Ustawa o rodzicielskim świadczeniu uzupełniającym weszła w życie 1 marca, ale pracownicy ZUS wnioski o jego przyznanie przyjmowali już od połowy lutego.

Według szacunków MRPiPS z nowych przepisów skorzysta około 65 tys. osób, które dziś nie mają prawa do emerytury lub renty, oraz 20,8 tys. osób, które pobierają świadczenia poniżej poziomu najniższej emerytury. W budżecie państwa na 2019 r. na program "Mama 4 plus" zagwarantowano około 801,3 mln zł.

Z najnowszych danych ZUS wynika, że Zakład zarejestrował już ponad 40 tys. wniosków o świadczenie. Wydano 16 tys. 487 decyzji w tej sprawie. 

 

Cena promocyjna: 79.2 zł

|

Cena regularna: 99 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Więcej zainteresowanych niż planowano

 

- Dane z 15 marca mówiły o trzydziestu paru tysiącach wydanych decyzji. Złożonych wniosków było siedemdziesiąt parę. Wniosków przybywa. Liczba zainteresowanych osób, które zgłosiły się do ZUS z prośbą o informację to ponad 110 tys. Zainteresowanie jest większe niż mówiły nasze szacunki. Są takie województwa, że 50 proc. zainteresowanych złożyło już wnioski i na bieżąco wydawane są decyzje - mówiła minister.

Zwróciła uwagę, że najwięcej decyzji dotyczy uzupełnienia świadczenia do minimalnej emerytury - 1100 zł. - Średnia krajowa "dosypki" to 370 - 380 zł. Czy ta tendencja się utrzyma, czy będzie przewaga świadczeń uzupełniających, tego dowiemy się wkrótce. Nasze wstępne prognozy mówiły, że 2/3 powinny stanowić emerytury pełne w wysokości 1100 zł - podkreśliła Rafalska. Dodała, więcej w tej sprawie będzie wiadomo za około trzy miesiące.

Szefowa resortu rodziny i pracy podkreśliła, że nie jest zaskoczona dużym zainteresowaniem świadczeniem. - Wyobrażam sobie sytuacje, gdzie mamy w wieku 80, czy 90 lat nie miały zagwarantowanego żadnego świadczenia o charakterze trwałym, poza świadczeniem np. z pomocy społecznej - mówiła. - Serce mięknie, jeśli słyszę, że są 99 letnie mamy. 17 proc. (osób starających się o świadczenie) to mamy w wieku 80 do 89 lat. Mamy matki, które wychowały dziewięcioro, szesnaścioro dzieci - dodała.

 

Wygasić "matczyne emerytury"

Również zdaniem eksperta Konfederacji Lewiatan Jeremiego Mordasewicza duże zainteresowanie świadczeniem nie powinno zaskakiwać. - To, czy będzie kilka tysięcy więcej, czy mniej nie ma takiego znaczenia jak fakt, że świadczenie jest odbierane jako niesprawiedliwe społecznie rozwiązanie. Jeżeli przyjmujemy, że tego rodzaju przywilej otrzymają matki, które urodziły czwórkę dzieci, to co powiedzieć matkom, które urodziły trójkę dzieci i znalazły się w podobnej sytuacji. Świadczenie powinny być proporcjonalnie do liczby urodzonych dzieci, a nie przyznawane skokowo od czwartego, czy piątego dziecka - stwierdza w rozmowie z Prawo.pl.

Zwraca uwagę, że rozumie, iż rząd uruchamiając program "Mama 4 plus" chciał pomóc kobietom, które nie pracowały bo wychowywały dzieci. - Rozumiem, że tu próbowano znaleźć rozwiązanie, które działałoby bardziej wstecz niż do przodu. Niestety zaproponowano rozwiązanie, które może wpływać na kobiety, które są w wieku, kiedy mogą jeszcze pracować - mówi ekspert.

- Należałoby się też zastanowić dlaczego kobieta, która mogła pracować, a nie podjęła tego wysiłku, ma dostać przywilej emerytalny. W ten sposób nie ma motywacji do płacenie składek. To jest źle zaprojektowane rozwiązanie na przyszłość - dodaje..

Według Mordasewicza należałoby się zastanowić, czy nie wygasić możliwość wnioskowania o "matczyne emerytury". - Wtedy rozwiązujemy problem, który wynikał z niewłaściwych rozwiązań z przeszłości, ale na przyszłość przyjmujemy bardziej racjonalne regulacje, które nie skłaniają do dezaktywizacji - zaznaczył.

 

O świadczenie w ramach programu "Mama 4 plus" mogą się ubiegać matki po osiągnięciu wieku emerytalnego 60 lat. W razie śmierci matki lub porzucenia przez nią dzieci świadczenie po osiągnięciu 65 lat przysługuje także ojcom czworga dzieci. Tzw. matczyną emeryturę przyznaje na wniosek osoby zainteresowanej (matki lub ojca) prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych lub prezes Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego.

Świadczenie przysługuje w takiej wysokości, aby łącznie z pobieraną emeryturą nie przekroczyło jej kwoty minimalnej – 1100 zł brutto. Gdy osoba wnioskująca nie ma prawa do emerytury, świadczenie wyniesie właśnie 1100 zł (będzie ono corocznie waloryzowane).

Czytaj też: "Matczyna emerytura" ujawnia luki w systemie emerytalnym >>>