Kontrowersyjna nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej przewiduje karalność pomawiania narodu polskiego o odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie hitlerowskie. Za przestępstwo grożą nawet trzy lata więzienia.
W ostatecznej wersji nowej podstawy programowej nie uwzględniono części poprawek Polskiego Towarzystwa Historycznego, które sugerowało podkreślenie faktu, że społeczeństwo prezentowało zróżnicowane postawy wobec Holokaustu, oraz proponowało, aby wpisać do rozporządzenia, że uczeń pozna także przykłady negatywnych zachowań, jak bierność wobec Zagłady czy działalność szmalcowników.
Autorzy podstawy nie uznali tego za niezbędne – zagwarantowali jedynie, że na lekcji będzie się mówiło o działalności Polaków ratujących Żydów.
Dyskutując o nowej ustawie o IPN, zwracano uwagę, że przepis przewidujący karalność nie jest jasny, bo nie wiadomo, jakie konkretnie zachowania będzie obejmował.
- Nowy przepis w ust. 3 przewiduje wyjątek, że nie popełnia przestępstwa ten, kto powołuje się na okoliczności, które są penalizowane, o ile robi to w ramach działalności naukowej lub artystycznej. W przypadku nauczyciela nie możemy jednak mówić o pracy naukowej - podkreśla dr Łukasz Chojniak z katedry Kryminologii i Polityki Kryminalnej Uniwersytetu Warszawskiego - Trzeba tu też zrobić zastrzeżenie, że ustawa jest wyjątkowym bublem legislacyjnym, z tego powodu trudno ocenić, jak to się w praktyce rozwinie. Warto zwrócić uwagę, jak został skonstruowany wyjątek dotyczący działalności naukowej - nie popełni przestępstwa osoba, która umyślnie i wbrew faktom pomawia naród polski o udział w Holokauście, czyniąc to w ramach działalności naukowej. Jak można robić coś naukowo, a jednocześnie wbrew faktom? Taka konstrukcja intelektualnie jest trudna do pojęcia - dodaje ekspert.
Nie wiadomo też, jak definiowane byłyby wskazane w przepisie fakty - bo musiałby ustalać je sąd karny, który rozpatrywałby sprawę.
- Nie jestem pewien, jak poradziłyby sobie z tym sądy, gdyby nauczyciele musieli się z takiego czynu tłumaczyć. Póki jednak nie ma orzecznictwa, uważam, że nauczyciel podlega pod tę ustawę, ponieważ nie prowadzi działalności naukowej, to jest dydaktyka. Nawet na uczelni rozdziela się te dwie kwestie - podkreśla dr Chojniak.
WDŻ jak kościelne nauki przedmałżeńskie?>>