"Dla nas obecność w tym pakcie jest neutralna, jeśli chodzi o kwestie merytoryczne, bo nie stawia szczególnych wymagań" - dodał. Polska, jak podkreślił szef rządu, już spełnia np. standardy dyscypliny finansowej, mając limit długu publicznego w wysokości 60 proc. PKB zapisany w konstytucji, a także progi ostrożnościowe i regułę wydatkową.
"Natomiast obecność jest ważna z punktu widzenia politycznego" - dodał Tusk. Tłumaczył, że ponieważ Polska ma zamiar w przyszłości przyjąć wspólną walutę, chce "być w obrębie paktu, gdzie będzie się dyskutowało o jej kondycji". "Nie muszę nikogo przekonywać, że w polskim interesie leży, aby strefa euro była w dobrej kondycji" - podkreślił, wskazując np. na polski eksport do Niemiec.
Premier potwierdził zamiar przystąpienia Polski do Paktu Euro Plus, przyjętego pierwszego dnia brukselskiego szczytu, w czwartek. "O szczegółach jeszcze będziemy rozmawiali w Polsce" - dodał. Kraje spoza strefy euro, które zdecydowały się na przyłączenie do paktu, to także Dania, Litwa, Łotwa, Rumunia i Bułgaria.
Pakt zakłada zbliżanie narodowych polityk gospodarczych i jest pokłosiem pomysłów zaprezentowanych przez Francję i Niemcy, by zacieśnić integrację w ramach eurolandu poprzez silniejsze zarządzanie gospodarcze. Przewiduje koordynację w wybranych dziedzinach, takich jak konkurencyjność i klimat dla prowadzenia biznesu, innowacje, zatrudnienie, czy stabilność finansów publicznych albo koordynacja podatkowa.
W kwietniu kraje-sygnatariusze mają zgłosić swoje zobowiązania na najbliższe 12 miesięcy w ramach paktu. Tak będzie co roku, a realizacja zobowiązań oceniana będzie na dorocznych, odrębnych szczytach w gronie "strefa euro plus". "Wszystkie kraje, nawet te, które mają tymczasowe rządy, zobowiązały się, że wyślą nam listę z konkretnymi zobowiązaniami dotyczącymi 5-6 celów" - powiedział na zakończenie szczytu przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy.
Na konferencji prasowej Tusk wyjaśnił "otwarcie i po imieniu", na czym polega pakt: chodzi o narzucenie przez bogate państwa strefy euro wysokich standardów dyscypliny finansowej i koordynacji polityk gospodarczych w zamian za pomoc krajom, które nie poradziły sobie z kryzysem i były zmuszone do sięgnięcia po wsparcie finansowe od partnerów w strefie euro. Dotąd zrobiły to Grecja i Irlandia; kolejna może być Portugalia.
Na szczycie zgodzono się, by nowy stały fundusz kryzysowej pomocy dla krajów strefy euro w potrzebie od 2013 roku mógł pożyczyć w sumie 500 mld euro; obecny, tymczasowy fundusz ma zostać zwiększony do 440 mld euro, choć szczegółowe porozumienie, jak to zrobić, przełożono na czerwiec.
"Jak powiedzieli to niektórzy przywódcy strefy euro: ten pakt ma ratować wspólną walutę - relacjonował Tusk po szczycie. - Bez tego paktu nie byłoby możliwości skutecznej, szybkiej pomocy dla państw zagrożonych poważnymi turbulencjami, ze strony tych najbogatszych".
"Chociaż my dzisiaj nie jesteśmy państwem, które byłoby przedmiotem jakiejś troski, nie jesteśmy tymi, którzy sprawiają kłopoty, nie będziemy obiektem działań tego paktu, dopóki nie będziemy w strefie euro. I nie będziemy płatnikami w obrębie tego paktu, dopóki nie będziemy w strefie euro. Z polskiego punktu widzenia ważne było wyzwanie polityczne" - podkreślił premier.


Z Brukseli Michał Kot i Inga Czerny (PAP)