Praktyka u progu

Dominika  Kaczmarek
,  aplikantka  radcowska  pierwszego  roku z Warszawy, nie wie jeszcze, co będzie robić, gdy zostanie radcą prawnym. Niedawno skończyła studia i pracuje w biurze prawnym jednej z ogólnokrajowych  telewizji. Zajmuje się tam obsługą prawną spółki   i  wszystkim, co w takim  dużym  organizmie  gospodarczym  może  od strony   prawnej się zdarzyć. Rozpoczęła aplikację,  bo  chce  w  przyszłości  zostać radcą   prawnym,  ale  twierdzi, że za wcześnie   jeszcze  na  deklaracje,  czy  po  uzyskaniu uprawnień  radcowskich zdecyduje  się na  pozostanie  w  obecnym  miejscu,  czy   założy własną kancelarię. 
Ma możliwość przyglądania się realiom   w tych dwóch sferach, ponieważ patrona   ma z kancelarii, ale na co dzień współpracuje z radcami prawnymi w firmie.  
–  Mogę  obserwować  ich  pracę,  wiele   rzeczy  robimy  wspólnie,  mam  do  kogo   zwrócić się po radę – mówi. I dodaje, że   praktykę  może  nabyć  właśnie  tam,  bo   w tym roczniku aplikacji, do którego na-  leży (wielki nabór z 2009 roku), jest o to   bardzo trudno.  

Znacznie  bardziej  zdecydowany  jest   Michał  Kosiarski.  Między  innymi  dlatego,  że  ma  już  spore  doświadczenie   zawodowe.  Pracę  rozpoczął  tuż  po  studiach  w  2001  roku  w  redakcji  „Gazety   Prawnej”,  skąd  w  2005  r.  przeszedł  do   „żółtych   stron”   „Rzeczpospolitej”.   Był   dziennikarzem  prawnym.  Pisał  głównie   o  nieruchomościach  i  prawie  gospodarczym, chodził na rozprawy do Sądu Najwyższego,  NSA,  sądu  apelacyjnego.  Jak   wspomina,  był  na  około  tysiącu  spraw,   przygotowując z każdej relację do gazety.  
–  Za  każdym  razem  trzeba  uważnie   przysłuchiwać  się  przebiegowi  rozprawy,   potem   wyrokowi   i   uzasadnieniu.   Niestety,  trzeba  notować  ze  słuchu,  bo   przecież pisemne uzasadnienie dostępne   jest z reguły za jakiś czas. Czasem trzeba   dopytać jeszcze o coś sędziego – niektórzy  są  na  to  otwarci  –  porozmawiać  ze   stronami  i  ich  pełnomocnikami.  Nieraz   po  powrocie  do  redakcji  konieczne  jest   sprawdzenie  czegoś  w  kodeksie,  zajrzenie  do  orzecznictwa.  Napisanie  takiego   artykułu  z  sądu  wymaga  sporo  wysiłku,   no i zwykle jest to interesujący prawniczy kazus – opowiada Michał Kosiarski.  
Do tego w ramach obowiązków redakcyjnych miał przydzieloną swoją tematykę (nieruchomości i prawo konsumenckie),  musiał  śledzić  wszystkie  dotyczące   jej  nowości,  czytać  ustawy,  docierać  do   projektów itd.  
–  To  był  rodzaj  praktyki  prawniczej   –  mówi  dziś  z  perspektywy  aplikanta   i konsultanta prawnego. W ramach zarejestrowanej działalności świadczy pomoc   prawną, ale także szersze usługi konsultacyjne związane z problemami prawny-  mi i biznesowymi. To przede wszystkim sprawy o charakterze administracyjnym,   szczególnie  związane  z  budownictwem   i nieruchomościami.  – W tych dziedzinach jest dla prawników, zarówno dla tych z uprawnieniami,   jak  i  tych  bez,  wielkie  pole  do  działania – mówi. I podaje przykłady, którymi   obecnie się zajmuje. Np. sprawą związaną z samowolą budowlaną, porządkowaniem statusu lokalnej drogi, którą właściciele  domów  jednorodzinnych  wydzielili   ze swoich działek, potem przejęła to gmina, a teraz nie wiadomo, czyje to jest.
– Ci ludzie sami nigdy by tego nie rozwikłali – komentuje. Jak podkreśla, taka działalność nie wymaga uprawnień radcowskich,  ale  planuje  ją  kontynuować,   być może z pewnym rozszerzeniem, gdy   już będzie radcą prawnym.   Zresztą już teraz chętnie sięga w nowe   dla  siebie  obszary.  To  Michał  Kosiarski   przeprowadził tę głośną niedawno sprawę,  w  wyniku  której  muzea  znoszą  powszechnie dotychczas stosowane zakazy   fotografowania eksponatów (albo pobierania za to opłaty).  
–  Zdenerwowałem  się  kiedyś  na  taką   sytuację  w  pewnym  muzeum  i  postanowiłem  z  tym  powalczyć  –  wspomina. Skutkiem  jest  zakazujący  takich  praktyk  wyrok  Sądu  Ochrony  Konkurencji   i  Konsumentów  oraz  wpis  do  prowadzonego  przez  UOKiK  rejestru  klauzul zakazanych. Michał Kosiarski uważa, że   prawnicy  powinni  taką  aktywność  podejmować i reagować na sytuacje uciążliwe dla wszystkich lub naruszające prawa wielu ludzi. – Zwykły człowiek sobie z  tym  nie  poradzi, ale  fachowiec  może wygrać taką batalię  z pożytkiem dla wszystkich – mówi. Zgadza się też z argumentem, że takie akcje mogą również być przyczynkiem do przyszłych specjalizacji prawniczych.  

