W ogłoszonym w środę dokumencie obie organizacje stwierdzają, że projekt ustawy „o postępowaniu wobec osób zaburzonych psychicznie stwarzających zagrożenie dla życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych” może naruszać standardy ochrony praw człowieka. Autorzy oświadczenia przypominają, że projekt przewiduje utworzenie „ośrodków terapii osobowości” działających w ramach systemu ochrony zdrowia psychicznego, do których można będzie kierować skazanych, którzy odbyli karę pozbawienia wolności za popełnione przestępstwo, a którzy nadal mogą stwarzać zagrożenie dla innych osób.
W Ministerstwie Sprawiedliwości trwają prace nad specjalną ustawą przewidującą możliwość takiego izolowania najbardziej niebezpiecznych przestępców, co ma związek z przewidywanym w 2014 roku zakończeniem odbywania kar przez grupę osób skazanych w okresie PRL na karę śmierci, którym następnie wyroki zamieniono na kary 25 lat pozbawienia wolności. To był skutek zaprzestania wykonywania kary śmierci w Polsce, a osobom, których to dotyczyło nie można było zamienić kary na dożywotnie więzienie, ponieważ w obowiązującym wtedy kodeksie karnym takiej kary nie było.
Jak mówi Halina Bortnowska-Dąbrowska z Komitetu Helsińskiego, autorzy oświadczenia nie bagatelizują problemu przestępców z zaburzeniami osobowości, którzy mają wkrótce opuścić zakłady karne, ale wskazują na zagrożenia, jakie mogą być skutkiem przyjęcia projektowanej regulacji. Dlatego proponują zastanowienie się, czy przewidziane przez projekt zasady umieszczania w ośrodkach izolacji są dostatecznie przejrzyste. – Obawiamy się, że nieprecyzyjne określenie przesłanek kierowania byłych skazanych do tych ośrodków stanie się narzędziem do korygowania przez urzędników lub polityków wyroków sądów – mówi dr Adam Bodnar, wiceprezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Jak poinformowała prezes Fundacji Danuta Przywara, oświadczenie zostało ogłoszone właśnie teraz, ponieważ swoje obowiązki obejmuje w tych dniach nowy minister sprawiedliwości. – Oczekujemy, że ewentualne dalsze prace nad ustawą, podjęte już przez nowo powołanego Ministra Sprawiedliwości, poprzedzi otwarta i rzeczowa dyskusja, a w dalszym procedowaniu nad nią decydujące znaczenie będą mieć opinie ekspertów – nie zaś populizm i doraźny interes polityczny. Nasze zaniepokojenie budzą zwłaszcza przepisy ustawy umożliwiające zatrzymanie w ośrodkach terapii osób skazanych w przeszłości, gdy przepisy takie nie obowiązywały oraz nieprecyzyjnie przytaczane liczby więźniów odbywających aktualnie wyroki, którzy po wyjściu na wolność mogą stanowić zagrożenie – czytamy w oświadczeniu.
Rzeczywiście, w wypowiedziach publicznych autorów projektu ustawy pojawiała się liczba kilkudziesięciu osób, podczas gdy badający tę problematykę znany kryminolog, a obecnie prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Rzepliński mówi o trzynastu takich osobach przebywających obecnie w zakładach karnych. Zdaniem uczestników konferencji zorganizowanej w środę w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, realnie należy mówić o zaledwie pięciu osobach, które mogą wypełnić kryteria przyświecające projektowanej regulacji. – Czy dla tak małej liczby osób należy wprowadzać nowe prawo, czy nie można tego załatwić przy pomocy istniejących przepisów i instytucji? – zastanawiała się Danuta Przywara. I odpowiadała, że obecnie prawo daje szereg możliwości „zajęcia” się takimi osobami, choćby w ramach działalności operacyjnej policji.
Tego samego zdania jest dr Piotr Kładoczny, który jednak dodaje, że projektowanych rozwiązań nie można oceniać tylko w kontekście tej grupy skazanych, którzy mają wkrótce opuścić więzienia, ponieważ to ma być prawo generalne, które będzie można stosować także wobec innych osób, które będą pasowały do wymienionych w nim kryteriów. – A ponieważ proponowane kryteria nie są precyzyjne, to takie prawo może stać się pokusą do nadużywania władzy i do „prostego rozwiązywania trudnych problemów” – mówił. A dr Adam Bodnar dodał, że jeśli już jakieś tego typu rozwiązanie musi powstać, to jego stosowanie musi być obwarowane solidnymi gwarancjami proceduralnymi, włącznie z obligatoryjnym prawem do obrony z urzędu. – Musi być jasno określone, kto i w jakim trybie będzie takie decyzje podejmował a osoby, których ma to dotyczyć muszą mieć prawo od obrony i odwołania - mówił. Przywoływał też w tym kontekście niemieckie doświadczenia, gdzie podobna regulacja została już skrytykowana (i w efekcie poprawiona) przez Europejski Trybunał Praw Człowieka oraz tamtejszy sąd konstytucyjny. – Na skutek tego niemiecka ustawa zawiera bardzo dokładny opis procedury, według której takie decyzje mogą być podejmowane. A polski projekt jest w tym zakresie znacznie mniej precyzyjny – mówił dr Bodnar.
Czytaj także: Kwiatkowski: specustawa dla wielokrotnych zabójców potrzebna