- Jestem zszokowana tym, że nie ma jeszcze projektów podstaw programowych, bo przecież to się wprowadza rozporządzeniem ministra, a ono musi podlegać konsultacjom wewnątrzresortowym. Trudno przypuścić, że szefowie innych resortów, na czele z wicepremierem Jarosławem Gowinem, ministrem nauki i szkolnictwa wyższego, który powinien być tą kwestią bardzo zainteresowany, nie wniosą żadnych uwag. Nie mówiąc już o obowiązkowych konsultacjach społecznych - podkreśla Łybacka.
Sam pomysł reformy uważa za rewolucyjny, chociaż wprowadzenie gimnazjów także budziło jej sprzeciw.
- Ale krytycyzm – mój czy też środowiska nauczycielskiego – nie oznacza zgody na rewolucję! Krytycyzm to początek spokojnych zmian: przyjrzyjmy się, co jest dobrego, co trzeba zmienić, skonsultujmy ze wszystkimi, zróbmy okrągły stół i poprawmy to, co trzeba. - tłumaczy. Proponuje podział szkoły na czteroletnią, elementarną i sześcioletnie gimnazjum, jej zdaniem taki model byłby łatwiejszy do zorganizowania.
Źródło: "Rzeczpospolita", stan z dnia 12 września 2016 r.