„Arystoteles określa ochlokrację, tj. panowanie motłochu, jako formę polityczną, będącą wypaczeniem demokracji, podobnie jak tyrania, jest wypaczeniem monarchii, a oligarchia wypaczeniem arystokracji. To określenie jest najlepszym punktem wyjścia dla naszego studium nad ochlokracją, ponieważ okazuję się, że w cywilizacji nowożytnej panowanie motłochu jest faktycznie wynikiem wypaczenia zasad i instytucji demokratycznych”. Cytat pochodzi z pracy „Upadek cywilizacji zachodniej” z 1920 roku. Autorem tych słów jest, uważany przez wielu za najwybitniejszego polskiego socjologa, profesor Florian Znaniecki. Na liście ponad 110 nazwisk Przewodniczących renomowanego Amerykańskiego Towarzystwa Socjologicznego (American Sociological Association) znajduje się tylko jedno nazwisko Polaka – Floriana Znanieckiego właśnie. A, że w aktualnej debacie publicznej wciąż podgrzewane są emocje, to intencjonalnie zatem sięgam do źródeł przedwojennych, aby na bieżące wydarzenia spojrzeć z pewnego dystansu. Pozwala to, moim zdaniem, zachować odpowiedni emocjonalny dystans do zdarzeń bieżących. Często zresztą przedstawianych w sensacyjnym i nadmiernie uproszczonym tonie. Ze szkodą dla nas wszystkich.

Czytaj też w LEX: Minich Dobrochna, Dokąd zmierza demokracja? Rozważania na kanwie polskiej praktyki legislacyjnej >

Czytaj: Kulpa: Kryzys konstytucyjny czy sprawa rejestrowa?

 

Etykietowanie dobrem i złem niepotrzebne

Powtarzany ostatnio nagminnie podział na „dobrych sędziów” i „złych sędziów” jest nie tylko wysoce szkodliwy społecznie, bo pogłębia społeczne podziały, ale i – moim zdaniem – nieprawdziwy.

Klasyczna definicja prawdy głosi, że prawda to adekwatność naszego poglądu z rzeczywistym stanem rzeczy. Rzeczpospolita Polska jest republiką, dobrem wspólnym wszystkich obywateli. Chcemy, aby w naszym sądownictwie urzędy sędziowskie dyktowały kompetencje, a nie przypięte w zwulgaryzowanej debacie publicznej „gęby”. Być może ta uwaga w sposób szczególny dotyczyć sędziów i osób sprawujących z naszego – obywatelskiego – nadania władzę. Kwestie „dobra” i „zła” to kategorie moralne, a nie prawne. Nie podzielam poglądu, że przyjęcie w ustawie, czy konstytucji, że sędziowie mają być „dobrzy” ma jakikolwiek wpływ na rzeczywistość. Kwestie uczciwości, przyzwoitości, czy etyki obywatelskiej nie od tego zależą, czy pojawi się przepis prawa, który tak będzie stanowił.

Czytaj też w LEX: Roszkiewicz Janusz, Indywidualny test niezawisłości sędziego powołanego z naruszeniem prawa – uwagi na tle orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego >

Czytaj: W mediach szybkie zmiany, w sądownictwie szykuje się dłuższa batalia >>

 

Bóg i prawo – dwa modele

W Argentynie do 1994 r. każdy kandydat na urząd prezydenta musiał być wyznania rzymskokatolickiego. Był to wymóg konstytucyjny. Zniesiono go w obszernej rewizji argentyńskiej konstytucji, zamykając okres wieloletnich przeobrażeń polityczno-ustrojowych, które były konieczne po siedmioletnim okresie wojskowych rządów dyktatorskich, które zapoczątkował wojskowy zamach stanu z 1976 r. Autorytarny, oficjalnie katolicki, reżim wojskowy funkcjonował do 1983 r. Szacuje się, że w czasie tych oficjalnie „katolickich” rządów zginęło co najmniej 13 tysięcy współobywateli (niektóre szacunki podają liczbę ofiar na 30 tysięcy). Zbrodnie tej junty są dziś określane w Argentynie mianem ludobójstwa.

Dla kontrastu, w najpotężniejszej republice naszego kręgu cywilizacyjnego – USA – oficjalne motto głosi: „In God is our Trust'” ("W Bogu pokładamy ufność"). I chociaż większość amerykańskich głów państwa to zdeklarowani protestanci, aktualny prezydent Joe Biden jest praktykującym katolikiem.