Może urząd 

Michał  Kosiarski,  mimo  że  jest  dopiero   na pierwszym roku aplikacji, doskonale   wie,  co  chce  robić  po  jej  zakończeniu.   Katarzyna  Klech  z  Lublina  jest  już  na   czwartym  roku  i  intensywnie  przygotowuje  się  do  egzaminu  zawodowego,  ale   jeszcze  nie  ma  pewności  co  do  wyboru  wariantu  przyszłej  kariery.  Chociaż,   jak  mówi,  układa  sobie  różne  scenariusze.  Obecnie  pracuje  w  Departamencie   Europejskiego   Funduszu   Społecznego   w lubelskim Urzędzie Marszałkowskim.   Ta   praca   wymaga   znajomości   prawa   i  związana  jest  z  jego  stosowaniem,  ale   w dość ograniczonym zakresie, bo tylko   w  odniesieniu  do  przepisów  europejskich  i  krajowych  dotyczących  unijnych   funduszy.  
– To trochę za wąsko jak na standardy   obowiązujące radcę prawnego i program   aplikacji  –  mówi.  Dlatego  stara  się  jak   najbardziej  angażować  we  współpracę   ze  swoim  patronem,  którym  jest  radca   z kancelarii świadczącej znacznie szerszy   zakres usług prawnych.  
Po uzyskaniu uprawnień radcowskich   pani  Katarzyna  chciałaby  specjalizować   się w prawie europejskim i ewentualnie   w  prawie  pracy,  ale  pozostania  w  miejscu,  w  którym  obecnie  pracuje,  raczej   sobie nie wyobraża. Głównie ze względu   na wspomniany wąski zakres zagadnień   prawnych.  
Rozważa kilka wariantów przyszłej aktywności  zawodowej,  ale  najpoważniej   dwa: praca w jakimś urzędzie albo własna  kancelaria.  –  Kancelaria   to   większa   swoboda,   możliwość  wybrania  sobie  specjalizacji, szansa  na  rozwinięcie  skrzydeł.  Ale  też   ryzyko,  że  się  nie  powiedzie,  konieczność  brania  na  siebie  całej  odpowiedzialności. Praca etatowa w instytucji to   stabilizacja,  pewność  zarobków,  ale  też   konieczność  dostosowania  się  do  obowiązujących  tam  reguł,  słuchania  poleceń szefa. Trudny dylemat – mówi.    Najlepiej   byłoby   połączyć   te   dwie   ścieżki:  kawałek  etatu  w  jakimś  urzędzie i własna kancelaria. Ale nie ma zbyt   wielkiej wiary w to, że taki komfort jest   możliwy.  Szczególnie,  że  spodziewa  się   w  najbliższych  latach  dużego  napływu   nowych adwokatów i radców prawnych   na rynek.  
–  Ja  jestem  z  tego  średniego  naboru   w 2007 roku, kiedy to na aplikacje dostało się 52 procent zdających, ale dwa lata  później przyjęto przecież w kraju prawie 11 tys. osób na wszystkie aplikacje. Trzeba szybko instalować się na rynku, zanim   wyleje się nań ta wielka fala – komentuje.
Z  realizacją  jednego  ze  swoich  planów Katarzyna Klech na pewno nie będzie  miała  problemów.  Chce  jako  radca   prawny  udzielać  potrzebującym  pomocy  prawnej  pro  bono. Na  pewno jakieś  lubelskie  stowarzyszenie  lub  instytucja   pomocy społecznej chętnie z takiej oferty  skorzysta. 

