Jeśli zdaje co piąty kandydat, to powstaje pytanie, czy taki niski jest poziom studiów prawniczych, czy też tak źle uczymy? Myślę, że odpowiedź tkwi w pytaniach egzaminacyjnych, pisze Mirosław Nesterowicz w artykule "Głos profesora prawa o egzaminach na aplikacje prawnicze. Lepiej mniej pytań, ale istotnych", który drukuje Rzeczpospolita.
(...)Jako osiągnięcie w zbliżaniu się do europejskich standardów prawa wykonywania zawodów prawniczych przyjmuję nowy system naboru na aplikacje prawnicze, zniesienie limitów, ujednolicenie pytań w skali kraju i ograniczenie testów tylko do prawa. O przyjęciu na aplikację decydować ma jedynie wiedza prawnicza kandydata, a nie pochodzenie i znajomości - pisze Nesterowicz. Oczywiście są i minusy. Nie można ocenić predyspozycji intelektualnych kandydata do wykonywania zawodów prawniczych, jego kultury osobistej, łatwości wypowiadania się i nawiązywania kontaktów, umiejętności logicznego myślenia itp. Ale coś za coś. Skoro dotychczasowy system uwzględniający różne imponderabilia się nie sprawdził, konieczne były radykalne zmiany.
W poprzednich latach zdarzało się nieraz, że moi studenci nie uzyskiwali wymaganej przez korporacje prawnicze liczby punktów, gdyż nie byli w stanie odpowiedzieć na tzw. pytania na inteligencję, np. kto zdobył mistrzostwo USA w koszykówce lub Puchar Stanleya w hokeju w Kanadzie, nie wiedzieli, jak się nazywa stolica Togo, lub nie znali jakiegoś prądu artystycznego w malarstwie, o którym się można dowiedzieć dopiero po dłuższym wertowaniu specjalistycznej encyklopedii.
(...) Wyrównanie szans to są pozytywy nowego systemu egzaminacyjnego. Natomiast za wyjątkowo złe należy uznać wyniki egzaminu na aplikację radcowską. Jeśli zdaje co piąty, a w niektórych okręgach co dziesiąty kandydat, to powstaje pytanie, czy taki niski jest poziom studiów prawniczych, czy też tak źle uczymy studentów? Myślę, że odpowiedź tkwi w pytaniach egzaminacyjnych. Wydaje się, że skoro kandydat ma odpowiedzieć prawidłowo na 190 z 250 pytań, to test nie jest trudny i daje znaczny margines błędu. Trzeba jednak zastanowić się, jakie to są pytania. Przy tym należy brać pod uwagę, że nie jest to egzamin zawodowy po zakończeniu trzy-, czteroletniej, bardzo długiej w Polsce aplikacji, lecz egzamin wstępny. (...) Uważam, że 250 pytań to za dużo, 150 najzupełniej wystarczy do oceny wiedzy kandydata. Zbyt duża liczba pytań stwarza trudności w ułożeniu dobrego testu i obniża percepcję kandydatów.