Praktyka u progu
Dominika Kaczmarek, aplikantka radcowska pierwszego roku z Warszawy, nie wie jeszcze, co będzie robić, gdy zostanie radcą prawnym. Niedawno skończyła studia i pracuje w biurze prawnym jednej z ogólnokrajowych telewizji. Zajmuje się tam obsługą prawną spółki i wszystkim, co w takim dużym organizmie gospodarczym może od strony prawnej się zdarzyć. Rozpoczęła aplikację, bo chce w przyszłości zostać radcą prawnym, ale twierdzi, że za wcześnie jeszcze na deklaracje, czy po uzyskaniu uprawnień radcowskich zdecyduje się na pozostanie w obecnym miejscu, czy założy własną kancelarię.
Ma możliwość przyglądania się realiom w tych dwóch sferach, ponieważ patrona ma z kancelarii, ale na co dzień współpracuje z radcami prawnymi w firmie.
– Mogę obserwować ich pracę, wiele rzeczy robimy wspólnie, mam do kogo zwrócić się po radę – mówi. I dodaje, że praktykę może nabyć właśnie tam, bo w tym roczniku aplikacji, do którego na- leży (wielki nabór z 2009 roku), jest o to bardzo trudno.
Znacznie bardziej zdecydowany jest Michał Kosiarski. Między innymi dlatego, że ma już spore doświadczenie zawodowe. Pracę rozpoczął tuż po studiach w 2001 roku w redakcji „Gazety Prawnej”, skąd w 2005 r. przeszedł do „żółtych stron” „Rzeczpospolitej”. Był dziennikarzem prawnym. Pisał głównie o nieruchomościach i prawie gospodarczym, chodził na rozprawy do Sądu Najwyższego, NSA, sądu apelacyjnego. Jak wspomina, był na około tysiącu spraw, przygotowując z każdej relację do gazety.
– Za każdym razem trzeba uważnie przysłuchiwać się przebiegowi rozprawy, potem wyrokowi i uzasadnieniu. Niestety, trzeba notować ze słuchu, bo przecież pisemne uzasadnienie dostępne jest z reguły za jakiś czas. Czasem trzeba dopytać jeszcze o coś sędziego – niektórzy są na to otwarci – porozmawiać ze stronami i ich pełnomocnikami. Nieraz po powrocie do redakcji konieczne jest sprawdzenie czegoś w kodeksie, zajrzenie do orzecznictwa. Napisanie takiego artykułu z sądu wymaga sporo wysiłku, no i zwykle jest to interesujący prawniczy kazus – opowiada Michał Kosiarski.
Do tego w ramach obowiązków redakcyjnych miał przydzieloną swoją tematykę (nieruchomości i prawo konsumenckie), musiał śledzić wszystkie dotyczące jej nowości, czytać ustawy, docierać do projektów itd.
– To był rodzaj praktyki prawniczej – mówi dziś z perspektywy aplikanta i konsultanta prawnego. W ramach zarejestrowanej działalności świadczy pomoc prawną, ale także szersze usługi konsultacyjne związane z problemami prawny- mi i biznesowymi. To przede wszystkim sprawy o charakterze administracyjnym, szczególnie związane z budownictwem i nieruchomościami. – W tych dziedzinach jest dla prawników, zarówno dla tych z uprawnieniami, jak i tych bez, wielkie pole do działania – mówi. I podaje przykłady, którymi obecnie się zajmuje. Np. sprawą związaną z samowolą budowlaną, porządkowaniem statusu lokalnej drogi, którą właściciele domów jednorodzinnych wydzielili ze swoich działek, potem przejęła to gmina, a teraz nie wiadomo, czyje to jest.
– Ci ludzie sami nigdy by tego nie rozwikłali – komentuje. Jak podkreśla, taka działalność nie wymaga uprawnień radcowskich, ale planuje ją kontynuować, być może z pewnym rozszerzeniem, gdy już będzie radcą prawnym. Zresztą już teraz chętnie sięga w nowe dla siebie obszary. To Michał Kosiarski przeprowadził tę głośną niedawno sprawę, w wyniku której muzea znoszą powszechnie dotychczas stosowane zakazy fotografowania eksponatów (albo pobierania za to opłaty).
– Zdenerwowałem się kiedyś na taką sytuację w pewnym muzeum i postanowiłem z tym powalczyć – wspomina. Skutkiem jest zakazujący takich praktyk wyrok Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz wpis do prowadzonego przez UOKiK rejestru klauzul zakazanych. Michał Kosiarski uważa, że prawnicy powinni taką aktywność podejmować i reagować na sytuacje uciążliwe dla wszystkich lub naruszające prawa wielu ludzi. – Zwykły człowiek sobie z tym nie poradzi, ale fachowiec może wygrać taką batalię z pożytkiem dla wszystkich – mówi. Zgadza się też z argumentem, że takie akcje mogą również być przyczynkiem do przyszłych specjalizacji prawniczych.