Obsługa gminy

Z  urzędem  chciałby  także  związać  swoją  przyszłość  zawodową  Piotr Symołon z Krakowa. Jest teraz na czwartym roku   aplikacji  radcowskiej  i  przede  wszystkim  myśli  o  tym,  by  w  przyszłym  roku   pomyślnie  zdać  egzamin  końcowy.  Ale   oczywiście  zastanawia  się  również  nad swoją przyszłością zawodową.
– Obecnie  pracuję  w  Zespole  Radców   Prawnych Urzędu Miasta Krakowa  i  przyznam,  że  jeśli  będzie  taka   możliwość, to chciałbym po skończeniu aplikacji  pozostać  w  tej 
pracy.  Przede   wszystkim dlatego, że nie jest to praca monotonna, wręcz przeciwnie, zajmuję   się  całym  spektrum  zagadnień:  spadki,   zasiedzenia, odszkodowania, ale   także  polityka mieszkaniowa,  finanse publiczne, planowanie  przestrzenne itp. Poza tym istnieje możliwość takiego ustawienia sobie czasu pracy już na etacie  radcy,  aby  można  było  również   prowadzić jeszcze jakąś własną działalność – mówi.   Jeżeli tej opcji nie da się zrealizować,   to  będzie  szukać  pracy  w  pierwszej  kolejności  w  sektorze  publicznym,  gdyż   uważa, że ma już dość duże doświadczenie  jeśli  chodzi  o  obsługę  prawną  gminy. Ale  jednocześnie  rozważa  założenie   wspólnie z dwoma kolegami z aplikacji   własnej kancelarii.  

Będę kierował działem  

Michał  Pietuszko,  aplikant  ostatniego   roku  z  Warszawy,  pracuje  w  firmie deweloperskiej  budującej  centra  handlowe  i  zarządzającej  nimi,  i  nie  myśli  na   razie  o  samodzielnej  działalności.  Jest   tam  dyrektorem  działu  prawnego  i  po   uzyskaniu  uprawnień  radcowskich  zamierza  pozostać  na  tym  stanowisku.  Ma nadzieję, że zda egzamin radcowski   i  cieszy  się  już  na  perspektywę  większych   możliwości   zawodowych,   jakie   mu to stworzy.  
Podkreśla  jednak,  że  z  perspektywy obecnej pracy  niewiele  to  zmieni.  Na   zajmowanym obecnie stanowisku może   pracować  także  bez  uprawnień  radcy   prawnego  i  nie  odczuwa  z  tego  tytułu większych uciążliwości.   Owszem, ma świadomość,  że  nie  może  wykonywać   wszystkich czynności prawnych w imieniu  swojego  pracodawcy,  ale polityka jego  firmy jest  taka,  że  sprawy  sądowe, których jest sporo, prowadzą kancelarie   zewnętrzne.  On  tylko  koordynuje  ich prace, uzgadnia zasady. 
–  Ale  gdy  już  będę  radcą  prawnym,   gdyby  zaszła  potrzeba  pójścia  osobiście   do  sądu,  to  nie  będzie  z  tym  żadnych   problemów  –  mówi.  Dodaje  też,  że nauka  na  aplikacji  poszerza  zakres  jego   wiedzy,  zwiększa  pewność  siebie,  zarówno wobec  problemów,  które  musi   rozwiązywać, jak i w relacjach z innymi   prawnikami.  
Michał Pietuszko zdaje sobie też sprawę  z  tego,  że  zdobycie  statusu  radcy   prawnego  istotnie  zmieni  jego  pozycję   na  rynku  usług  prawnych.  Szczególnie   gdyby kiedyś chciał albo musiał zmienić   miejsce pracy. Bierze pod uwagę ewentualną pracę na swoim, ale nie zamierza się  spieszyć  z  taką  decyzją.  Z obecnej   pracy  jest  bardzo  zadowolony,  a  jednocześnie  wie,  że  założenie  własnej kancelarii nie jest oczywistym patentem na   sukces.  
–  Mam  kolegów,  którzy  wybrali  taką  drogę i nie wszyscy są z tego zadowoleni – mówi.  Z rozmów Michała Pietuszki z kolegami  z  aplikacji  wynika,  że  dzisiaj  wśród młodych prawników dominuje   raczej   takie  podejście, by po  ukończeniu aplikacji kontynuować pracę i rozwój zawodowy w dotychczasowym miejscu pracy. –  Oczywiście  częściej  taką  postawę prezentują osoby, które   już   pracują   w dobrej kancelarii albo w rozwijającym się przedsiębiorstwie i uważają swój wybór za właściwy – mówi.   

