Jestem natomiast za tym, żeby ustalony w ustawie okres między wyłonieniem w Sejmie oficjalnej listy kandydatów a głosowaniem był istotnie dłuższy. Środowiska prawnicze – akademickie i zawodowe, sędziowie konstytucyjni w stanie spoczynku, dziennikarze i organizacje pozarządowe powinni mieć czas na wszechstronne sprawdzenie kandydata, zwłaszcza merytorycznie. Dotychczasowy dorobek: orzeczenia, publikacje, apelacje i kasacje, skargi konstytucyjne, opinie prawne dla Sejmu czy Senatu – to wszystko musi być starannie zbadane, aby posłowie otrzymali dokładną informację o kandydacie. Być może posłowie powinni wybierać sędziów w tajnym głosowaniu, wtedy ich legitymacja byłaby silniejsza.
Czy jednak kandydatów nie powinny wskazywać np. rady uniwersyteckich wydziałów prawa?
Od środowisk naukowych oczekiwałbym opinii o kandydacie. Doświadczenia z powoływaniem członków Rady IPN czy rad nadzorczych publicznych radia i TV nie są zachęcające. Płonne okazały się nadzieje, że takie wybory nie wywołają kontrowersji merytorycznych i politycznych. Część rad naukowych z różnych przyczyn nie zdoła udźwignąć nałożonego przez ustawodawcę obowiązku. A nie sposób w ustawie arbitralnie przyznać tego prawa np. tylko kilku radom uniwersyteckich wydziałów prawa bez sporu o arbitralność tego doboru. Ale opinie rad o wyłonionych już kandydatach będą miały istotny walor.
Źródło: Rzeczpospolita 17.01. 2011r. Więcej >>>