Oba projekty zakładają zmianę w Kodeksie pracy, który obecnie mówi, że praca w placówkach handlowych jest niedozwolona jedynie w święta.
Gdy święto przypada w niedzielę, zakaz pracy także obowiązuje i jest to jedyny przypadek prawnego zakazu pracy w placówkach handlowych tego dnia.
Pełnomocnik Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej "Wolna Niedziela" Krzysztof Steckiewicz przekonywał podczas debaty, że nowela pociągnie za sobą same korzyści. Jego zdaniem stworzona zostanie nowa jakość życia dla rodzin, zwłaszcza dla rodzin pracowników zatrudnionych w handlu.
Steckiewicz uzasadniał, że wymuszanie pracy w niedzielę w placówkach handlowych, zwłaszcza wobec kobiet, które stanowią gros zatrudnionych w handlu, a jednocześnie pełnią odpowiedzialne funkcje w życiu rodzinnym i wychowywaniu dzieci, jest przez znaczną część społeczeństwa oceniane negatywnie.
Niemal identyczny projekt przygotowali posłowie: PiS, PO, PSL i SP. Poseł Robert Telus (PiS) stwierdził, że w polskiej i europejskiej kulturze niedziela przeznaczona jest na odpoczynek i życie rodzinne, co wynika z chrześcijańskich tradycji naszego kontynentu.
Zdaniem Telusa zakaz pracy w dni świąteczne nie pociągnął za sobą, mimo przedstawianych przed jego wprowadzeniem opinii, jakichkolwiek utrudnień dla obywateli, jak również żadnych negatywnych skutków ekonomicznych. "Wprowadzenie zakazu pracy placówek handlowych w niedzielę pozwoli również zmienić formę spędzania wolnego czasu – miejsce zakupów w obiektach handlowych zajmie udział w imprezach kulturalnych lub wycieczki na tereny z nieskażonym środowiskiem naturalnym" - przekonywał Telus.
Poseł Tomasz Szymański (PO) złożył wniosek o odrzucenie obu projektów w głosowaniu. Jego zdaniem wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę doprowadzi do wzrostu bezrobocia, ponieważ pracodawcy zwolnią nawet 50 tys. pracowników. Ocenił, że projekt poselski "zawiera populistyczne propozycje", a projekt obywatelski "jest nie do końca przemyślany".
Także Henryk Smolarz (PSL) ocenił, że projekty mogą doprowadzić do wzrostu bezrobocia. Jego zdaniem do pomysłu ograniczenia handlu w niedzielę należy powrócić w przyszłości, gdy sytuacja gospodarcza kraju będzie lepsza. "Szlachetne intencje nie zawsze prowadzą do dobrego. Wierzymy, że w przyszłości sprawa handlu w niedzielę znajdzie rozwiązanie. Dziś naszym obowiązkiem jest zachowanie miejsc pracy. Nie stać nas na eksperymenty" - mówił Smolarz.
Anna Grodzka (TR) zapowiedziała, że Twój Ruch nie poprze tych projektów. Według niej, są one "nacechowane ideologicznie" i nie poprawią sytuacji pracowników handlu. Posłanka przywołała dane, z których wynika, że statystyczny Polak spędza w pracy 1929 godzin rocznie. Jak mówiła, Polacy, a w szczególności pracownicy handlu, są bardzo zapracowanym narodem. "Zakaz handlu nie wychodzi naprzeciw realnym problemom pracowników" - mówiła Grodzka.
Przeciwnego zdania jest Stanisław Szwed (PiS), który opowiedział się za skierowaniem oby projektów do dalszych prac w komisjach. Poseł przekonywał, że większość Polaków popiera zakaz handlu w niedzielę. Dodał, że takie rozwiązanie funkcjonuje w wielu państwach Europy. "Czas najwyższy, żeby Polska dołączyła do tych krajów. Niedziela jest dniem szczególnym i świątecznym" - powiedział Szwed.
Za dalszymi pracami opowiedział się, choć z zastrzeżeniami, Artur Ostrowski (SLD). Zaznaczył, że ewentualne zmiany powinny w pierwszej kolejności uwzględniać interesy pracowników. "Weźmy pod uwagę wszystkie argumenty i pytania. Pamiętajmy, aby nie odbyło się to kosztem pracowników handlu i ze szkodą dla nich, że stracą pracę" - powiedział Ostrowski.
Za dalszymi pracami nad projektami opowiedział się także Tadeusz Woźniak (SP), który przekonywał, że rozwiązania zmierzające do wprowadzenia zakazu handlu w niedzielę zasługują na poparcie.
Poselski projekt rząd zaopiniował negatywnie. W ocenie Rady Ministrów istniejące unormowania są kompromisowe. "Dalsze ingerowanie w system handlu mogłoby oznaczać ograniczenie liczby miejsc pracy dla pracowników zatrudnionych w placówkach handlowych i przedsiębiorstwach współpracujących (hurtowniach, firmach transportowych i dostawczych) oraz punktach usługowych funkcjonujących w centrach handlowych (pralniach, kawiarniach)" - przekonuje rząd. Szacuje, że w wyniku zamknięcia sklepów w niedziele ok. 11 tys. etatów musiałoby zostać zlikwidowanych.