Zadania uzgodnione 

Michał Badura niedawno zdał egzamin   radcowski,   mieszka   w   Mysłowicach,   pracuje   w   kancelarii   Ślązak,   Zapiór   i   Wspólnicy   Kancelaria   Adwokatów i Radców Prawnych w Katowicach. Jest  tam  od   zakończenia  studiów prawniczych w 2003 r., więc – jak podkreśla – rozpoczynając w 2006 r. aplikację miał już stosunkowo długi staż pracy w kancelarii. –  Na  mniej  więcej  rok  przed  terminem egzaminu  końcowego odbyłem ze wspólnikami  kancelarii rozmowę, w trakcie której złożyliśmy sobie wstępne  deklaracje woli  kontynuowania współpracy  po  uzyskaniu  przeze  mnie uprawnień zawodowych. Dzięki  temu, przygotowując się do  egzaminu,  nie byłem  zmuszony  do absorbującego  poszukiwania  nowego  miejsca  zatrudnienia czy  też  przygotowywania  do własnej  działalności. Mogłem  też  rozwijać swą wiedzę i umiejętności  praktyczne w dziedzinie prawa, w której się specjalizuję, czyli w prawie zamówień publicznych – opowiada.
Po uzyskaniu  informacji o pozytywnym wyniku egzaminu radcowskiego uzgodnił  z  właścicielami  kancelarii  ramowe  zasady  dalszej  współpracy, które mają  być  sfinalizowane i zacząć funkcjonować od dnia złożenia przez nowego radcę ślubowania.  – Zakładają one, że rozpocznę prowadzenie  własnej  działalności  gospodarczej, współpracując  jednocześnie  ściśle  z  moim  dotychczasowym  pracodawcą  i  korzystając  aktywnie  z  jego  renomy   oraz   zasobów   organizacyjnych. Taki   układ pozwoli mi na korzystanie z przywilejów,  jakimi  cieszą  się  przedsiębiorcy,  a  jednocześnie  zapewni  niezbędną   stabilizację. Będę  mógł  także  utrzymać   praktykę we  wspomnianej   wcześniej   specjalizacji – tłumaczy Michał Badura.  Zdecydował się na takie rozwiązanie, ponieważ  uważa,  że  w  obecnej  sytuacji   na rynku usług prawniczych zakładanie zupełnie  niezależnej  własnej  kancelarii   wiąże  się  z  dużym  ryzykiem  i  jest  uzasadnione jedynie wtedy, jeżeli od samego początku rozpoczynający działalność   radca prawny dysponuje jednym lub kilkoma  stałymi  klientami,  zapewniającymi mu regularne przychody.
– O to zaś obecnie niełatwo – komentuje. I podkreśla, że ma świadomość, iż  z  naturalnych  względów  zakres  wydatków na marketing, na jakie może pozwolić  sobie  początkujący  przedsiębiorca,   jest zazwyczaj mniejszy niż w przypadku kancelarii  o  ustabilizowanej  pozycji  na   rynku. 

