W poniedziałek 21 stycznia mija 20. rocznica obowiązywania ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, tzw. ustawy antyaborcyjnej. Z tej okazji Federacja zorganizowała konferencję, w której uczestniczyli eksperci, przedstawiciele organizacji starających się o liberalizację przepisów, a także politycy uczestniczący w procesie uchwalania ustawy oraz próbach jej znowelizowania.
"Ta ustawa, nazywana kompromisem, nigdy kompromisem nie była. Ani jej treść, ani sposób wejścia w życie nie były kompromisem" - mówiła dyrektorka Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Krystyna Kacpura. Dodała, że ustawa jest krzywdząca, bo najbardziej dotyka kobiety najsłabsze: najuboższe, niemające dostępu do informacji i pomocy prawnej, a także nieskuteczna, bo nie zlikwidowała aborcji, spowodowała tylko, że zeszła do podziemia.
Dyrektorka Fundacji Izabeli Jarugi-Nowackiej Katarzyna Kądziela przypomniała, że "kompromis" polegał na tym, że zrezygnowano z zapisu, w myśl którego kobiety za przeprowadzenie aborcji miały trafiać do więzienia, dodano też trzy przesłanki, które pozwalają na przerwanie ciąży, bo na początku zakaz miał być całkowity.
Wicemarszałek Sejmu Wanda Nowicka przypomniała, że walka o zmianę ustawy rozpoczęła się jeszcze w latach 80. Już wtedy – wokół NSZZ "Solidarność" i Kościoła – zaczęło się budowanie świadomości oraz pierwsze projekty ustawy.
Zwróciła uwagę, że wokół tego tematu ukształtowała się scena polityczna - partie w dużej mierze budowały i wciąż budują swoją tożsamość wokół stosunku do aborcji. Nowicka podkreśliła także, że w tamtym okresie właściwie nie było ruchu kobiecego. "Było nas za mało, byłyśmy zbyt słabe – po drugiej stronie były Kościół, Solidarność, większość polityków i mediów" - mówiła.
Także były poseł Marek Balicki uważa, że już w latach 80. Kościół zaczął przygotowywać się, żeby "zawłaszczyć" określone obszary życia, m.in. zdrowia reprodukcyjnego. "Już wtedy, w latach 80. zaczęły się przygotowania do zmiany postaw i prawa odnośnie aborcji, organizowania ruchów. Wtedy też dokonała się przemiana światopoglądowa wielu lekarzy" - mówił. Dodał, że głównym celem polityków była transformacja ustrojowa, a Kościół był postrzegany jako sojusznik. A gdy doszło już do zmiany ustroju, miała miejsce swoista "ofensywa konserwatywna", odrzucanie wszystkiego, co PRL-owskie, także liberalnego podejścia do aborcji.
Barbara Labuda, która jako posłanka podejmowała próby złagodzenia przepisów, także podkreśliła, że główną przyczyną uchwalenia i obowiązywania tej restrykcyjnej ustawy jest dominująca rola Kościoła katolickiego.
Labuda wspominała, jak w 1992 r. tworzyła tzw. komitety referendalne, które zbierały podpisy pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum w sprawie zakazu aborcji.
"Komitety powstawały w różnych miastach, w dużej mierze z inspiracji Parlamentarnej Grupy Kobiet, którą wtedy założyłyśmy, a także innych zaangażowanych parlamentarzystów. Udało się zebrać ponad 1,5 mln podpisów, co było wielkim sukcesem, tym bardziej, że odbywało się przy wielkiej kontrofensywie Kościoła. Niestety podpisy utknęły w Sejmie" - mówiła.
Dodała, że w międzyczasie w Parlamentarnej Grupie Kobiet trwały prace nad projektem ustawy, który zezwalał na aborcję z tzw. przyczyn społecznych. "Projekt został przyjęty przez Sejm, ale zawetowany przez prezydenta Lecha Wałęsę. Ale to jest dowód na to, że można to zrobić, jeśli ludzie nie boją się myśleć samodzielnie i podejmować decyzji zgodnych ze swoim sumieniem" - przekonywała.
Zdaniem Balickiego przy próbach liberalizacji ustawy decydującą rolę mają ugrupowania z centrum. Przypomniał, że dwie nowelizacje w latach 90. (z 94 r. zawetowana przez Wałęsę i z 96 r. dopuszczająca aborcję z powodu trudnej sytuacji osobistej kobiety, uchylona w 97 r. przez Trybunał Konstytucyjny) były możliwe dzięki liberalnemu nastawieniu Unii Wolności. Wówczas - w latach 1993-97 - lewica i centrum wspólnie były w stanie przeprowadzić ustawę.
Balicki dodał, że do wprowadzenia ustawy potrzebne były jeszcze dwa kluczowe organy – prezydent (lewica i centrum nie były w stanie odrzucić weta) oraz TK, który, zdaniem Balickiego, tamtym wyrokiem wszedł w rolę ustawodawcy.
Podkreślił, że teraz centrum zmieniło się - ugrupowania wcześniej liberalne "przybrały twarz konserwatyzmu, może oświeconego, ale konserwatyzmu". Jednak uznał, że znaczące poparcie dla Ruchu Palikota jest sygnałem, że dokonuje się postęp i że ludzie są coraz bardziej otwarci.
W Polsce aborcji można dokonywać, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego. Według Ministerstwa Zdrowia w 2011 r. przeprowadzono 669 aborcji. Według organizacji pozarządowych - przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy.
Przed kinem, w którym odbywała się konferencja manifestowali przeciwnicy aborcji z transparentami przedstawiającymi m.in. usunięte płody.