Może urząd
Michał Kosiarski, mimo że jest dopiero na pierwszym roku aplikacji, doskonale wie, co chce robić po jej zakończeniu. Katarzyna Klech z Lublina jest już na czwartym roku i intensywnie przygotowuje się do egzaminu zawodowego, ale jeszcze nie ma pewności co do wyboru wariantu przyszłej kariery. Chociaż, jak mówi, układa sobie różne scenariusze. Obecnie pracuje w Departamencie Europejskiego Funduszu Społecznego w lubelskim Urzędzie Marszałkowskim. Ta praca wymaga znajomości prawa i związana jest z jego stosowaniem, ale w dość ograniczonym zakresie, bo tylko w odniesieniu do przepisów europejskich i krajowych dotyczących unijnych funduszy.
– To trochę za wąsko jak na standardy obowiązujące radcę prawnego i program aplikacji – mówi. Dlatego stara się jak najbardziej angażować we współpracę ze swoim patronem, którym jest radca z kancelarii świadczącej znacznie szerszy zakres usług prawnych.
Po uzyskaniu uprawnień radcowskich pani Katarzyna chciałaby specjalizować się w prawie europejskim i ewentualnie w prawie pracy, ale pozostania w miejscu, w którym obecnie pracuje, raczej sobie nie wyobraża. Głównie ze względu na wspomniany wąski zakres zagadnień prawnych.
Rozważa kilka wariantów przyszłej aktywności zawodowej, ale najpoważniej dwa: praca w jakimś urzędzie albo własna kancelaria. – Kancelaria to większa swoboda, możliwość wybrania sobie specjalizacji, szansa na rozwinięcie skrzydeł. Ale też ryzyko, że się nie powiedzie, konieczność brania na siebie całej odpowiedzialności. Praca etatowa w instytucji to stabilizacja, pewność zarobków, ale też konieczność dostosowania się do obowiązujących tam reguł, słuchania poleceń szefa. Trudny dylemat – mówi. Najlepiej byłoby połączyć te dwie ścieżki: kawałek etatu w jakimś urzędzie i własna kancelaria. Ale nie ma zbyt wielkiej wiary w to, że taki komfort jest możliwy. Szczególnie, że spodziewa się w najbliższych latach dużego napływu nowych adwokatów i radców prawnych na rynek.
– Ja jestem z tego średniego naboru w 2007 roku, kiedy to na aplikacje dostało się 52 procent zdających, ale dwa lata później przyjęto przecież w kraju prawie 11 tys. osób na wszystkie aplikacje. Trzeba szybko instalować się na rynku, zanim wyleje się nań ta wielka fala – komentuje.
Z realizacją jednego ze swoich planów Katarzyna Klech na pewno nie będzie miała problemów. Chce jako radca prawny udzielać potrzebującym pomocy prawnej pro bono. Na pewno jakieś lubelskie stowarzyszenie lub instytucja pomocy społecznej chętnie z takiej oferty skorzysta.
Obsługa gminy
Z urzędem chciałby także związać swoją przyszłość zawodową Piotr Symołon z Krakowa. Jest teraz na czwartym roku aplikacji radcowskiej i przede wszystkim myśli o tym, by w przyszłym roku pomyślnie zdać egzamin końcowy. Ale oczywiście zastanawia się również nad swoją przyszłością zawodową.
– Obecnie pracuję w Zespole Radców Prawnych Urzędu Miasta Krakowa i przyznam, że jeśli będzie taka możliwość, to chciałbym po skończeniu aplikacji pozostać w tej
pracy. Przede wszystkim dlatego, że nie jest to praca monotonna, wręcz przeciwnie, zajmuję się całym spektrum zagadnień: spadki, zasiedzenia, odszkodowania, ale także polityka mieszkaniowa, finanse publiczne, planowanie przestrzenne itp. Poza tym istnieje możliwość takiego ustawienia sobie czasu pracy już na etacie radcy, aby można było również prowadzić jeszcze jakąś własną działalność – mówi. Jeżeli tej opcji nie da się zrealizować, to będzie szukać pracy w pierwszej kolejności w sektorze publicznym, gdyż uważa, że ma już dość duże doświadczenie jeśli chodzi o obsługę prawną gminy. Ale jednocześnie rozważa założenie wspólnie z dwoma kolegami z aplikacji własnej kancelarii.
