Jak przypomina autor artykułu opublikowanego w "Rzeczpospolitej", swoją kampanię PiS oparło na jedynym w swoim rodzaju koncepcie – obowiązku zachowania sztywnej odległości 3 km od turbin wiatrowych do zabudowań i lasów. Podobnego wymogu nie ma nigdzie w Europie. Po wyeliminowaniu parków narodowych, otulin i obszaru „Natura 2000" okazuje się, że nie ma takiego miejsca w Polsce, gdzie można byłoby wtedy postawić turbinę. Nawet odległość 1 km oznaczałaby wyrzucenie do kosza znacznej większości projektów wiatrowych, w tym realizowanych przez spółki Skarbu Państwa.
- Propozycja PiS przekuta została w projekt ustawy „odległościowej" w praktyce likwidującej energetykę wiatrową w Polsce. I właśnie teraz, kiedy wszyscy łamią sobie głowę, jak w obecnej sytuacji geopolitycznej zapewnić nam bezpieczeństwo energetyczne, PiS udaje się przepchnąć projekt przez drugie czytanie w Sejmie. Istnieje zagrożenie, że w przedwyborczym zamieszaniu, przy inercji innych partii, projekt ten stanie się prawem - pisze Arkadiusz Sekściński.
Źródło: Rzeczpospolita