Ale funkcje publiczne pełni się w USA nie dlatego, że się wyznaje tę, czy inną, czy nie wyznaje żadnej wiary. Sędziowie, prawnicy, dziennikarze, lekarze, menedżerowie czy inni pracujący dzielą się po prostu na starannych oraz niestarannych. Nasz, być może najwybitniejszy w XX w. prawnik, profesor Leon Petrażycki uczył, że prawo to zjawisko psychologiczne, a w skali masowej społeczne. Reguły rządzące mafią, a oparte przecież wyłącznie na zaufaniu, lojalności i słowie, to również reguły „prawne”. Nakładają bowiem na jednych pewne obowiązki, a innym przyznają pewne uprawnienia. To, że pozostają niezgodne z prawem ustanowionym przez państwo, nie zmienia ich konstrukcji. Pomaga przy tym zrozumieć, że samo brzmienie przepisu to za mało, aby prawo państwowe (stanowione oficjalnie) rzeczywiście regulowało stosunki społeczne.

Czytaj też w LEX: Granat Mirosław, Kryzys obowiązywania Konstytucji RP >

 

Zaufanie do danego słowa kapitałem społecznym

W USA z kolei wiedzą, że podstawą prawa jest zaufanie do danego słowa, a nie biurokratycznego aktu administracyjnego. Słowo to m.in. publiczna rota przysięgi. Tę dobrą tradycję szanowano przed 1945 rokiem w Polsce. Sędziowie przedwojenni przysięgali Panu Bogu Wszechmogącemu, że na powierzonym urzędzie sędziego w odpowiednim dla swojego zakresu działania będą się przyczyniać ze wszystkich sił do ugruntowania wolności, niepodległości i potęgi Rzeczypospolitej Polskiej, której będą zawsze wiernie służyć (pełne teksty roty zob. rozporządzenie Rady Ministrów z 22 listopada 1919 r. w przedmiocie nowego tekstu roty przysięgi dla ministrów, urzędników i sędziów (Dz.Pr.P.P. 1919 poz. 486, nr 89) oraz na mocy art.2 powyższego rozporządzenia – dekret Rady Regencyjnej z 20 lutego 1918 r. w przedmiocie przysięgi dla ministrów, urzędników, sędziów i adwokatów (Dz.Pr.P.P. 1918, poz. 6, nr 4). Dlaczego przysięga ma tak istotne znaczenie dla życia publicznego? Bo opiera się nie na światopoglądzie, ale na założeniu, że każdy obywatel RP, który decyduje się na służbę publiczną dla swoich współobywateli kieruje się w swoim życiu wolnością sumienia. A to pozwala wziąć odpowiedzialność za dokonane czyny i przed prawem, i przed samym sobą.

Czytaj też w LEX: Kocjan Jakub, Znaczenie orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka dla naprawy wymiaru sprawiedliwości po kryzysie praworządności w Polsce >

Przypomnę, że i w naszej najnowszej historii ta kwestia była traktowana pryncypialnie. Pierwszy skład Trybunału Konstytucyjnego powołano 12 listopada 1985 r.: sześciu członków na okres czterech lat (do 1989) i sześciu na okres ośmiu lat (1993). Każdy członek TK musiał złożyć rotę ślubowania wobec Marszałka Sejmu PRL. Brzmiała ona tak: "Ślubuję uroczyście przy wykonywaniu powierzonych mi obowiązków członka Trybunału Konstytucyjnego: dochować wierności Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i wynikającym z jej przepisów zasadom politycznego i społeczno-gospodarczego ustroju socjalistycznego Państwa oraz zasadom praworządności i sprawiedliwości społecznej; (...)" Wśród wybranych na 8-letnią kadencję był m.in. pułkownik Służby Bezpieczeństwa PRL - prof. Leonard Łukaszuk. Kiedy w 1989 r. trzeba było "dokooptować" kolejnych sześciu członków, część sędziów odmówiła złożenia ślubowania wierności PRL, jak wyżej. Efekt? Ekspresowa ustawa z dnia 1 grudnia 1989 r. wprowadziła nową rotę: «Ślubuję uroczyście przy wykonywaniu powierzonych mi obowiązków członka Trybunału Konstytucyjnego: służyć wiernie Narodowi Polskiemu, stać na straży Konstytucji i ustaw, a powierzone mi obowiązki wypełniać z najwyższą starannością»."