Zostanę w kancelarii 

Także Bartłomiej Flak, pracujący w krakowskiej kancelarii Budzowska Fiutowski  i  Partnerzy  Radcowie  Prawni,  ma   świadomość,  że  rynek  usług  prawnych   w Polsce staje się coraz trudniejszy. – Mamy dużą konkurencję, która cały  czas rośnie. Z roku na rok przybywa coraz więcej uprawnionych do wykonywania  zawodu.  Każdy  aplikant  musi  więc   podjąć  decyzję, co dalej  po  uzyskaniu   uprawnień i wejściu do zawodu – mówi. Jego  zdaniem  rozwiązań  jest  kilka.   Można  założyć  własną  kancelarię,  podjąć  współpracę  z dotychczasową,  gdzie   zdobywało  się  szlify,  podjąć  zatrudnienie w organach administracji, pracować   jako tzw. in-house w przedsiębiorstwie.  
– Wszystko zależy od miejsca, w którym dany aplikant  zamierza  pozostać   po zdobyciu uprawnień, jak również od   indywidualnych predyspozycji. Osobiście   nie   wyobrażam sobie sytuacji, w której każdy podejmie decyzję o rozpoczęciu  własnej  działalności  w  formie   kancelarii.  Nie  każdemu  bowiem  odpowiada  taki  rodzaj  zaistnienia  w  zawodzie.  Część  osób  preferuje  pracę na etacie, czy  to  w  firmie,  czy  też  instytucji  państwowej  –  tłumaczy.  Zwraca  też uwagę, jak inni aplikanci, że istotny  jest czynnik ekonomiczny. Prowadzenie własnej kancelarii wiąże się z określonymi  kosztami,  które  w  pierwszym  okresie mogą przerosnąć  przychód. Jego zdaniem, dla wielu aplikantów może to mieć pierwszorzędne znaczenie przy podejmowaniu decyzji.  
– Wydaje mi się, że jednym ze sposobów zaistnienia na rynku, oprócz oczywiście   profesjonalizmu   oczekiwanego   przez  każdego  klienta,  jest  specjalizacja. Najczęściej 
wygląda  to  tak,  że  już   podczas   aplikacji   prawnik  dokonuje wyboru dziedziny  specjalizacji, czasami  nawet  bardzo  wąskiej. Z  kolei  taka specjalizacja  ma  raczej  w  mojej  ocenie  większą  rację  bytu  w  dużych miastach, gdzie rynek usług prawnych jest zdecydowanie większy. Z usługami prawnymi  jest tak, jak z pozostałymi: aby odnieść sukces, należy znaleźć niszę na rynku –  twierdzi Bartłomiej Flak. W jego ocenie   zdobycie  statusu  radcy  prawnego  nie   jest  równoznaczne  ze  zmianą  miejsca  pracy. 
– Wiele osób pozostanie jednak przy   dotychczasowej  formule. Część natomiast  bez  wątpienia  podejmie  decyzję  o  założeniu  własnych  kancelarii, może nawet od razu o pewnym profilu specjalizacji.  Jedno  jest  pewne,  reguły  gry  wyznacza rynek.  My  natomiast  musimy  się  do  tych  reguł  dostosować   – komentuje.

Zaproszony do współpracy 

Również Anita Świetlikowska z Gdyni planuje pozostać na stałe  w  kancelarii, w której obecnie pracuje jako aplikantka.  –  Jestem  na  czwartym  roku,  więc  podjęcie  decyzji  o dalszej  drodze  zawodowej jest blisko. W Kancelarii  Adwokackiej  Tomasz  Kopoczyński   w Gdyni, gdzie pracuję, aplikanci, którzy przepracowali dla niej dłuższy czas,  wykazują  duże  zaangażowanie  w  prowadzone sprawy,  mają  szeroką  wiedzę  i zdolności  personalne,  m.in.  potrafią dobrze  komunikować  się  z  klientami, są  zapraszani do dalszej  współpracy – opowiada. 
Z reguły następuje to poprzez założenie  przez  nowo  upieczonego  radcę  lub adwokata  własnej działalności gospodarczej i podpisanie umowy o współpracę. Zdaniem Anity Świetlikowskiej, największymi atutami takiego rozwiązania jest to, że można pozostać w znanym sobie  środowisku, obsługiwać  nadal  tych samych  klientów,  z  którymi  zostały  już   wypracowane dobre  relacje,  oraz  pozyskać nowych instytucjonalnych klientów i ich obsługiwać. – Ich zdobycie byłoby praktycznie niemożliwe  przez  prawnika  prowadzącego jednoosobową działalność, bez  renomy, bez odpowiedniej liczby ekspertów, posiadanych referencji – podkreśla. Co do zatrudnienia na etacie, to wydaje się jej to korzystną opcją w przypadku, gdyby  wyżej  wymienione  rozwiązanie nie wchodziło w grę. – Znam osobiście radców prawnych,   którzy  są  zatrudnieni w  kilku  miejscach  na  ułamkowe  części  etatu  i  wykonują  pracę  zawodową  tylko  w  ten  sposób. Daje to  większą stabilność finansową, bez  ryzyka   wynikającego z  prowadzenia działalności  gospodarczej, oraz  możliwość   korzystania   z  urlopu,  zwolnienia  lekarskiego bez konieczności podporządkowywania się koniunkturze  w  prowadzonej  działalności  gospodarczej  –  wyjaśnia  Anita  Świetlikowska.  Chce   się   specjalizować w   prawie  własności przemysłowej i prawie autorskim.  – W szczególności  przedmiotem  mojego zainteresowania jest komercjalizacja   wynalazków  stworzonych przez   naukowców, pracowników uczelni wyższych,  w  tym  m.in.  poprzez  tworzenie spółek  typu  spin-off . Szansę  zgłębienia  tej  tematyki  już  miałam  dzięki  kancelarii,  w  której  pracuję, i obsłudze  podmiotów z sektora szkolnictwa wyższego i nauki.

