Decyzję w tej sprawie ogłosił na posiedzeniu kolegium komisarzy szef Komisji Jean-Claude Juncker. Komisja podjęła decyzję o wysłaniu wezwania do usunięcia uchybienia do władz w Warszawie, Pradze i Budapeszcie. To pierwszy etap procedury o naruszenie prawa UE, która może się skończyć pozwaniem kraju do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.
W pismach wyznaczono termin na wykonanie decyzji lub odpowiedź. Zwyczajowo są to dwa miesiące, choć zdarzało się, że Komisja skracała oczekiwanie na odpowiedź do miesiąca. Z nieoficjalnych informacji wynika, że na posiedzeniu kolegium komisarzy nie było dyskusji ws. decyzji o rozpoczęciu procedur.
- Relokacja to nie wybór, poza faktem moralnego zobowiązania to decyzja prawna - powiedział na konferencji prasowej po posiedzeniu Komisji komisarz ds. migracji Dimitris Awramopulos. Jak zaznaczył, KE musi być uczciwa wobec krajów członkowskich, które wywiązują się ze zobowiązań.
- W ciągu minionych miesięcy Komisja wielokrotnie wzywała te państwa członkowskie, które nie dokonały jeszcze relokacji ani jednej osoby lub które nie zobowiązały się do relokacji, aby to uczyniły. Pomimo tych wezwań, i – naruszając obowiązek prawny wynikający z decyzji Rady oraz naruszając zobowiązania wobec Grecji, Włoch i pozostałych państw członkowskich – Czechy, Węgry i Polska nie podjęły jeszcze wymaganych działań - wskazała w komunikacie KE. Jej zdaniem większość państw członkowskich udowodniła, "że relokacja sprawdza się, jeśli istnieje wystarczająca wola polityczna".
Polski rząd podtrzymuje swoje stanowisko
Polskie władze konsekwentnie sprzeciwiają się systemowi obowiązkowej relokacji uchodźców, wskazując, że mechanizm ten jest nieefektywnym narzędziem radzenia sobie z problemem migracji. - Szanujemy tę decyzję KE, ale nie zgadzamy się z nią, ponieważ od samego początku rząd PiS, rząd Beaty Szydło mówił, że przymusowa relokacja nie jest dobrym rozwiązaniem kryzysu migracyjnego, co pokazały ostatnie miesiące i lata - powiedział rzecznik rządu Rafał Bochenek. - Ta decyzja KE może nas oddalać od koniecznego kompromisu politycznego ws. polityki migracyjnej i pogłębić podziały w UE; Polska jest gotowa do obrony swoich racji przed Trybunałem Sprawiedliwości - stwierdził wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański odnosząc się do decyzji Komisji. I podkreślił, że "Polska jest gotowa do obrony swoich racji przed Trybunałem Sprawiedliwości".
Z ostatniego, majowego raportu KE wynika, że Węgry, Polska i Austria nie dokonały relokacji ani jednej osoby. Z kolei Czechy, po relokowaniu niewielkiej liczby uchodźców, przestały brać udział w programie.
We wrześniu 2015 roku państwa członkowskie UE zgodziły się na przeniesienie 160 tys. uchodźców z Włoch oraz Grecji; termin na zakończenie działań wyznaczono na wrzesień 2017 roku. Dotychczas około 20 tys., czyli nieco ponad 12 proc. ustalonej liczby osób, zostało faktycznie przeniesionych.
Rozpoczęcie procedury o naruszenie prawa UE może prowadzić w konsekwencji do kar finansowych dla kraju członkowskiego. Aby do tego doszło, musi zostać zakończona kilkuetapowa procedura w KE, a sprawa zostać rozstrzygnięta przez Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu. Batalia jest jednak długa, a kary - choć potencjalnie dotkliwe - możliwe byłyby najwcześniej za kilka lat.
KE może zmienić decyzję
- Jeśli kraje, które nie przyjmują uchodźców w ramach programu relokacji przemyślą swoje stanowisko, Komisja Europejska może zmienić decyzje ws. procedur, jakie wobec nich wszczęła - zapowiedział unijny komisarz ds. migracji Dimitris Awramopulos. - To moment, żeby pokazać praktyczną solidarność wobec zdesperowanych ludzi, ale też innych krajów członkowskich - dodał. (ks/pap)