Czytaj też w LEX: Kaleta Sebastian, Rozwój orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w przedmiocie oceny niezależności sądów w państwach członkowskich – analiza na przykładzie spraw dotyczących reformy wymiaru sprawiedliwości w Polsce >

 

Nieuczciwe porównywania

Dlatego też uważam, że nieporozumieniem jest porównanie sytuacji w sądownictwie do tej, która miała miejsce w mediach publicznych. W mediach wypaczano misję publiczną szerząc nierzeczowe informacje, szukając sensacji, a tym samym dzieląc społeczeństwo. Była to forma prowadząca do stopniowej degeneracji pokoju społecznego. Pozostając w konwencji filozoficznej przypomnę, że grecki „diabolos” oznacza tego, który dzieli (dia-ballo), zaś greckie słowo Σατανᾶς, (satanás) oznacza „oszczercę”. Tak też postępowano w PRL-u wobec przedwojennych sędziów. Przypomnę, że Leon Chajn, przedwojenny adwokat - komunista, a po 1945 podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości pisał na łamach rządowego Demokratycznego Przeglądu Prawniczego (nr 8 /1946, s. 5), że „Z zadowoleniem obserwujemy stałą walkę Ministerstwa Bezpieczeństwa o oczyszczenie swego aparatu od jednostek przestępczych, dywersanckich i nadużywających swego urzędu, a rzucających niezasłużony cień na kadry, stojące ofiarnie na straży demokracji. (…) Nie może być dziś w Polsce sędzią ten, kto ma negatywny stosunek do dokonanych w Polsce podstawowych przemian w ustroju gospodarczym, społecznym i politycznym. Nowe prawo może stosować i realizować tylko ten, kto rozumie i odczuwa treść dokonanego w Polsce przewrotu.” Artykuł ten nosił wyjątkowo wymowny tytuł: „Administracja i sądownictwo w służbie praworządności”.

Jeśli ktoś chce twierdzić, że reforma wymiaru sprawiedliwości ma oznaczać restytucję „ancien regime” i powrót do „starych, dobrych czasów” sprzed 2015 roku, to przypomnę fatalną uchwałę z 20 grudnia 2007 roku (I KZP 37/07) w sprawie dyscyplinarnej sędziego Leopolda N., który w pierwszych dniach stanu wojennego wydawał wyroki na podstawie, nieopublikowanego jeszcze wówczas w Dzienniku Ustaw, Dekretu o Stanie Wojennym. Sędzią sprawozdawcą był I Prezes SN prof. L. Gardocki.  SN niepodległej Rzeczpospolitej nie tylko odmówił uchylenia immunitetu sędziemu i tym samym uznał, że sędziów PRL nie wiązała stara rzymska zasada, że prawo karne nie działa wstecz. Aby tego było mało, uchwałę tę wpisano do „księgi zasad prawnych”, uniemożliwiając zmianę tej haniebnej interpretacji innym sędziom Sądu Najwyższego. Uchwałę tę prof. Jerzy Zajadło skomentował jako: „Pięć minut antyfilozofii antyprawa”.

 

Kompetencje, przysięga, a nie polityka!

Kiedyś niektórzy atakowali prof. Bartoszewskiego, że ten nie jest – w ich mniemaniu – tak naprawdę „profesorem”, bo nie ma na to „dokumentu”. Wówczas odpowiadano, że fakt, iż tak wybitny intelektualista nie ma „dokumentu” nie świadczy źle o nim, ale o instytucjach, które te „dokumenty” wydają, że on nie jest jeszcze profesorem. Na tej samej zasadzie stawiam w debacie publicznej pytanie: jeżeli prawnicy w swoich dziedzinach po prostu wybitni, jak prof. Beata Janiszewska, prof. Marcin Krajewski, prof. Małgorzata Manowska, prof. Zbigniew Kapiński nie trafili przed 2015 rokiem do Sądu Najwyższego, to – przepraszam – o kim to świadczy? W mojej ocenie na pewno nie o nich.

Prof. Znaniecki wyjaśniał jeszcze w 1920 r., że „cechą odróżniającą społeczeństwo demokratyczne od społeczeństwa arystokratycznego nie jest brak arystokracji – arystokracja bowiem w dosłownym tego słowa znaczeniu, tj. „panowanie najlepszych” jest koniecznym warunkiem życia cywilnego – lecz rekrutowanie się arystokracji z ludu i jej kontrolowania przez lud.” Stając zatem w obronie zdrowego rozsądku, merytokracji i przeciw populizmowi, apeluję aby osoby, które pełnią zaszczytne funkcje publiczne, były oceniane przez pryzmat swoich kompetencji. Jeżeli naprawdę chcemy naprawić wymiar sprawiedliwości, a Rzeczpospolitą uczynić prawdziwym, republikańskim domem wspólnym, może zamiast przypisywać tym wybitnym prawnikom łatki „neo-sedziów” czym prędzej należy usiąść z nimi do dialogu, aby ustalić merytoryczny kierunek prac legislacyjnych zapewniających trwałe przywrócenie stanu zgodnego z Konstytucją?

Mec. Dawid Kulpa jest laureatem konkursu “Rising Stars Prawnicy – Liderzy Jutra 2018”

Czytaj też w LEX: Nowicka Zuzanna, Status sędziego powołanego z rażącym naruszeniem prawa. Glosa do wyroku TS z dnia 6 października 2021 r., C-487/19 >