Może po rosyjsku 

Anna  Jurczyk  także  ma  już  pracę  –   w Urzędzie Miasta Żory na Śląsku. Pracuje tam w Wydziale Skarbu Miasta, na stanowisku, które  wymaga  wykształcenia prawniczego.
– Zajmuję się w przeważającej mierze  prawem związanym z nieruchomościami: postępowaniami o zasiedzenie, komunalizacją,  ujawnianiem  w  księgach   wieczystych prawa własności nieruchomości  Skarbu  Państwa  oraz  jednostek samorządu  terytorialnego i generalnie  porządkowaniem stanów  prawnych  nieruchomości,  ale  także  wywłaszczeniami. Uczestniczę  też  w  postępowaniach  sądowych, jeśli  dotyczą  nieruchomości,  w  postępowaniach  o  zwrot   wywłaszczonych    nieruchomości  itp.   – wylicza. Odpowiada jej ta praca, więc swoją zawodową przyszłość wiąże, przynajmniej   w  części,  z  pracą w  Zespole  Radców Prawnych Urzędu Miasta Żory. 
–  W  zespole  tym  pracują  radcowie   prawni o niesamowitym zakresie wiedzy   i  doświadczenia  zawodowego,  dlatego   perspektywa  pracy  w  tak  wykwalifikowanym  gronie  będzie  dla  mnie  dużym   wyzwaniem  i  przyczyni  się  do  rozwoju   osobistego – przekonuje.  Nie  chce  jednak  ograniczać  się  wyłącznie  do  jednego  miejsca  pracy. Zamierza podjąć także współpracę z istniejącą  już  Kancelarią  Prawniczą  Iustitia, której siedziba mieści się w Żorach, ale   ma być przeniesiona do Katowic.
–  Będzie  ją  tworzyć  pięcioro  młodych prawników. Jeden z nas już zdobył   uprawnienia radcy prawnego, a czworo pozostałych, w  tym  ja, składało  równocześnie  egzamin  radcowski  po aplikacji  odbytej  przy OIRP w  Katowicach   i  oczekujemy  na  ślubowanie  i  wpis  na listę  radców  prawnych.  Jesteśmy  zdeterminowani  i  wierzymy,  że  stworzymy fantastyczne miejsce pracy, chociaż zdajemy sobie sprawę z zagrożeń w obecnej   sytuacji panującej na rynku usług prawnych – deklaruje Anna Jurczyk. Jeśli chodzi o specjalizację, to pracowała już w kilku miejscach i zajmowała się zagadnieniami  z zakresu  różnych dziedzin  prawa. Stwierdza  jednak, że prawo administracyjne  i  problematyka  gospodarki  nieruchomościami  odpowiadają  jej  szczególnie. Jest  jednak otwarta  na  pogłębianie  wiedzy  w  innych dziedzinach i jeśli pojawia się problem  z  innego  zakresu,  to  chętnie  go   zgłębia.  
–  Bardzo  lubię  pracę  na  sali  sądowej. Jest to  zdecydowanie najciekawsza część pracy radcy prawnego, gdyż trzeba  się  wykazać  wiedzą,  erudycją,  pewnością siebie, obyciem, staje się w końcu  przed  sędziami,  profesjonalistami   – twierdzi.   Anna  Jurczyk  podkreśla,  że  stara  się   także  poszerzać  wiedzę  w  innych dziedzinach.  Studiuje  bowiem  filologię rosyjską  na specjalności   język   rosyjski  w biznesie i turystyce. –  Moja  praca  licencjacka w  języku   rosyjskim  będzie  dotyczyć  prawa  rosyjskiego i  polskiego.  Moim  marzeniem jest połączenie w przyszłości pracy radcy  prawnego  i  filologa,  może  tłumacza. A  może  praca  z  klientami  rosyjskojęzycznymi... Kto wie? 

Krzysztof Sobczak 

Artykuł ukazał się w miesięczniku "Kancelaria" nr 12/2010