Wraz z Tomaszem Sz. na ławie oskarżonych zasiadł Waldemar Ś., redaktor naczelny "Wiadomości Wrzesińskich". Obaj odpowiadają za czyn z art. 241 § 2 Kodeksu Karnego, czyli rozpowszechnianie publiczne wiadomości z rozprawy sądowej prowadzonej z wyłączeniem jawności – przestępstwo zagrożone karą grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat dwóch.
Artykuł, w którym Tomasz Sz. miał upublicznić informacje niejawne, dotyczył procesu Hansa Stiebe, niemieckiego przedsiębiorcy, prezesa firmy Klafs z siedzibą w Miłosławiu pod Wrześnią. Hans Stiebe, powszechnie znana osobistość w lokalnym środowisku, mecenas sportu i honorowy obywatel Miłosławia, został prawomocnie skazany za molestowanie pracowników zatrudnionych w jego przedsiębiorstwie. Sprawa zakończyła się w 2009 roku. Rok później ukazał się artykuł Tomasza Sz.
Zdaniem ekspertów Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, którzy obserwuja proces, samo pociąganie do odpowiedzialności osoby rozpowszechniającej informacje niejawne nie budzi wątpliwości. Sprawę "Wiadomości Wrzesińskich" uważają jednak co najmniej pod kilkoma względami za kontrowersyjną. Ich zdaniemm okolicznością, która przemawia na korzyść dziennikarzy, jest to, że proces Hansa Stiebe zakończył się na długo przed publikacją artykułu. Nie istniało zatem niebezpieczeństwo, że swoimi rewelacjami "Wiadomości Wrzesińskie" naruszą prawidłowy tok postępowania karnego lub wpłyną na niezawisłość sądu. Ponadto Tomasz Sz. nie wszedł w posiadanie informacji niejawnych w sposób bezprawny. Sporządził wniosek o wgląd w akta sprawy Hansa Stiebe i z tym wnioskiem zgłosił się do sądu. Wyraźnie przy tym zaznaczył, że ma zamiar wykorzystać pozyskane wiadomości dla stworzenia materiału prasowego. Sąd, wiedząc to, zgody udzielił, a teraz dziennikarzowi grozi wyrok karny. Sprawę rozpoznaje Sąd Rejonowy Poznań – Stare Miasto. .
Wątpliwości nie ma wrzesińska prokuratura: „Dziennikarz dostał zgodę na zapoznanie się z aktami, ale to nie oznacza jeszcze, że miał prawo opublikować zawarte w nich niejawne informacje. Równie dobrze mógł je pominąć.” – komentuje Jacek Motawski, zastępca prokuratora rejonowego we Wrześni. Eksperci Fundacji zadają więc pytanie: po co więc dziennikarz miał czytać te akta? Zwłaszcza, że we wniosku zaznaczył, w jakim celu ubiega się o wgląd. Z kolei Jarema Sawiński, rzecznik Sądu Okręgowego w Poznaniu, jednostki nadzorującej wrzesiński Sąd Rejonowy, odmawia komentarza do czasu wydania wyroku.
Pierwsza rozprawa odbyła się 19 lipca 2011 r. Ciąg dalszy pod koniec sierpnia.
Źródło: HFPC