Związek zorganizował w czwartek konferencję prasową na której przedstawił raport o możliwych konsekwencjach wprowadzenia pomysłu stworzenia tzw. otwartych zasobów publicznych.
- W trudnej sytuacji, w jakiej znajduje się polska gospodarka i rynek pracy (szacunki dotyczące bezrobocia rosną i w 2013 ma ono osiągnąć poziom bliski 14 proc.) rząd powinien szczególnie dbać o rozwój prywatnej przedsiębiorczości i tworzenie nowych miejsc pracy. Tymczasem wychodzi z projektem ustawy mogącej dodatkowo wyniszczać rynek pracy, podważać fundamenty ekonomiczne niezależnych przedsiębiorców i zagrozić rozwojowi edukacji w najbliższej przyszłości - mówili przedstawiciele organizacji.
Według nich 100 tys. miejsc pracy zapewniają dziś sektory gospodarki związane w szeroko pojętą branżą wydawniczą. - Lansowany przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji pomysł stworzenia tzw. otwartych zasobów publicznych czy też przygotowywany pod egidą ministerstwa edukacji projekt „darmowych” e-podręczników, to kolejny rażący przykład gdzie pod pozorem troski i pomocy najuboższym, nie tylko, że trwoniony jest kapitał narodowy jakim są, wydawcy książek, podręczników, czy twórcy najnowocześniejszych elektronicznych narzędzi edukacyjnych - twierdzą eksperci Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Ich zdaniem jest to też prosta droga do obciążenia rodziców jeszcze większymi kosztami edukacji dzieci, a w dalszej perspektywie, do wyniszczenia polskiej nauki.
Podkreślają, że e-podręczniki, których rozdawnictwo rząd chce finansować pieniędzmi podatnika, to w rzeczywistości zwykłe podręczniki, tyle, że wymagają jeszcze większego wkładu pracy wydawniczej, ale też odpowiedniej infrastruktury.
- Rząd zamiast koncentrować swoje wysiłki na zapewnieniu łączy i sprzętu koniecznego do obsługiwania platform do e-learningu, koncentruje się na tym co już jest tworzone i oferowane przez prywatne firmy. Z pieniędzy podatnika chce tworzyć konkurencję dla wydawców, księgarzy. Koszty sprzętu i łączy zostawia samorządom i rodzicom. I jak to już wielokrotnie bywało, to co darmowe okaże się znacznie droższe. Żeby móc korzystać z darmowych podręczników, rząd będzie musiał nakazać rodzicom kupowanie sprzętu, a samorządom zapewnianie łączy w szkołach. Cały proces został postawiony na głowie. Równie dobrze państwo mogłoby za darmo rozdawać dzieciom stroje i kapcie, ale rodzicom kazać kupować ławki i tablice - stwierdzają autorzy opinii.
Ich zdaniem ministerialny projekt godzi jednocześnie w kilka sektorów gospodarki: wydawców, dystrybutorów hurtowych i detalicznych książek, przemysł poligraficzny oraz papierniczy które w sumie generują sporo ponad 40 mld zł przychodów. To blisko 3 proc. polskiego PKB. Dla niektórych z tych branż np. wydawców edukacyjnych i naukowych, czy hurtowych dystrybutorów książek szkolnych rządowe rozwiązania są prostą drogą do bankructwa. Tymczasem przychody wydawców edukacyjnych oraz tych zajmujących się literaturą naukową w 2011 r. wyniosły 1,8 mld, zł, zaś branża hurtowej dystrybucji tych treści wygenerowała przychód na poziomie 1,6 mld zł. W sumie tylko te dwie branże dały przychód krajowej gospodarce na poziomie 3,4 mld zł. Do tego należy doliczyć przychody firm, które z nimi kooperują (poligrafia, branża papiernicza), oraz autorów.
Związek Przedsiębiorców i Pracodawców dostrzegając niewątpliwe korzyści z otwierania publicznego dostępu do zasobów kultury, edukacji i nauki oraz cyfryzacji edukacji podkreśla jednocześnie, że wprowadzenie rządowych propozycji bezpłatnego udostępniania zasobów intelektualnych czy finansowanie z budżetu podręczników dla szkół może spowodować, że sektor wydawniczy upodobni się do obszarów, w których ingerencja rządu doprowadza do katastrofalnych skutków, takich jak służba zdrowia, czy koleje. Pomysły rządu zmierzają w prostej linii do przejęcia przez państwo całych gałęzi gospodarek i eliminacji z nich praw rynku i przedsiębiorców.
- Poważne uderzenie w rynek wydawniczy i kooperujące z nim branże, jakie spowodować mogą nieprzemyślane koncepcje rządu może oznaczać uszczuplenie PKB nawet o kilkadziesiąt miliardów złotych i utratę dziesiątków tysięcy miejsc pracy - stwierdzili uczestnicy konferencji.
ZPP zwraca przede wszystkim uwagę, że działania administracji wskazują na niebezpieczną tendencję przejmowania przez rząd gałęzi gospodarki i eliminacji z niej zasad wolnego rynku i przedsiębiorców. - Co dzisiaj dotyczy np. wydawców, jutro może spotkać np. producentów komercyjnego oprogramowania, które rząd postanowi stworzyć za unijne fundusze i udostępnić za darmo. W warunkach dekoniunktury i zapaści na rynku pracy to zamach na wolny rynek - stwierdza organizacja.
Biznes wydawniczy obawia się otwartych zasobów
Sto tysięcy nowych bezrobotnych, PKB mniejszy o 3 procent i możliwy upadek 15 tysięcy firm. Takie mogą być skutki stworzenia otwartych zasobów publicznych - alarmuje Związek Przedsiębiorców i Pracodawców.