Wielkie kontrole i ogromne zaległości oraz kary, to jedna strona działalności organów skarbowych. Później trzeba te pieniądze wyegzekwować, a z tym u nas krucho. W latach 2005 - 2009 zapadły w sumie decyzje na kwotę 7,9 mld zł zaległości, ale fiskus zyskał ledwie 24 proc. tej kwoty, czyli 1,9 mld.
Ministerstwo Finansów przyznaje się do niskiej ściągalności i wylicza szereg powodów takiego stanu rzeczy. Z danych MF wynika, że od kilku lat spada efektywność kontroli fiskusa. Najsłabszy był ubiegły rok. W wyniku działań kontrolnych do budżetu państwa trafiło 302 mln zł. To niespełna 16 proc. łącznej kwoty stwierdzonych nieprawidłowości (1,9 mld zł). W latach wcześniejszych było niewiele lepiej. W 2008 r. skuteczność egzekucji wyniosła 24 proc., w 2007 r. - 26,6 proc., w 2006 r. - 27,8 proc., w 2005 r. - 26,8 proc. MF przyznaje, że stopień egzekwowania zaległości podatkowych jest niski. Skąd się bierze ta mizeria?
Głównym jest brak majątku lub gotówki u winowajcy. Wówczas nie ma z czego egzekwować zaległości.
Wiele decyzji organów skarbowych uchylają sądy. Taki, ogólny stan rzeczy świadczy o słabości państwa.
W ubiegłym tygodniu rząd przyjął projekt zmian, mających poprawić skuteczność postępowań egzekucyjnych.

Źródło: "Puls Biznesu"