Będę kierował działem
Michał Pietuszko, aplikant ostatniego roku z Warszawy, pracuje w firmie deweloperskiej budującej centra handlowe i zarządzającej nimi, i nie myśli na razie o samodzielnej działalności. Jest tam dyrektorem działu prawnego i po uzyskaniu uprawnień radcowskich zamierza pozostać na tym stanowisku. Ma nadzieję, że zda egzamin radcowski i cieszy się już na perspektywę większych możliwości zawodowych, jakie mu to stworzy.
Podkreśla jednak, że z perspektywy obecnej pracy niewiele to zmieni. Na zajmowanym obecnie stanowisku może pracować także bez uprawnień radcy prawnego i nie odczuwa z tego tytułu większych uciążliwości. Owszem, ma świadomość, że nie może wykonywać wszystkich czynności prawnych w imieniu swojego pracodawcy, ale polityka jego firmy jest taka, że sprawy sądowe, których jest sporo, prowadzą kancelarie zewnętrzne. On tylko koordynuje ich prace, uzgadnia zasady.
– Ale gdy już będę radcą prawnym, gdyby zaszła potrzeba pójścia osobiście do sądu, to nie będzie z tym żadnych problemów – mówi. Dodaje też, że nauka na aplikacji poszerza zakres jego wiedzy, zwiększa pewność siebie, zarówno wobec problemów, które musi rozwiązywać, jak i w relacjach z innymi prawnikami.
Michał Pietuszko zdaje sobie też sprawę z tego, że zdobycie statusu radcy prawnego istotnie zmieni jego pozycję na rynku usług prawnych. Szczególnie gdyby kiedyś chciał albo musiał zmienić miejsce pracy. Bierze pod uwagę ewentualną pracę na swoim, ale nie zamierza się spieszyć z taką decyzją. Z obecnej pracy jest bardzo zadowolony, a jednocześnie wie, że założenie własnej kancelarii nie jest oczywistym patentem na sukces.
– Mam kolegów, którzy wybrali taką drogę i nie wszyscy są z tego zadowoleni – mówi. Z rozmów Michała Pietuszki z kolegami z aplikacji wynika, że dzisiaj wśród młodych prawników dominuje raczej takie podejście, by po ukończeniu aplikacji kontynuować pracę i rozwój zawodowy w dotychczasowym miejscu pracy. – Oczywiście częściej taką postawę prezentują osoby, które już pracują w dobrej kancelarii albo w rozwijającym się przedsiębiorstwie i uważają swój wybór za właściwy – mówi.
Zadania uzgodnione
Michał Badura niedawno zdał egzamin radcowski, mieszka w Mysłowicach, pracuje w kancelarii Ślązak, Zapiór i Wspólnicy Kancelaria Adwokatów i Radców Prawnych w Katowicach. Jest tam od zakończenia studiów prawniczych w 2003 r., więc – jak podkreśla – rozpoczynając w 2006 r. aplikację miał już stosunkowo długi staż pracy w kancelarii. – Na mniej więcej rok przed terminem egzaminu końcowego odbyłem ze wspólnikami kancelarii rozmowę, w trakcie której złożyliśmy sobie wstępne deklaracje woli kontynuowania współpracy po uzyskaniu przeze mnie uprawnień zawodowych. Dzięki temu, przygotowując się do egzaminu, nie byłem zmuszony do absorbującego poszukiwania nowego miejsca zatrudnienia czy też przygotowywania do własnej działalności. Mogłem też rozwijać swą wiedzę i umiejętności praktyczne w dziedzinie prawa, w której się specjalizuję, czyli w prawie zamówień publicznych – opowiada.
Po uzyskaniu informacji o pozytywnym wyniku egzaminu radcowskiego uzgodnił z właścicielami kancelarii ramowe zasady dalszej współpracy, które mają być sfinalizowane i zacząć funkcjonować od dnia złożenia przez nowego radcę ślubowania. – Zakładają one, że rozpocznę prowadzenie własnej działalności gospodarczej, współpracując jednocześnie ściśle z moim dotychczasowym pracodawcą i korzystając aktywnie z jego renomy oraz zasobów organizacyjnych. Taki układ pozwoli mi na korzystanie z przywilejów, jakimi cieszą się przedsiębiorcy, a jednocześnie zapewni niezbędną stabilizację. Będę mógł także utrzymać praktykę we wspomnianej wcześniej specjalizacji – tłumaczy Michał Badura. Zdecydował się na takie rozwiązanie, ponieważ uważa, że w obecnej sytuacji na rynku usług prawniczych zakładanie zupełnie niezależnej własnej kancelarii wiąże się z dużym ryzykiem i jest uzasadnione jedynie wtedy, jeżeli od samego początku rozpoczynający działalność radca prawny dysponuje jednym lub kilkoma stałymi klientami, zapewniającymi mu regularne przychody.
