Od sobotniego popołudnia lotnisko dla tanich linii w Modlinie nie przyjmuje pasażerskich boeingów i airbusów. Betonowe końcówki pasa startowego (łącznie to 1000 metrów) zostały zamknięte przez nadzór budowlany. Czynna jest jedynie środkowa, asfaltowa część o długości 1,5 km, a to wystarczy tylko dla awionetek. Więcej:
Zamknięcie pasa to ogromne problemy dla podróżnych. W sobotę dziesiątki wściekłych pasażerów czekały w terminalu na autobusy, które miały ich przewieźć na Okęcie, gdzie przekierowano loty.
WizzAir jeszze przez aferą z pasem startowym ogłosił, że loty na czas świąteczno-noworoczny - od 18 grudnia do 6 stycznia - przenosi na Okęcie. Miał dość odwoływania i przekierowania lotów z powodu częstych mgieł w Modlinie. WizzAir był wściekły, że lotnisko wciąż nie ma systemu ILS, który wspomaga lądowanie w czasie gorszej widzialności. Przewoźnik twierdził, że port obiecał uruchomić go od października tego roku, lotnisko odpowiadało, że w kontraktach nic takiego nie zapisano, a ILS zacznie działać wiosną. Mimo to WizzAir zażądał od władz portu, by pokryły jego straty spowodowane brakiem system ILS, które wycenił na 8 mln zł.
Teraz, po zamknięcia pasa startowego w Modlinie, można spodziewać się o wiele większej fali roszczeń. Przewoźnicy zażądają zapewne od portu pokrycia kosztów wyższych opłat lotniskowych na Okęciu i dowozu tam podróżnych autokarami. Straty będą miały także punkty handlowe w terminalu oraz przewoźnik autobusowy do lotniska. Sam port w Modlinie już wycenia utracone zyski spowodowane brakiem wpływów z opłat lotniskowych na ok. 180 tys. zł dziennie. Prezes lotniska zapowiada, że te wszystkie roszczenia będą skierowane do firmy Erbud.
Źródło: Gazeta Wyborcza