymczasem obowiązujące w tym zakresie uregulowania, zawarte rozporządzenia ministra sprawiedliwości z dnia 12 czerwca 2003 roku w sprawie szczegółowego sposobu wykonywania uprawnień i obowiązków kuratorów sądowych, mówią tylko tyle, że kurator ma się stawić w terminie i miejscu wyznaczonym orzeczeniem sądu, być obecny przez cały trwania kontaktu i dbać aby nie trwał on dłużej niż zostało to określone w orzeczeniu. Ma też obowiązek złożyć notatkę z obecności przy kontakcie.
Co powinna ona zawierać?
Tak naprawdę nie wiadomo. Interpretacje są bardzo różne, także takie, że mogłaby się ona ograniczać tylko do informacji: stawiłem się w wyznaczonym terminie i miejscu, a kontakt nie trwał dłużej niż orzekł to sąd. Czy jednak taka treść będzie spełniać oczekiwania sądu? Moim zdaniem nie, bo przecież sąd powinien wiedzieć jak takie spotkanie osoby uprawnionej z dzieckiem przebiegało, co je zakłóciło i czy nie występują np. przesłanki, aby dalsze kontakty odbywały się już bez obecności kuratora.
Czyli można powiedzieć, że kurator staje się biernym obserwatorem?
Powiem tak, kiedyś - jeszcze przed wejściem w życie ustawy o kuratorach, kuratorzy rodzinni byli postrzegani jako oczy i uszy sądu i taki pogląd pokutuje do dziś. Bez odpowiednich uregulowań zostaniemy sprowadzeni wyłącznie do takiej pozycji. A przecież jesteśmy grupą zawodową skupiającą osoby z wyższym wykształcaniem, przygotowaniem pedagogicznym, odpowiednią wiedzą i doświadczeniem, merytorycznie przygotowaną do wykonywania powierzonych jej zadań. To powinno być wykorzystywane.
Z jakimi problemami się borykacie?
Zacznijmy od początku i najbardziej istotnego elementu- orzeczenia sądu, które musi być tak sformułowane, aby dało się je wykonać. Dodatkowo brak jest też przepisu, który pozwalałby kuratorowi rodzinnemu zwrócić się do sądu o rozstrzygniecie wątpliwości co do wykonania orzeczenia. Często w praktyce orzeczenie sądu jest trudne do wykonania bo jest skonstruowane w sposób bardzo ogólny, otwarty.
To znaczy?
Przykładowo sąd ustala kontakty dziecka z rodzicem na terenie Warszawy, w każdą sobotę miesiąca, od godziny 15 do 20. Nie ma określonego miejsca ich rozpoczęcia- pytanie kto powinien to uregulować, w naszej ocenie sąd. Albo sytuacja w której orzeczenie uwzględnia, że kontakty będą się odbywały poza miejscem zamieszkania i rodzic uprawniony do kontaktu przemieszcza się w czasie jego trwania do miejscowości pozostającej we właściwości innego sądu, nawet nie rejonowego ale okręgowego. Czy kurator w obecności którego spotkanie ma się odbywać może podejmować czynności służbowe poza obszarem sądu, w którym jest zatrudniony, czy też nie? Nieustalone są także kwestie związane z czasem trwania takich spotkań.
Chodzi o godziny?
Nie tylko. Czasem kontakty ustalane są na dwie godziny, czasem na osiem, a zdarza się, że i na 12. I co w takiej sytuacji. Nasuwają się prozaiczne pytania - czy kuratorowi należy się wówczas przerwa, czy może on w trakcie kontaktu coś zjeść, wyjść do toalety. Przecież przywołany już wcześniej przepis wskazuje, że powinien być obecny przez cały czas trwania kontaktu. Kolejne zagadnienie to kontakty w obecności kuratora odbywające się w dni wolne od pracy, bo właśnie duży odsetek orzeczeń o kontaktach z dzieckiem reguluje je tak, że przypadają one w takie właśnie dni lub święta. Z ustawy o kuratorach sądowych wynika jedynie, że w sprawach w niej nieuregulowanych stosuje się odpowiednio przepisy kodeksu pracy. Orzeczenie sądu o kontaktach rodzica z dzieckiem powinno obejmować termin i miejsce ich wykonania, czas trwania, a także krąg uprawnionych do udziału w takich spotkaniach i tych bez obecności których mają się one odbywać.
To też rodzi problemy?