– O to zaś obecnie niełatwo – komentuje. I podkreśla, że ma świadomość, iż z naturalnych względów zakres wydatków na marketing, na jakie może pozwolić sobie początkujący przedsiębiorca, jest zazwyczaj mniejszy niż w przypadku kancelarii o ustabilizowanej pozycji na rynku.
Zostanę w kancelarii
Także Bartłomiej Flak, pracujący w krakowskiej kancelarii Budzowska Fiutowski i Partnerzy Radcowie Prawni, ma świadomość, że rynek usług prawnych w Polsce staje się coraz trudniejszy. – Mamy dużą konkurencję, która cały czas rośnie. Z roku na rok przybywa coraz więcej uprawnionych do wykonywania zawodu. Każdy aplikant musi więc podjąć decyzję, co dalej po uzyskaniu uprawnień i wejściu do zawodu – mówi. Jego zdaniem rozwiązań jest kilka. Można założyć własną kancelarię, podjąć współpracę z dotychczasową, gdzie zdobywało się szlify, podjąć zatrudnienie w organach administracji, pracować jako tzw. in-house w przedsiębiorstwie.
– Wszystko zależy od miejsca, w którym dany aplikant zamierza pozostać po zdobyciu uprawnień, jak również od indywidualnych predyspozycji. Osobiście nie wyobrażam sobie sytuacji, w której każdy podejmie decyzję o rozpoczęciu własnej działalności w formie kancelarii. Nie każdemu bowiem odpowiada taki rodzaj zaistnienia w zawodzie. Część osób preferuje pracę na etacie, czy to w firmie, czy też instytucji państwowej – tłumaczy. Zwraca też uwagę, jak inni aplikanci, że istotny jest czynnik ekonomiczny. Prowadzenie własnej kancelarii wiąże się z określonymi kosztami, które w pierwszym okresie mogą przerosnąć przychód. Jego zdaniem, dla wielu aplikantów może to mieć pierwszorzędne znaczenie przy podejmowaniu decyzji.
– Wydaje mi się, że jednym ze sposobów zaistnienia na rynku, oprócz oczywiście profesjonalizmu oczekiwanego przez każdego klienta, jest specjalizacja. Najczęściej
wygląda to tak, że już podczas aplikacji prawnik dokonuje wyboru dziedziny specjalizacji, czasami nawet bardzo wąskiej. Z kolei taka specjalizacja ma raczej w mojej ocenie większą rację bytu w dużych miastach, gdzie rynek usług prawnych jest zdecydowanie większy. Z usługami prawnymi jest tak, jak z pozostałymi: aby odnieść sukces, należy znaleźć niszę na rynku – twierdzi Bartłomiej Flak. W jego ocenie zdobycie statusu radcy prawnego nie jest równoznaczne ze zmianą miejsca pracy.
– Wiele osób pozostanie jednak przy dotychczasowej formule. Część natomiast bez wątpienia podejmie decyzję o założeniu własnych kancelarii, może nawet od razu o pewnym profilu specjalizacji. Jedno jest pewne, reguły gry wyznacza rynek. My natomiast musimy się do tych reguł dostosować – komentuje.
Zaproszony do współpracy
Również Anita Świetlikowska z Gdyni planuje pozostać na stałe w kancelarii, w której obecnie pracuje jako aplikantka. – Jestem na czwartym roku, więc podjęcie decyzji o dalszej drodze zawodowej jest blisko. W Kancelarii Adwokackiej Tomasz Kopoczyński w Gdyni, gdzie pracuję, aplikanci, którzy przepracowali dla niej dłuższy czas, wykazują duże zaangażowanie w prowadzone sprawy, mają szeroką wiedzę i zdolności personalne, m.in. potrafią dobrze komunikować się z klientami, są zapraszani do dalszej współpracy – opowiada.
