O znaczeniu nowoczesnych układów zbiorowych pracy we współczesnej gospodarce dyskutowali we wtorek w Katowicach eksperci, pracodawcy i związkowcy. Debatę zainicjowały Polska Grupa Górnicza i Ministerstwo Energii. Jak mówił wiceminister w tym resorcie Grzegorz Tobiszowski, katowickie spotkanie to początek cyklu dyskusji prowadzących do wypracowania nowoczesnych regulacji pracowniczych w spółkach nadzorowanych przez Ministerstwo Energii.
„Chcemy ten wzór, wypracowywany obecnie w PGG, przenieść na inne gałęzie gospodarki, jak energetyka czy sektor paliwowy (…). Traktujemy układ zbiorowy jako jeden z ważniejszych elementów procesu zarządzania. Ma on stworzyć ramy działania dla nowocześnie zarządzanej spółki, która da bezpieczeństwo pracownicze, ale zarazem w sytuacjach dekoniunktury będzie elastyczna w zarządzaniu” – tłumaczył wiceminister, podkreślając, że tego typu dyskusja i dialog ze stroną społeczną podejmowany jest po raz pierwszy od wielu lat.
Znaczenie nowoczesnych regulacji pracowniczych podkreślał też uczestniczący w konferencji wicemarszałek Senatu, a zarazem ekspert prawa pracy prof. Michał Seweryński. Jak mówił, układ zbiorowy jest „czynnikiem wewnętrznego ładu społecznego” w firmie, tworzącym właściwy klimat w zakładzie pracy. Przypomniał, że w polskim systemie układy zbiorowe są źródłem prawa, na które można powoływać się – np. w sądzie – tak jak na ustawy i inne akty prawne.
Według prof. Seweryńskiego, trafne jest używane często w odniesieniu do układów zbiorowych określenie „pracownicza konstytucja”, regulująca uprawnienia i obowiązki pracowników i pracodawcy.
O układzie zbiorowym – zakładowym lub ponadzakładowym - jako „konstytucji dla przedsiębiorstwa” mówił też szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz. Ocenił, że wbrew upowszechnianym w ostatnich kilkunastu latach opiniom, układy zbiorowe nie są archaizmem, a w krajach Europy Zachodniej są bardzo często stosowane.
„My, jako strona społeczna, uważamy, że w tej konstytucji najważniejszym elementem jest człowiek” – podkreślił Kolorz, odnosząc się do postulatów, aby układy zbiorowe zabezpieczały firmy na wypadek dekoniunktury, dając im elastyczność zarządzania, także np. w sprawach wynagrodzeń, poprzez wprowadzenie ich ruchomych części.
Według Kolorza, negocjowany obecnie w PGG układ zbiorowy powinien zagwarantować pracownikom, że w przyszłym roku zarobią co najmniej tyle samo ile w roku 2017. „Jak będzie koniunktura, pracownik powinien zarobić więcej, jak będzie dekoniunktura – nie powinien zarobić mniej. Będzie to trudne do wynegocjowania, ale nie jest niemożliwe” – ocenił lider śląsko-dąbrowskiej „S”.
Prezes PGG Tomasz Rogala wymienił dobre i nowoczesne prawo pracownicze wśród czterech filarów restrukturyzacji Grupy, obok konsolidacji (do PGG włączono wiosną kopalnie Katowickiego Holdingu Węglowego), zabezpieczenia firmie odpowiednich przychodów oraz inwestycji. Przypomniał, że firma musi obecnie ujednolicić różne regulaminy wynagradzania i inne regulacje, wynikające z zaszłości historycznych.
Przedmiotem negocjacji ze stroną społeczną w PGG ma być – jak mówił prezes – m.in. sposób wynagradzania i to, „która jego część będzie stała, a która ruchoma i uzależniona od wyników i w jakiej wysokości - po to, by spółka posiadała rezerwy, zapasy i zabezpieczyła się na okres dekoniunktury”. Według Rogali, takie zabezpieczenia są potrzebne, by w przypadku dekoniunktury w sektorze węglowym spółka „nie wróciła na skraj bankructwa”.
„Musimy wspólnie zastanowić się, jak to ma wyglądać, żeby spełniało główny cel: zabezpieczało PGG i inne spółki przez trudnymi sytuacjami na przyszłość” – wyjaśnił prezes Grupy, będącej największym krajowym producentem węgla.
Wiceminister Tobiszowski wskazał na potrzebę takich regulacji, które dadzą pracownikom stabilność zatrudnienia, a jednocześnie pozwolą „sprawnie przeprowadzić spółkę przez rok-dwa sytuacji kryzysowej”.
„Trzeba budować stabilność, nowoczesny system, żeby w trudnych momentach móc podejmować decyzje. Dla pracowników oznacza to pewność pracy i to, że będą korzystać z tłustych lat, a jednocześnie lata chude nie będą dramatyczne dla firmy. W Polsce takiej dyskusji dotąd nie prowadziliśmy, a powinniśmy, by udowodnić, że umiemy zarządzać rynkową polityką społeczną w gospodarce” – podsumował wiceminister Tobiszowski.(PAP)