Ponad cztery tysiące dokumentów z trzech prokuratur - w Pruszkowie, Warszawie i Rzeszowie - leżało na chodniku w podwarszawskim Komorowie.Nie był to worek dokumentów ani sterta papierzysk, która wypadła z ciężarówki, lecz pendrive - służący do przenoszenia danych z komputera do komputera. Znalazł go pod sklepem, na chodniku, czytelnik "Gazety Wyborczej". Obszerny zbiór plików dotyczy głośnej afery w pruszkowskim starostwie, gdzie urzędniczki mające dostęp do ksiąg wieczystych sfałszowały w nich wpisy w latach 2001-03, a następnie rozprzedały sporo cennych działek. Proces trwa.
Ponad cztery tysiące dokumentów z trzech prokuratur - w Pruszkowie, Warszawie i Rzeszowie - leżało na chodniku w podwarszawskim Komorowie.Nie był to worek dokumentów ani sterta papierzysk, która wypadła z ciężarówki, lecz pendrive - służący do przenoszenia danych z komputera do komputera. Znalazł go pod sklepem, na chodniku, czytelnik "Gazety". Skopiowane akta zawierają tysiące wrażliwych danych o setkach osób: podejrzanych i oskarżonych o najróżniejsze przestępstwa - od wypadków drogowych po pijanemu, przez znęcanie się nad rodziną, po rozboje, oszustwa, wyłudzenia. A w nich nie tylko adresy. Również informacje dotyczące zdrowia psychicznego, stanu majątkowego. Są na tym pendrivie wnioski o blillingi, są postanowienia o powołaniu biegłych, którzy mają zbadać, czy ktoś jest zdrowy psychicznie albo zażywa narkotyki.
Obszerny zbiór plików dotyczy głośnej afery w pruszkowskim starostwie, gdzie urzędniczki mające dostęp do ksiąg wieczystych sfałszowały w nich wpisy w latach 2001-03, a następnie rozprzedały sporo cennych działek. Proces trwa. - Przejrzeliśmy sporą część zawartości pendrivea. Niewielka część plików jest zabezpieczona hasłami. Nie chcieliśmy ich łamać. - Dla hakera to pestka, bo są programy, które bez zdejmowania hasła robią kopię pliku - mówi Gazecie ekspert od techniki komputerowej.
Katalogi zawierają dokumenty z lat 2004-07. Dokumenty podzielone zostały m.in. na katalogi oznaczone imionami prokuratorów (co wiemy z nagłówków lub podpisów pod dokumentami): "dominik", "paweł" "edyta", "ewa2". Dowiadujemy się wiele nie tylko o sprawach, które prowadzili, ale też o ich karierze. Bo sporo jest tu wewnętrznej korespondencji dotyczącej np. ocen służbowych, jakie przechodzą prokuratorscy adepci, czyli asesorzy. Są statystyki, z których wynika, że ponad połowa spraw, które prowadzili konkretni prokuratorzy, została umorzona.
Czy ta cała dokumentacja powinna się znaleźć na ulicy? - pyta Bogdan Wróblewski w Gazecie. Czy prokurator może zabierać akta do domu? - Nie, choć wie pan, jaka jest praktyka. W pracy brakuje czasu - mówi rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Mateusz Martyniuk. Co do tego nie ma wątpliwości, jeden z katalogów dokumentów w przenośnej pamięci nazwany został: "praca w domu". - Wszyscy prokuratorzy są pouczani, że należy tego pilnować bardziej niż własnej cnoty - komentuje Piotr Romaniuk, szef Prokuratury Rejonowej w Pruszkowie, skąd najpewniej pochodzi zguba. - Wie pan, co czeka tego prokuratora! - denerwuje się. - Sprawa karna, bo to jest naruszenie tajemnicy śledztwa!
(Źródło: GW/KW)
Akta prokuratorskie na chodniku
Ponad cztery tysiące dokumentów z trzech prokuratur - w Pruszkowie, Warszawie i Rzeszowie - leżało na chodniku w podwarszawskim Komorowie.Nie był to worek dokumentów ani sterta papierzysk, która wypadła z ciężarówki, lecz pendrive - służący do przenoszenia danych z komputera do komputera. Znalazł go pod sklepem, na chodniku, czytelnik "Gazety Wyborczej". Obszerny zbiór plików dotyczy głośnej afery w pruszkowskim starostwie, gdzie urzędniczki mające dostęp do ksiąg wieczystych sfałszowały w nich wpisy w latach 2001-03, a następnie rozprzedały sporo cennych działek. Proces trwa.