Z reguły następuje to poprzez założenie przez nowo upieczonego radcę lub adwokata własnej działalności gospodarczej i podpisanie umowy o współpracę. Zdaniem Anity Świetlikowskiej, największymi atutami takiego rozwiązania jest to, że można pozostać w znanym sobie środowisku, obsługiwać nadal tych samych klientów, z którymi zostały już wypracowane dobre relacje, oraz pozyskać nowych instytucjonalnych klientów i ich obsługiwać. – Ich zdobycie byłoby praktycznie niemożliwe przez prawnika prowadzącego jednoosobową działalność, bez renomy, bez odpowiedniej liczby ekspertów, posiadanych referencji – podkreśla. Co do zatrudnienia na etacie, to wydaje się jej to korzystną opcją w przypadku, gdyby wyżej wymienione rozwiązanie nie wchodziło w grę. – Znam osobiście radców prawnych, którzy są zatrudnieni w kilku miejscach na ułamkowe części etatu i wykonują pracę zawodową tylko w ten sposób. Daje to większą stabilność finansową, bez ryzyka wynikającego z prowadzenia działalności gospodarczej, oraz możliwość korzystania z urlopu, zwolnienia lekarskiego bez konieczności podporządkowywania się koniunkturze w prowadzonej działalności gospodarczej – wyjaśnia Anita Świetlikowska. Chce się specjalizować w prawie własności przemysłowej i prawie autorskim. – W szczególności przedmiotem mojego zainteresowania jest komercjalizacja wynalazków stworzonych przez naukowców, pracowników uczelni wyższych, w tym m.in. poprzez tworzenie spółek typu spin-off . Szansę zgłębienia tej tematyki już miałam dzięki kancelarii, w której pracuję, i obsłudze podmiotów z sektora szkolnictwa wyższego i nauki.
Może po rosyjsku
Anna Jurczyk także ma już pracę – w Urzędzie Miasta Żory na Śląsku. Pracuje tam w Wydziale Skarbu Miasta, na stanowisku, które wymaga wykształcenia prawniczego.
– Zajmuję się w przeważającej mierze prawem związanym z nieruchomościami: postępowaniami o zasiedzenie, komunalizacją, ujawnianiem w księgach wieczystych prawa własności nieruchomości Skarbu Państwa oraz jednostek samorządu terytorialnego i generalnie porządkowaniem stanów prawnych nieruchomości, ale także wywłaszczeniami. Uczestniczę też w postępowaniach sądowych, jeśli dotyczą nieruchomości, w postępowaniach o zwrot wywłaszczonych nieruchomości itp. – wylicza. Odpowiada jej ta praca, więc swoją zawodową przyszłość wiąże, przynajmniej w części, z pracą w Zespole Radców Prawnych Urzędu Miasta Żory.
– W zespole tym pracują radcowie prawni o niesamowitym zakresie wiedzy i doświadczenia zawodowego, dlatego perspektywa pracy w tak wykwalifikowanym gronie będzie dla mnie dużym wyzwaniem i przyczyni się do rozwoju osobistego – przekonuje. Nie chce jednak ograniczać się wyłącznie do jednego miejsca pracy. Zamierza podjąć także współpracę z istniejącą już Kancelarią Prawniczą Iustitia, której siedziba mieści się w Żorach, ale ma być przeniesiona do Katowic.
– Będzie ją tworzyć pięcioro młodych prawników. Jeden z nas już zdobył uprawnienia radcy prawnego, a czworo pozostałych, w tym ja, składało równocześnie egzamin radcowski po aplikacji odbytej przy OIRP w Katowicach i oczekujemy na ślubowanie i wpis na listę radców prawnych. Jesteśmy zdeterminowani i wierzymy, że stworzymy fantastyczne miejsce pracy, chociaż zdajemy sobie sprawę z zagrożeń w obecnej sytuacji panującej na rynku usług prawnych – deklaruje Anna Jurczyk. Jeśli chodzi o specjalizację, to pracowała już w kilku miejscach i zajmowała się zagadnieniami z zakresu różnych dziedzin prawa. Stwierdza jednak, że prawo administracyjne i problematyka gospodarki nieruchomościami odpowiadają jej szczególnie. Jest jednak otwarta na pogłębianie wiedzy w innych dziedzinach i jeśli pojawia się problem z innego zakresu, to chętnie go zgłębia.
– Bardzo lubię pracę na sali sądowej. Jest to zdecydowanie najciekawsza część pracy radcy prawnego, gdyż trzeba się wykazać wiedzą, erudycją, pewnością siebie, obyciem, staje się w końcu przed sędziami, profesjonalistami – twierdzi. Anna Jurczyk podkreśla, że stara się także poszerzać wiedzę w innych dziedzinach. Studiuje bowiem filologię rosyjską na specjalności język rosyjski w biznesie i turystyce. – Moja praca licencjacka w języku rosyjskim będzie dotyczyć prawa rosyjskiego i polskiego. Moim marzeniem jest połączenie w przyszłości pracy radcy prawnego i filologa, może tłumacza. A może praca z klientami rosyjskojęzycznymi... Kto wie?
Krzysztof Sobczak
Artykuł ukazał się w miesięczniku "Kancelaria" nr 12/2010