Adam Niedzielski, minister zdrowia, i jego zastępca Waldemar Kraska ogłosili we wtorek plany obostrzeń sanitarnych w związku z czwartą falą koronawirusa. Szef resortu zapowiedział, że rząd będzie chciał od 1 marca wprowadzić obowiązek zaszczepienia dla medyków, nauczycieli i służb mundurowych. Szczepienia przeciwko COVID-19 nie będą jednak uznane za obowiązkowe, ale ich posiadanie będzie wymogiem zatrudnienia. - Będzie to warunek wymagany do spełniania jako warunek pracy - powiedział Niedzielski.

Czytaj również: 
Rząd zmusi medyków do zaszczepienia się przeciwko Covid-19>>
Rząd zapowiada nowe zasady walki z epidemią: obowiązkowe szczepienia, testy i nowe limity>>

 

Pracownicy mają czas na zaszczepienie się

Dlaczego dopiero od 1 marca? Waldemar Kraska, wiceminister zdrowia wyjaśnił, że trzeba dać czas pracownikom na zaszczepienie się. Jak tłumaczył, po pierwsze najpierw projekt ustawy musi trafić do Sejmu, a potem zostać uchwalony, przyjęty przez Senat, podpisany przez prezydenta, opublikowany w Dzienniku Ustaw. A Sejm, tak jak Senat, ma obradować dopiero od 14 do 17 grudnia. Mało prawdopodobne jest zatem, aby Senat zdążył się zająć ustawą uchwaloną w tym czasie. Kolejne posiedzenie Senatu zacznie się 11 stycznia 2022 roku.  Można zatem szacować, że ustawa zacznie obowiązywać najszybciej w połowie stycznia. Oczywiście obie izby mogą zwołać posiedzenia wcześniej, jednak póki co nie jest to planowane.

Z kolei, aby szczepienie było skuteczne, musi minąć 14 dni od podania drugiej dawki. Tymczasem druga dawka Pfizera jest podawana po trzech tygodniach od pierwszej (po 21 dniach), Moderny - po 21 dniach, a Astra Zeneca po 4 tygodniach. By szczepionka była skuteczna, musi więc minąć około półtora miesiąca od pierwszej dawki. Dlatego termin 1 marca wcale nie jest odległy.

– Jeśli ustawa zostanie uchwalona w grudniu, to dwa miesiące na wdrożenie takiego wymogu, to odpowiedni termin – ocenia Jakub Kraszewski, dyrektor naczelny Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, prawnik i były dyrektor do spraw personalnych. Pracownicy muszą mieć bowiem czas nie tylko na pełne zaszczepienie, ale też na zrobienie badań, gdyby chcieli.

 

Nowość / Bestseller
Nowość / Bestseller

Kazimierz Jaśkowski

Sprawdź  

Cena promocyjna: 77.7 zł

|

Cena regularna: 259 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Przymusowe szczepienia zgodne z prawem?

- Czy można zmusić medyków do szczepień przeciwko COVID-19? Jeżeli prawdą jest, że osoby niezaszczepione więcej transmitują, to wymóg zaszczepienia się przeciwko COVID-19 jest naturalny. Jak wspomniałem, kluczowym jest założenie, że nauka nie myli się co do wpływu osób niezaszczepionych na rozwój pandemii, a samo szczepienie jest bezpieczne. Inna sprawa, że jeśli ustawa nałoży obowiązek szczepień, to należy przyjąć domniemanie, że według państwa polskiego szczepienia są bezpieczne – mówi prof. dr hab. Arkadiusz Sobczyk, radca prawny, partner zarządzający w kancelarii Sobczyk & Współpracownicy, wykładowca w Katedrze Prawa Pracy i Polityki Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. I dodaje: - Nie jesteśmy wszak w stanie wojny, a państwo nie może nam nakazywać poddawania się eksperymentom medycznym pod groźbą sankcji w postaci utraty pracy. Jak podkreśla, jeżeli zaszczepienie się przeciwko COVID-19 będzie warunkiem dopuszczenia do pracy medyka, to pracodawca nie będzie mógł dopuścić osoby niezaszczepionej do pracy. Osobną kwestią jest to, czy może go zwolnić z pracy, czy tylko odesłać do domu i nie płacić wynagrodzenia. - Odmowa zaszczepienia byłaby niewykonaniem obowiązku prawnego i w konsekwencji stanowiłaby podstawę do zwolnienia z pracy, choć ostateczne zdanie w tej sprawie można wypowiedzieć dopiero wtedy, gdy zobaczymy treść ewentualnego aktu prawnego – zauważa prof. Sobczyk.

