Podczas zjazdu adwokatury działacze tego samorządu dyskutowali, co oczywiste, o najważniejszych problemach swego środowiska. Nie mogło więc zabraknąć także pytania o ewentualną fuzję zawodów adwokata i radcy prawnego. Padła też na nie odpowiedź - po raz kolejny palestra mówi nie!
Ta dyskusja toczy się od lat i ma dość typowy przebieg. Co jakiś czas, przeważnie ze środowiska radów prawnych pada pytanie o sens utrzymywania podziału zawodu na dwie kategorie. Argumenty przywoływane dla uzasadnienia ewentualnej fuzji też się powtarzają. Że nie ma większych różnic w przygotowaniu zawodowym i wymaganym doświadczeniu, że uprawnienia zawodowe obu grup są niemal identyczne, że także w praktyce rynkowej aktywność radców i adwokatów bardzo się do siebie upodobniła i krzyżuje się ze sobą. Wreszcie, że ten podział to relikt z poprzedniej epoki, gdy adwokaci byli od "usług dla ludności" a radcowie pracowali na etatach i obsługiwali "jednostki gospodarki uspołecznionej". Obie te kategorie trącą już myszką, jakie są więc argumenty za utrzymywaniem ich pozostałości w zawodach prawniczych? - pytają zwolennicy połączenia zawodów. Przeciwnicy, głównie adwokaci, wskazują na odmienne tradycje tych zawodów i występujące jeszcze pewne różnice w zasadach przygotowania do zawodu oraz w praktyce jego wykonywania. Jak dotychczas obie grupy nie bardzo są w stanie przekonać oponentów do swoich argumentów.
Potwierdziły to dobitnie przeprowadzone kilka miesięcy temu badania, które wykazały, ale idea fuzji jest bardzo silna, ale tylko wśród radców. Prawie trzy czwarte z nich jest za połączeniem zawodów, podczas gdy wśród adwokatów jest odwrotnie. Tylko jedna czwarta z adowkatów poparłaby unifikację zawodów. To nastawienie członków palestry znalazło swoje odzwierciedlenie podczas Krajowego Zjazdu Adwokatury. Nowa prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, Joanna Agacka-Indecka podkreślała w rozmowie z dziennikarzami, że każda z korporacji ma swoją specyfikę i nie ma potrzeby ich łączyć. Jako jeden z istotnych argumentów za taka postawą, pani prezes wymieniła fakt, że radcowie mogą pracować na etacie, co jest niemożliwe u adwokatów.
Nie miejsce tu, by analizować znaczenie tego czynnika dla przyszłości zawodów prawniczych w Polsce. Adwokaci i radcowie mogą jeszcze przez wiele lat wymieniać poglądy o wyższości rozdzielenia nad połączeniem. Nie musi z tego wiele wynikać, ponieważ życie i tak toczy się swoim trybem, a zasady i warunki pracy prawników kształtuje bardziej rynek niż korporacyjne uchwały. "Jaki jest koń" każdy może zobaczyć w dużych kancelariach, gdzie podział na radców i adwokatów już dawno się rozmył, a organizacja pracy odbywa się według zupełnie innych kryteriów. I może tak zostać, chociaż adwokaci powinni też dobrze pomyśleć, jak uniknąć w przyszłości sytuacji podobnej do tej z reformy zasad dostępu do zawodów prawniczych. Opór przed zmianami był tak silny, że odpowiednie ustawy zostały opracowane nie tylko niemal bez udziału zainteresowanych korporacji, ale wręcz przeciwko nim. Ale za to przy sporym poparciu opinii publicznej.
Ta dyskusja toczy się od lat i ma dość typowy przebieg. Co jakiś czas, przeważnie ze środowiska radów prawnych pada pytanie o sens utrzymywania podziału zawodu na dwie kategorie. Argumenty przywoływane dla uzasadnienia ewentualnej fuzji też się powtarzają. Że nie ma większych różnic w przygotowaniu zawodowym i wymaganym doświadczeniu, że uprawnienia zawodowe obu grup są niemal identyczne, że także w praktyce rynkowej aktywność radców i adwokatów bardzo się do siebie upodobniła i krzyżuje się ze sobą. Wreszcie, że ten podział to relikt z poprzedniej epoki, gdy adwokaci byli od "usług dla ludności" a radcowie pracowali na etatach i obsługiwali "jednostki gospodarki uspołecznionej". Obie te kategorie trącą już myszką, jakie są więc argumenty za utrzymywaniem ich pozostałości w zawodach prawniczych? - pytają zwolennicy połączenia zawodów. Przeciwnicy, głównie adwokaci, wskazują na odmienne tradycje tych zawodów i występujące jeszcze pewne różnice w zasadach przygotowania do zawodu oraz w praktyce jego wykonywania. Jak dotychczas obie grupy nie bardzo są w stanie przekonać oponentów do swoich argumentów.
Potwierdziły to dobitnie przeprowadzone kilka miesięcy temu badania, które wykazały, ale idea fuzji jest bardzo silna, ale tylko wśród radców. Prawie trzy czwarte z nich jest za połączeniem zawodów, podczas gdy wśród adwokatów jest odwrotnie. Tylko jedna czwarta z adowkatów poparłaby unifikację zawodów. To nastawienie członków palestry znalazło swoje odzwierciedlenie podczas Krajowego Zjazdu Adwokatury. Nowa prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, Joanna Agacka-Indecka podkreślała w rozmowie z dziennikarzami, że każda z korporacji ma swoją specyfikę i nie ma potrzeby ich łączyć. Jako jeden z istotnych argumentów za taka postawą, pani prezes wymieniła fakt, że radcowie mogą pracować na etacie, co jest niemożliwe u adwokatów.
Nie miejsce tu, by analizować znaczenie tego czynnika dla przyszłości zawodów prawniczych w Polsce. Adwokaci i radcowie mogą jeszcze przez wiele lat wymieniać poglądy o wyższości rozdzielenia nad połączeniem. Nie musi z tego wiele wynikać, ponieważ życie i tak toczy się swoim trybem, a zasady i warunki pracy prawników kształtuje bardziej rynek niż korporacyjne uchwały. "Jaki jest koń" każdy może zobaczyć w dużych kancelariach, gdzie podział na radców i adwokatów już dawno się rozmył, a organizacja pracy odbywa się według zupełnie innych kryteriów. I może tak zostać, chociaż adwokaci powinni też dobrze pomyśleć, jak uniknąć w przyszłości sytuacji podobnej do tej z reformy zasad dostępu do zawodów prawniczych. Opór przed zmianami był tak silny, że odpowiednie ustawy zostały opracowane nie tylko niemal bez udziału zainteresowanych korporacji, ale wręcz przeciwko nim. Ale za to przy sporym poparciu opinii publicznej.