Pamiętam rozmowę z mecenasem Lechem Obarą przy okazji awantury o „polskie obozy”, gdy do nowelizacji ustawy o IPN dodano przepisy karne. Powiedział wtedy, że prawnikom takim jak on, którzy reprezentują byłych więźniów obozów koncentracyjnych w sprawach przeciwko mediom używającym tego fatalnego sformułowania, wystarcza droga cywilna. Bo przecież wyroki w takich sprawach są „bez problemu do wykonania”. Okazuje się, że nie bez problemu. I – dla jasności – nie uważam, aby przepisy karne zmieniły coś w tej mierze na lepsze.
Mecenas Obara, który zęby zjadł przecież na takich pozwach – m.in. przeciwko Die Welt czy Focus Online, ten brak problemów założył ewidentnie na wyrost. Bo okazało się, że w sprawie 97-letniego Karola Tendery, byłego więźnia Auschwitz, który zażądał przeprosin od niemieckiej telewizji ZDF, problem powstał - i to większy, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. I może znaleźć finał w Strasburgu.
Czytaj: Problem "polskich obozów zagłady" trafił do niemieckiego TK >>
Niemiecki Federalny Trybunał Sprawiedliwości (BGH), czyli tamtejszy Sąd Najwyższy, stwierdził niedawno, że użycie przez ZDF sformułowania „polskie obozy zagłady” było niewłaściwe, ale wyrok polskiego sądu, w sprawie przeprosin nie ma zastosowania w Niemczech. Uchylił korzystne dla Tendery wyroki sądów niższej instancji uznając, że nie można nikogo zmuszać do złożenia oświadczenia, jakiego ten złożyć nie chce. W tym przypadku – aby telewizja ZDF opublikowała określoną przez polski sąd treść przeprosin. W polskim (i nie tylko) porządku prawnym to oczywiste – sąd nie tylko wskazuje dokładną treść przeprosin, ale i – często bardzo drobiazgowo ich formę (nawet rodzaj i wielkość czcionki), miejsce czy czas, w jakim przeprosiny powinny wyświetlać się np. w serwisie internetowym.
Tymczasem Telewizja ZDF zamieściła informację „Przeprosiny Karola Tendery” (swoją drogą – nie wiadomo kto kogo przeprasza) nie na swojej głównej stronie internetowej, ale w mało widocznej zakładce.
Sprawa wydawała się beznadziejna – ten wyrok Federalnego Trybunału Sprawiedliwości skazuje bowiem na niepowodzenie inne podobne sprawy – na pewno w Niemczech, ale być może i w innych krajach. Cieszę się, że prawnicy Tendery postanowili zaskarżyć to rozstrzygnięcie do niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego. Nawet jeśli tam przegrają, to „wyczerpią” drogę sądową i będą mogli pójść z tą sprawą do Strasburga. Przydałoby się jasne stanowisko Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, czy taka odmowa publikacji przeprosin może naruszać prawo do sądu. Bo to przecież prawo nie tylko do sprawiedliwego wyroku, ale i jego wykonania. Być może dałoby do myślenia zagranicznym sądom, chyba zbyt często legitymizującym wykręty największych światowych mediów, którym pomyłki z „polskimi obozami” nie powinny się zdarzać.
I jeszcze jedno – w tych sprawach nikt nie występuje o bajońskie odszkodowania. Chodzi wyłącznie o publiczne „przepraszam”. To ważne dla byłych więźniów obozów zagłady i ich rodzin. Chciałabym aby 97-letni Karol Tendera miał wreszcie szanse je usłyszeć.
Czytaj: Lech Obara: Wnosimy sprawę "polskich obozów" do niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego>>