Także dr hab. Monika Gładoch, prof. UKSW, kierownik Katedry Prawa Pracy, radca prawny, jest zdania, że w niektórych pracach o charakterze publicznym, gdzie kontakt z innymi ludźmi jest częstszy, z uwagi na dobro tych innych ludzi, można wprowadzić wymóg szczepień. – Problemem jest jednak to, że państwo nie bierze odpowiedzialności za skutki tych szczepień. Uważam, że przymusowe szczepienia muszą być powiązane z odpowiedzialnością państwa za ich skutki. Nie może być inaczej – podkreśla. Jak twierdzi, nie ulega jednak wątpliwości, że pracownik, który nie zaszczepi się mimo wymogu szczepień, nie będzie w gotowości psychofizycznej do świadczenia pracy. Pracodawca będzie mógł więc go nie dopuścić do wykonywania pracy, a skoro będzie niedopuszczony – to nie będzie miał prawa do wynagrodzenia. Co więcej, będzie działał na szkodę pracodawcy. – Za niewykonanie polecenia zgodnego z prawem może zostać zwolniony z pracy, nawet dyscyplinarnie, jeżeli będzie ono zawinione przez pracownika. To jest kwestia udowodnienia kwalifikowanej winy i oczywiście bezprawności – zaznacza prof. Gładoch.

Paweł Korus, radca prawny, partner w kancelarii Sobczyk & Współpracownicy, były wieloletni sędzia sądu pracy przyznaje, że ze szczepieniami obowiązkowymi mamy pewien problem. - Generalnie obowiązek szczepień może być wprowadzony dla poszczególnych grup zawodowych z uwagi na „dobro publiczne”. Takie działanie, o ile zachowana jest „proporcjonalność” (adekwatność) rozwiązań, jest dopuszczalne. Co więcej, z uwagi na dobro publiczne, dopuszczalne jest wprowadzenie obowiązkowych szczepień dla wszystkich, przy zachowaniu wskazanej zasady proporcjonalności – mówi mec. Korus. Jak wyjaśnia, problem zaczyna się wraz z pytaniem, jakie precyzyjnie dobro chronimy (oczywistym jest, że nie chodzi o to czyje – chodzi o zdrowie odbiorców danej usługi). Czy chronimy dobro pacjenta/ ucznia/ obywatela w kontekście ich zakażeń, czy też chronimy dobro tych osób w kontekście „wydajności” systemu ochrony zdrowia, szkolnictwa, bezpieczeństwa.

- Jeżeli chronimy w kontekście „zakażeń” to pytanie, czy rzeczywiście zaszczepienie na tyle zmniejsza ryzyko zakażenia innej osoby, że celowe (proporcjonalne) jest ograniczenie wolności konstytucyjnych, np. wolności wyboru zawodu. Jeżeli natomiast chronimy w zakresie „wydajności”, to pytanie, czy rezygnacja z pracy osób niezaszczepionych rzeczywiście jest „proporcjonalna” do zmniejszonego ryzyka długotrwałej nieobecności osób zaszczepionych. Przyznam, że jestem niekompetentny w zakresie odpowiedzi na te pytania. Tym niemniej, jak „typowy” prawnik odpowiem – w mojej ocenie o wiele łatwiej jest uzasadnić powszechny obowiązek szczepień niż obowiązek szczepień dla poszczególnych grup zawodowych – stwierdził mec. Paweł Korus. Dlatego, jak tłumaczy, ma poważne wątpliwości, czy odmowa szczepienia uzasadniać będzie „niedopuszczenie” pracownika danej grupy zawodowej do pracy. Tym bardziej wątpliwe jest rozwiązanie umowy o pracę z tego powodu.

