O pracach nad zmianami w alimentach Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało w połowie maja. Powołana została nawet specjalna grupa, która ma zająć się tablicami alimentacyjnymi. Resort podał jako przykład rozwiązania obowiązujące we Francji, Austrii, Czechach czy Niemczech, gdzie sądy rodzinne korzystają z takich tabel i znajomość kryteriów zasądzania alimentów jest powszechna. Przy czym takie tablice - jak wskazało MS - "nie stanowiłyby tradycyjnie rozumianego źródła prawa", czyli nie odbierałyby sędziom rodzinnym możliwości dostosowania alimentacji do potrzeb konkretnego dziecka. Z kolei jeśli chodzi o alimenty natychmiastowe, poprzedni rząd obiecywał ich wprowadzenie od 2019 r. - raz doszły do prac sejmowych, ale utknęły na etapie określenia ich wysokości, potem ponownie do nich wrócono (po dyskontynuacji prac), ale utknęły na etapie prac rządowych - i znowu głównym problemem było to, jak je wyliczyć i od jakiej podstawy uzależnić. Warto równocześnie przypomnieć, że alimenty natychmiastowe miały być orzekane w sposób uproszczony w postępowaniu nakazowym. Pozew o nie miał być, co do zasady, rozpoznawany najpóźniej w terminie 14 dni od jego wniesienia, a w przypadku uzupełniania braków – od dnia ich usunięcia (projektowany art. 497 par. 10 k.p.c.). Miałyby on być składane na urzędowym formularzu. Uproszczenie postępowania polegać miało również na ograniczeniu ilości dowodów, przy jednoczesnym położeniu nacisku na oświadczenia strony powodowej, a w przypadku wnoszenia pozwu przez przedstawiciela ustawowego powoda – oświadczenie tego przedstawiciela złożone po pouczeniu o odpowiedzialności karnej za złożenie fałszywego oświadczenia.  

Czytaj: Wraca sprawa alimentów natychmiastowych, w MS trwają prace >>

Każdy sposób na odciążenie wydziałów rodzinnych - dobry

Sędzia Anna Begier z Sądu Rejonowego we Wrześni, członkini Zespołu ds. Prawa Cywilnego Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia" nie ma wątpliwości, że każde rozwiązanie, które ma szansę odciążyć wydziały rodzinne, jest warte wprowadzenia. - Wydaje się, że alimenty natychmiastowe będą mogły stanowić świetną alternatywę dla postępowania zabezpieczającego i tym samym znacznie przyspieszyć uzyskanie przez powodów tytułu wykonawczego, upraszczając jednocześnie procedowanie na wstępnym etapie sprawy -  mówi. Co więcej, w jej ocenie powinna być przewidziana możliwość orzekania o nich przez referendarzy sądowych, jak w postępowaniu cywilnym, gdzie wydają nakazy zapłaty.

- Alimenty określone w tabelach niewątpliwie pomogą stronom oszacować spodziewaną wysokość możliwych do zasądzenia świadczeń, ale czy to pomoże urealnić ich stanowiska procesowe i uniknąć dalszego sporu, nie wiadomo. Nie wszystkie rozwiązania, które sprawdzają się za granicą, działają w Polsce - zaznacza.

Potrzebę zmian w zakresie rozpoznawania spraw alimentacyjnych, poprzez wprowadzenie tabel/tablic alimentacyjnych na wzór Niemiec (Düsseldorfer Tabelle) od lat zgłaszało Stowarzyszenie Sędziów Rodzinnych w Polsce. - To dobre rozwiązanie, ale bardzo ważne jest staranne ustalenie wartości tablic alimentacyjnych, stanowiących wytyczne dla sądów. Powinny one uwzględniać interes wszystkich stron postępowania i podlegać okresowej analizie. Wysokość świadczenia alimentacyjnego powinna być zależna od wysokości dochodów rodzica płacącego alimenty, a także od wieku dziecka. Opracowane formularze alimentacyjne muszą być proste do wypełnienia. Szybko wydany na posiedzeniu niejawnym nakaz alimentacyjny przyspieszy możliwość egzekwowania alimentów i ujednolici orzecznictwo - mówi sędzia Ewa Ważny, prezes Stowarzyszenia.

Czytaj: Spraw o alimenty jest mniej, ale są bardziej skomplikowane >>

Liczone od płacy minimalnej, czy od dochodu?

W ocenie sędzi Begier podstawą do kształtowania wysokości takich alimentów powinna być płaca minimalna. - Pod warunkiem, że będą to alimenty, które pozwolą zaspokoić w stosownej części potrzeby dziecka, jest chyba jedynym możliwym rozwiązaniem, skoro znaczna część pozwanych ma umowę o pracę za minimalnym wynagrodzeniem. Mimo, że przynajmniej niektórzy z nich faktycznie zarabiają więcej, ciężko to wykazać. Przy czym przy płacy minimalnej i kilkorgu uprawnionych dzieciach trudno będzie ustalić kwoty satysfakcjonujące przedstawicieli ustawowych powodów - dodaje.

Zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię. - Kilka lat temu szybką i chyba nie do końca przemyślaną nowelizacją Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego ustawodawca założył, że świadczenie 500+ (obecnie 800+) zupełnie nie wpływa na zakres obowiązku alimentacyjnego. Zaś przykładowo w Niemczech Kindergeld zmniejsza w części alimenty na dziecko, co powoduje, że przy żądaniu i zasądzaniu alimentów zasadniczo tę kwotę się pomija. Przykładowo zatem gdy usprawiedliwione potrzeby dziecka wynoszą 2000 zł,  pozwany nie uczestniczy w wychowaniu dziecka, powód żąda kwoty 1500 zł, to takie 75 proc. kosztów sąd mógłby brać realnie pod uwagę przy określaniu należnej sumy. W praktyce jednak wysokość zasądzanych alimentów jest ograniczana z uwagi na górną granicę możliwości zarobkowych pozwanych i zasądzane alimenty są sporo niższe - przypomina sędzia Begier.

Dr Katarzyna Kamińska, adiunkt na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, też zwraca uwagę na przykłady płynące z innych krajów. -  O ile przepisy Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego nie udzielają odpowiedzi na pytanie, wedle jakich kryteriów sąd powinien określać wysokość świadczenia alimentacyjnego, o tyle w niektórych zagranicznych porządkach prawnych jest praktyka odmienna, np. we Francji czy w Niemczech. Polega ona tym, że przy określaniu alimentacji pomocniczo stosowane są specjalne wzory lub tabele uzależniające wysokość świadczenia alimentacyjnego od rejestrowanego dochodu zobowiązanego oraz wieku i liczby dzieci uprawnionych do alimentacji - zaznacza.

I wskazuje, że obecnie w pozwie o zasądzenie alimentów na dziecko wymienia się poszczególne średnie miesięczne wydatki związane z jego utrzymaniem i wychowaniem, np. wyżywienie, odzież, środki pielęgnacyjne i środki czystości, zdrowie, edukacja, wypoczynek, kieszonkowe, telefon, udział w utrzymaniu domu/mieszkania. - Wynika to m.in. z faktu, że obowiązek alimentacyjny realizowany jest nie tylko poprzez świadczenia pieniężne, lecz także poprzez osobiste starania ukierunkowane na wychowanie dziecka. Ten z rodziców, przy którym pozostaje stale dziecko, troszczy się o nie w ramach takich spraw, jak: przygotowywanie posiłków, sprzątanie, pranie, odwożenie dziecka do przedszkola/szkoły. W konsekwencji rodzic sprawujący bieżącą pieczę nad dzieckiem powinien partycypować w mniejszym stopniu w zakresie świadczeń pieniężnych, jakie należą się dziecku - dodaje.

 

Pozostanie problem ze ściągalnością alimentów

Adwokatka Danuta Wawrowska (Kancelaria Adwokacka Danuta Wawrowska), pomysłodawczyni kampanii "Alimenty to nie prezenty" i projektu systemowych zmian w zakresie alimentów zaznacza, że jest jeszcze jeden aspekt tabel alimentacyjnych czy alimentów natychmiastowych zgodnie z tabelami. - Jeśli będą takie same dla wszystkich dzieci w Polsce i w różnej grupie wiekowej, to wtedy zobowiązani do alimentów nie będą czuli się wykorzystywani finansowo, a to być może będzie sprzyjało płaceniu. Jeżeli w Polsce wszyscy uprawnieni dostaną taką samą kwotę, to może zobowiązani przestaną podnosić argument, że to że to nie jest na przysłowiowe „waciki dla byłej żony” lecz na dziecko - mówi.

Dodaje jednak, że kolejnym problemem związanym z alimentami, wymagającym rozwiązań, jest właśnie ich ściągalność. - Dłużnicy alimentacyjni i pracodawcy nadal kombinują z zatrudnianiem jedynie na minimalne wynagrodzenie, by resztę płacić pod tzw. stołem i pomimo dobrych przepisów w tym zakresie, nie funkcjonuje system odpowiedniej kontroli i brakuje skutecznych mechanizmów. Niestety nadal mam sprawy, kiedy ewidentnie wypłacane jest wynagrodzenie pod stołem, bo w zaświadczeniu o zarobkach widnieje wynagrodzenie minimalne, zaś pracodawca, szukając osoby na stanowisko niższe, podległe adwersarzowi podaje w ofercie np. kwotę 7 tys. zł. W pozwie zaznaczyliśmy, że osoba pozwana zarabia co najmniej 7 tys., bo dysponowaliśmy ofertami na podległe mu stanowisko, ale sąd tego nie uznał, oparł się na zaświadczeniu pracodawcy. Tymczasem w takiej sytuacji powinna być z automatu uruchamiana kontrola pracodawcy przez powołane do tego organy PIP czy urzędu skarbowego - wskazuje mec. Wawrowska.