Marek Rosiński, kancelaria Baker & McKenzie: Rankingi mają dla nas znaczenie biznesowe, przekładają się na naszą sytuację rynkową, mogą też mieć pewien wpływ na relacje z klientami. Chociaż trzeba mieć do tego pewien dystans.
Rudolf Ostrihansky, kancelaria Sołtysiński Kawecki Szlęzak: Jeśli po opublikowaniu każdego rankingu prawnicy w różnych kancelariach z przejęciem szukają, w którym jego miejscu znalazła się ich kancelaria, albo kto z ich kolegów został wskazany jako najlepszy w danej dziedzinie, to jest to doskonałym dowodem na to, że im są potrzebne.
Krzysztof Wierzbowski, kancelaria Wierzbowski Eversheds: Rzeczywiście z wypiekami na twarzach prawnicy nieraz czytają wyniki rankingów. Jednak poza emocjami i taką swego rodzaju kroniką towarzyską, nie przeceniałbym ich znaczenia dla klientów.
Maciej Bobrowicz, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych: Na pewno kancelarie czerpią jakieś korzyści z rankingów, bo przecież często powołują się na nie w swoich przekazach informacyjnych. Ale, jak wynika zagranicznych badań, 65 proc. klientów trafia do kancelarii prawnych na skutek poręczeń, czy rekomendacji innych osób.
Rudolf Ostrihansky: Ważne jest, czy dana kancelaria ma doświadczenie w określonych transakcjach, a czy zajęła miejsce pierwsze, trzecie, czy siódme, ma mniejsze znaczenie. Dla klienta istotne jest, że ona jest na tym rynku i nie będzie się uczyła zawodu na jego przypadku.
Krzysztof Zakrzewski, kancelaria Domański, Zakrzewski, Palinka: Zgadzam się, że dane liczbowe i finansowe dotyczące kancelarii, choć wzbudzają kontrowersje, dostarczają istotnych informacji o ich sytuacji. Także w odniesieniu do jakości danej firmy. To nie my decydujemy o tych liczbach, czyli liczbie zatrudnionych prawników czy uzyskanych przychodach, tylko rynek.
Zenon Marciniak, wiceprezes Naczelnej Rady Adwokackiej: Te rankingi pokazują, czy i co w minionym roku się zmieniło, jak zmieniła się organizacja, stan osobowy, w jakim zakresie ma to przełożenie na finanse firmy. Jednak najważniejszym elementem rankingów powinno być badanie kompetencji, pozycji jakościowej kancelarii, a pozostałe kryteria powinny mieć jedynie charakter uzupełniający.
Ewa Usowicz, kierownik działu prawa „Rzeczpospolitej”: Kryteria ilościowe – liczba prawników, przychody – pokazują siłę kancelarii. Ale w naszym rankingu są też tzw. rekomendacje, czyli samo środowisko wskazuje, kto jest najlepszy w danej dziedzinie. Tę część rankingu przygotowujemy odrębnie dla kancelarii i dla prawników.
Jacek Pochłopień, zastępca redaktora naczelnego miesięcznika „Forbes”: Nasz ranking kierowany jest tylko do przedsiębiorców i do tego głównie do dużych i średnich. Dlatego w naszych zestawieniach opieramy się na rekomendacjach dotyczących tych praktyk, które naszym zdaniem są najbardziej interesujące z punktu widzenia potrzeb tego segmentu biznesu.
Marek Kutarba, zastępca redaktora naczelnego „Gazety Prawnej”: Czytając rankingi warto zwracać także uwagę na opracowania im towarzyszące. Rzeczywiście, z tabelach rankingu trudno pokazać różne subtelności, ale w towarzyszącym mu opisie jakiegoś segmentu rynku już pokazujemy, że z dwóch podobnych do siebie w parametrach ilościowych i finansowych firm, jedna nastawiła się na obsługę jednego wielkiego klienta, a druga na półtora tysiąca małych klientów. W podobny sposób można także opisać i doprowadzić do porównywalności kryterium, jakim jest liczba prowadzonych przez kancelarię spraw.
Krzysztof Wierzbowski: Czy nam będzie się to będzie podobać, czy nie, to rankingi będą organizowane. Natomiast chciałoby się, by one miały poważny, dojrzały charakter.
Marek Rosiński: Na bardziej dojrzałych rynkach powstają rankingi, w których kancelarie szeregowane są według pewnych segmentów merytorycznych, ale za tym stoi naprawdę duża praca, w której trakcie sprawdzane są także opinie klientów.
Marek Kutarba: Przygotowanie dobrego rankingu wymaga zaangażowania dużych sił i środków. Znane i prestiżowe zagraniczne rankingi, do których często odwołujemy się, opracowywane są w sposób bardzo pracochłonny. My nie mamy takich zasobów, by zrobić to w porównywalny sposób. Ja nie mogę pozwolić sobie na wyznaczenie do tej pracy dużej grupy dziennikarzy i przeznaczyć na to np. dwa miliony złotych, by ci ludzie obdzwonili wszystkich klientów kancelarii uczestniczących w rankingu.