Jakub Kraszewski nie ma jednak wątpliwości, że każdy przepis mobilizujący do zaszczepienia jest dobry, a zagrożenie odsunięciem od pracy tak zadziała. To jest bardzo konkretne rozwiązanie. Przykładowo, jeśli pracownik przychodzi do pracy bez aktualnych badań profilaktycznych, a został na nie skierowany przez pracodawcę, ten wraca do domu. I ma do wyboru wzięcie urlopu płatnego, bezpłatnego lub postojowego z jego winy, za które nie przysługuje wynagrodzenie. Pracodawca płaci za postojowe, ale tylko, gdy jest ono zarządzone z jego winy. Jeśli pracownik nie będzie zaszczepiony, to pracodawca z jego winy będzie musiał odsunąć go od pracy. Moim zdaniem, to sprawi, że każdy człowiek, któremu zależy na pracy, się zaszczepi. Za czas nieprzepracowany można bowiem otrzymać wynagrodzenie  tylko wtedy, gdy przewiduje tak ustawa, np. za czas na chorobowym – podkreśla Kraszewski. I dodaje, że podobne rozwiązanie na początku października przyjęto na Litwie. Zaznacza jednak, że tam pracownicy dostali trzy miesiące na zaszczepienie się, a jeśli nie byli ozdrowieńcami, to w tym czasie byli regularnie testowani.

- Życie i zdrowie obywateli to najwyższe dobro. Jeżeli potraktujemy je jako najważniejsze wartości, to przy zachowaniu zasady proporcjonalności możemy wprowadzać daleko idące obostrzenia – mówi z kolei dr Liwiusz Laska, adwokat, b. przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy, pełnomocnik Związku Metalowców i Hutników.

 

Sprawdź również książkę: Meritum Prawo Pracy 2022 >>


Dla innych pracodawców tylko testy

Pracodawcy z pozostałych branż będą w nieco gorszej sytuacji. Choć Adam Niedzielski zapowiedział finisz prac nad poselskim projektem ustawy, która pierwotnie miała dawać pracodawcom prawo do weryfikacji szczepień pracowników, klientów i kontrahentów, to jednak jej idea została diametralnie zmieniona. Stawiamy na testy. W tym projekcie będą one zagwarantowane obywatelom - zapowiedział minister Niedzielski. I dodał, że pracodawca będzie miał  prawo wymagać od pracownika okazania wyniku testu.

Każdy pracownik ma mieć zapewniony dostęp do darmowego testu, finansowanego przez państwo. - Tutaj przede wszystkim będziemy przygotowywali się do tego rozwiązania, gdzie każdy pracownik będzie miał zapewniony dostęp do darmowego testu. Wprowadzimy rozwiązanie, że poprzez formularz, który będzie dostępny na naszych stronach internetowych, będzie można się na taki test zapisać, wybierając opcję, że jest to test pracowniczy. Ale oczywiście wybranie tej formy testowania nie będzie powodowało (...) kierowania na domyślną kwarantannę – tłumaczył minister Niedzielski w trakcie wtorkowej konferencji prasowej. Dziś bowiem kwarantanna jest automatyczna od momentu skierowania na test do otrzymania wyniku. W przypadku negatywnego jest automatycznie cofana, a przy pozytywnym - osoba zakażona trafia na izolację. 