Oczywiście. Przykład z praktyki - rozpoczyna się spotkanie ojca z dzieckiem i po chwili pojawiają się dziadkowie. Pytanie co może zrobić kurator i czy w ogóle powinien na tę sytuację reagować, np. wypraszając dziadków. Podobnie w przypadku obecności drugiego z rodziców. Na ogół orzeczenie sądu nie reguluje czy podczas kontaktu jednego rodzica z dzieckiem może być obecny drugi z rodziców. Więc skoro nie jest to zabronione teoretycznie może, a kurator nie ma podstaw i uprawnień, aby go wyprosić. A to z kolei może negatywnie wpływać na przebieg całego spotkania.
Rzecznik Praw Dziecka proponuje m.in., by kurator mógł podejmować aktywne działanie np. w sytuacji gdy zagrożone jest dobro dziecka, to się zdarza?
Tak, zdarzają się sytuacje. Próby porwania rodzicielskiego podczas kontaktu odbywającego się w obecności kuratora na całe szczęście zdarzają się niezbyt często, natomiast kontakty lub kłótnie pomiędzy rodzicami dziecka przy okazji kontaktu z udziałem kuratora, czasem o dosyć gwałtownym przebiegu, nie są niestety rzadkie. W takiej sytuacji kurator może co najwyżej wezwać uprawnione służby, ale wobec braku podstaw formalnych nie może podjąć decyzji o bezzwłocznym przerwaniu kontaktu. Jeśli próbowałby taką decyzję podjąć naraża się na zarzut przekroczenie uprawnień. Kiedy z kolei nie zrobi nic ryzykuje niedopełnieniem obowiązków, gdyż można mu zarzucić, że nie zareagował gdy dobro dziecka było zagrożone. Oczywistym jest, że ze względu na dziecko, które jest świadkiem drastycznych scen dotyczących bliskich mu osób, taki kontakt powinien zostać natychmiast przerwany.
Co jeszcze wymaga zmian?
Uregulowany powinien zostać też czasookres trwania kontaktów w obecności kuratora. Bo niestety odnotowujemy przypadki, w których takie kontakty trwają latami - nawet przez pięć, czy osiem lat. Nie dzieje się tak dlatego, że rodzic uprawniony do kontaktu stwarza jakieś zagrożenie dla dziecka, ale dlatego, że istnieje bardzo silny konflikt między rodzicami i druga strona nie zgadza się, aby kontakty odbywały się bez udziału kuratora. To też wypaczenie w stosunku do założeń, które przyświecały ustawodawcy podczas nowelizacji Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego, podczas której wprowadzony został odrębny oddział dotyczący kontaktów z dzieckiem. Zakładano przecież, że obecność kuratora ma dawać rękojmię zapewnienia bezpieczeństwa dziecku, tymczasem traktuje się ją jako instrument gwarantujący, iż do takich kontaktów w ogóle dojdzie. Praktyka ukształtowała zatem model, w którym od zabezpieczenia dobra dziecka nastąpiło płynne przejście do zabezpieczenia dobra rodzica uprawnionego do kontaktu. Po latach wykonywania takich orzeczeń dochodzi do sytuacji, w których dziecko dopytuje o kuratora, ponieważ stał się on dla niego stałym elementem spotkań z rodzicem i jest przez nie traktowany niemal jak osoba bliska.
Jak powinno to wyglądać?
Rolą kuratora jest ocena czy kontakt przebiega prawidłowo i czy nie ma zagrożenia dla dziecka. Jeśli odpowiedź na obydwa z tych pytań jest twierdząca, dalsze kontakty powinny zostać tak uregulowane, aby odbywały się już bez jego udziału. Nie można budować relacji pomiędzy rodzicem i dzieckiem w obecności skądinąd obcej osoba. Poza tym, zdarza się, że strony starają się wciągać kuratora w istniejący pomiędzy nimi konflikt, który może poprzez to się zaogniać. Np. często powołuje się nas na świadków, czy stara się na nas przenosić odpowiedzialność za niewłaściwy przebieg kontaktów. A przecież współdziałanie w zakresie umożliwienia dziecku swobodnego kontaktu z obydwojgiem rodziców żyjących w rozdzieleniu to ustawowy obowiązek tych właśnie rodziców. Z praktyki mogę powiedzieć, że okres do roku jest wystarczający do nawiązania relacji pomiędzy dzieckiem i osobą uprawnioną do kontaktu, a także pozyskania przez sąd informacji i wiedzy niezbędnej dla takiego uregulowania kontaktów, aby odbywały się już one bez udziału osoby postronnej. Jeśli nie uda się w tym czasie, to najprawdopodobniej nie uda się w ogóle. I chodzi tu nie tylko o rodziców ale też innych uprawnionych. Bo to mogą być krewni, dziadkowie, nawet były partner rodzica, który nie był rodzicem dziecka, lecz brał aktywny udział w jego wychowaniu.