Rudolf Ostrihansky, kancelaria Sołtysiński Kawecki Szlęzak: Jeśli po opublikowaniu każdego rankingu prawnicy w różnych kancelariach z przejęciem szukają, w którym jego miejscu znalazła się ich kancelaria, albo kto z ich kolegów został wskazany jako najlepszy w danej dziedzinie, to jest to doskonałym dowodem na to, że im są potrzebne.
Krzysztof Wierzbowski, kancelaria Wierzbowski Eversheds: Rzeczywiście z wypiekami na twarzach prawnicy nieraz czytają wyniki rankingów. Jednak poza emocjami i taką swego rodzaju kroniką towarzyską, nie przeceniałbym ich znaczenia dla klientów.
Maciej Bobrowicz, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych: Na pewno kancelarie czerpią jakieś korzyści z rankingów, bo przecież często powołują się na nie w swoich przekazach informacyjnych. Ale, jak wynika zagranicznych badań, 65 proc. klientów trafia do kancelarii prawnych na skutek poręczeń, czy rekomendacji innych osób.
Rudolf Ostrihansky: Ważne jest, czy dana kancelaria ma doświadczenie w określonych transakcjach, a czy zajęła miejsce pierwsze, trzecie, czy siódme, ma mniejsze znaczenie. Dla klienta istotne jest, że ona jest na tym rynku i nie będzie się uczyła zawodu na jego przypadku.
Krzysztof Zakrzewski, kancelaria Domański, Zakrzewski, Palinka: Zgadzam się, że dane liczbowe i finansowe dotyczące kancelarii, choć wzbudzają kontrowersje, dostarczają istotnych informacji o ich sytuacji. Także w odniesieniu do jakości danej firmy. To nie my decydujemy o tych liczbach, czyli liczbie zatrudnionych prawników czy uzyskanych przychodach, tylko rynek.
Zenon Marciniak, wiceprezes Naczelnej Rady Adwokackiej: Te rankingi pokazują, czy i co w minionym roku się zmieniło, jak zmieniła się organizacja, stan osobowy, w jakim zakresie ma to przełożenie na finanse firmy. Jednak najważniejszym elementem rankingów powinno być badanie kompetencji, pozycji jakościowej kancelarii, a pozostałe kryteria powinny mieć jedynie charakter uzupełniający.
Ewa Usowicz, kierownik działu prawa „Rzeczpospolitej”: Kryteria ilościowe – liczba prawników, przychody – pokazują siłę kancelarii. Ale w naszym rankingu są też tzw. rekomendacje, czyli samo środowisko wskazuje, kto jest najlepszy w danej dziedzinie. Tę część rankingu przygotowujemy odrębnie dla kancelarii i dla prawników.
Jacek Pochłopień, zastępca redaktora naczelnego miesięcznika „Forbes”: Nasz ranking kierowany jest tylko do przedsiębiorców i do tego głównie do dużych i średnich. Dlatego w naszych zestawieniach opieramy się na rekomendacjach dotyczących tych praktyk, które naszym zdaniem są najbardziej interesujące z punktu widzenia potrzeb tego segmentu biznesu.
Marek Kutarba, zastępca redaktora naczelnego „Gazety Prawnej”: Czytając rankingi warto zwracać także uwagę na opracowania im towarzyszące. Rzeczywiście, z tabelach rankingu trudno pokazać różne subtelności, ale w towarzyszącym mu opisie jakiegoś segmentu rynku już pokazujemy, że z dwóch podobnych do siebie w parametrach ilościowych i finansowych firm, jedna nastawiła się na obsługę jednego wielkiego klienta, a druga na półtora tysiąca małych klientów. W podobny sposób można także opisać i doprowadzić do porównywalności kryterium, jakim jest liczba prowadzonych przez kancelarię spraw.
Krzysztof Wierzbowski: Czy nam będzie się to będzie podobać, czy nie, to rankingi będą organizowane. Natomiast chciałoby się, by one miały poważny, dojrzały charakter.
Marek Rosiński: Na bardziej dojrzałych rynkach powstają rankingi, w których kancelarie szeregowane są według pewnych segmentów merytorycznych, ale za tym stoi naprawdę duża praca, w której trakcie sprawdzane są także opinie klientów.
Marek Kutarba: Przygotowanie dobrego rankingu wymaga zaangażowania dużych sił i środków. Znane i prestiżowe zagraniczne rankingi, do których często odwołujemy się, opracowywane są w sposób bardzo pracochłonny. My nie mamy takich zasobów, by zrobić to w porównywalny sposób. Ja nie mogę pozwolić sobie na wyznaczenie do tej pracy dużej grupy dziennikarzy i przeznaczyć na to np. dwa miliony złotych, by ci ludzie obdzwonili wszystkich klientów kancelarii uczestniczących w rankingu.