Przedsiębiorcy krytycznie oceniają propozycje resortu zdrowia. - Osoby, które się zaszczepiły nie mają z tego tytułu żadnych ułatwień, co de facto oznacza ich dyskryminację. W takiej sytuacji trudno oczekiwać, że zwiększy się w naszym kraju poziom wyszczepień – mówi Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich. I pyta: - Dlaczego pracodawca może sprawdzać wynik testu na COVID, a nie może sprawdzać certyfikatu szczepienia? Dlaczego obowiązek szczepień dla wybranych grup zawodowych będzie dopiero od marca?

- Jako organizacja pracodawców już od dłuższego czasu postulujemy udostępnienie darmowych testów dla pracowników i pracodawców, co ułatwiłoby funkcjonowanie przedsiębiorstw. Zwłaszcza, że duża część obywateli jest niechętna zgłoszeniu kontaktu z osobą zainfekowaną czy objawów choroby. Zapowiedzianego przez przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia rozwiązania, czyli darmowego testowania dla pracowników nie traktujemy jako alternatywnego dla drugiego, o które od dłuższego czasu zabiegamy, czyli możliwości weryfikacji przez pracodawców faktu zaszczepienia przeciwko COVID-19 nie tylko pracowników, ale także kontrahentów i klientów. Stąd zależy nam na tym, aby oba te rozwiązania – testy i szczepienie – współgrały ze sobą – mówi Robert Lisicki, dyrektor Departamentu Pracy Konfederacji Lewiatan.

Gdzie i jak te testy robić?

Zwraca przy tym uwagę na wiele pytań, jakie pojawiają się w związku z zapowiedzią resortu zdrowia. – Pytanie zasadnicze, to w jakich okolicznościach miałyby odbywać się  testy, czy w pewnych okolicznościach – pytanie jakich – pracodawca mógłby wymagać wyniku testu, a w przypadku odmowy ze strony pracownika - odmawiać dostępu do miejsca pracy. Na pewno należy zadbać o efektywność nowego rozwiązania – zauważa się Robert Lisicki. I dodaje: - To są zagadnienia, które musi rozstrzygnąć rząd. 

Mankamenty tego rozwiązania widzą też prawnicy. Prof. Monika Gładoch uważa, że w przypadku dostępności do darmowych testów nie może być różnic. – Trudno tu znaleźć podstawę prawną do różnicowania tytułu prawnego. Różnicowanie stanowiłoby naruszenie art. 68 Konstytucji, czyli prawa każdego do ochrony zdrowia – twierdzi prof. Gładoch. I dodaje: - Wszyscy obywatele powinni mieć dostęp do darmowych testów. Dlaczego np. emeryci, studenci czy stażyści mieliby być z tego wyłączeni? 

W opinii mec. Pawła Korusa, jeżeli  w stosunku do pozostałych grup zawodowych ustawodawca uzna, że wystarczy testowanie, to oznacza to, że w ocenie ustawodawcy zaszczepienie w sposób istotny zmniejsza zarówno ryzyko zakażenia innych osób, jak i choroby osoby zaszczepionej. - Jakkolwiek jestem laikiem, to COVID-19 tym różni się od innych chorób zakaźnych objętych (wybiórczo) nakazem szczepienia, że jest znacznie bardziej zaraźliwy (tu również bardzo prawdopodobne jest, że się mylę). Jeżeli jednak ta „podwórkowa” wiedza znajduje potwierdzenie, to różnicowanie grup zawodowych musi być bardziej zniuansowane. Każda grupa zawodowa, której specyfika pracy wymaga kontaktu (pracy zespołowej) i która jest istotna dla zachowania kluczowych z punku widzenia bezpieczeństwa funkcji państwa, powinna być zobowiązana do zaszczepienia. Chodzi np. o pracowników elektrociepłowni, wodociągów, komunikacji itp. Uzasadnionym kryterium zróżnicowania nie jest bowiem „zakaźność” a bezpieczeństwo - mówi. I dodaje: -  O wiele łatwiej jest uzasadnić powszechność szczepienia niż wybiórczy obowiązek.