W środę, 7 czerwca, rząd podpisał porozumienie z NSZZ „Solidarność”, w ramach którego od 1 stycznia 2024 roku dodatki przysługujące pracownikom nie będą już składnikiem minimalnego wynagrodzenia za pracę. Nie rozwiązuje to jednak  problemu minimalnego wynagrodzenia za pracę.

Czytaj również: Minimalne wynagrodzenie za pracę – czas na weryfikację zasad>>

Podnosić, nie podnosić, a jeśli podnosić – to o ile

Prezydium Komisji Krajowej NSZZ „S” decyzją nr 58/23 zaproponowało, by od 1 stycznia 2024 r. wzrost minimalnego wynagrodzenia za pracę wyniósł nie mniej niż 13,89 proc. (o 500 zł), a od 1 lipca 2024 r. – nie mniej niż 6 proc. (o 250 zł). Oznacza to, że od 1 stycznia przyszłego roku pensja minimalna wzrosłaby z 3600 zł do 4100 zł, a  w całym 2024. wzrosłaby o 750 zł do kwoty 4350 zł w II połowie 2024 r. Związkowcy zastrzegli sobie przy tym prawo do korekty zaproponowanego wzrostu w przypadku zmiany prognozowanych przez rząd wskaźników makroekonomicznych lub innych zdarzeń wpływających negatywnie na dochody pracowników.

- My proponujemy wzrost minimalnego wynagrodzenia za pracę od 1 stycznia 2024 r. do kwoty 4300 zł, czyli o 20 proc., a od 1 lipca - do 4540 zł – mówi serwisowi Prawo.pl Norbert Kusiak, dyrektor Wydziału Polityki Gospodarczej Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Jego zdaniem, jest jeszcze przestrzeń do podnoszenia minimalnego wynagrodzenia za pracę, ponieważ wciąż nie osiągnęło ono poziomu połowy płacy przeciętnej. Zresztą, jak twierdzi, problemem nie jest rosnąca płaca minimalna, lecz nieefektywny i nieprzystający do obecnych potrzeb rynku pracy system kształtowania wynagrodzeń w sferze publicznej.

Inaczej do sprawy podchodzi Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. Jak podkreśla, ustawa (o minimalnym wynagrodzeniu za pracę - przyp. red.) gwarantuje wzrost płacy minimalnej na wysokim poziomie. W 2024 r. będzie to wzrost rzędu 20 proc.To bardzo znaczący wzrost, bo jeśli porównamy go z prognozami samego rządu dotyczącymi wzrostu przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej (nominalnie o 9,6 proc.), to będzie dwa razy ponad wzrost średniej płacy i trzykrotnie szybciej niż prognozowany wzrost cen, ponieważ inflacja jest prognozowana przez rząd na rok 2024 na poziomie 6,5 proc. – wskazuje Kozłowski. Według niego, skoro płaca minimalna jest już powyżej 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia, czyli osiągnęliśmy już cele, jakie stawialiśmy sobie kilkanaście lat temu i które zapisano w porozumieniu partnerów społecznych, to trzeba się tego trzymać.

Sprawdź też: Kalendarz szkoleń z prawa pracy 2023 r. >>

Kozłowski zwraca też uwagę na brak dobrych danych do porównania, jak zmienia się liczba osób zarabiających płacę minimalną, bo inaczej liczy to GUS, a inaczej np. Ministerstwo Finansów. Nie zmienia to jednak faktu, że w ciągu ostatnich lat, jak twierdzi, zwiększyła się znacznie liczba osób zarabiających płacę minimalną z powodu systematycznego podnoszenia jej poziomu względem średniej. - Faktycznie struktura płac w niektórych przedsiębiorstwach i regionach kraju uległa spłaszczeniu i niesie to ze sobą określone ryzyka, ponieważ w pewien sposób niezbędne jest wynagradzanie dodatkowego doświadczenia, kwalifikacji, odpowiedzialności czy zaangażowania – podkreśla Łukasz Kozłowski.

Tomaszewska Barbara: Płaca minimalna i inne świadczenia >>

 

Cena promocyjna: 44.5 zł

|

Cena regularna: 89 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Państwo oszczędza na budżetówce

Mówiąc o płacy minimalnej nie można zapominać o pracownikach „budżetówki”, których wynagrodzenia nie dość, że nie są wysokie, to jeszcze teraz ich wartość realnie spada z uwagi na szalejącą inflację. Dostrzega to zresztą nawet „S”, która na 2024 r. zaproponowała wzrost wynagrodzeń w gospodarce narodowej – nie mniej niż 12,71 proc., a państwowej sferze budżetowej – nie mniej niż 20 proc. Jak argumentują, tak wysoki wzrost wynagrodzeń w sferze budżetowej jest konieczny z uwagi na drastyczny spadek wartości realnych wynagrodzeń wynikający z wysokiego poziomu inflacji w ostatnich latach przy jednoczesnym braku odpowiedniego wzrostu płac w państwowej sferze budżetowej.  

Niepokojące jest to, że państwo oszczędza na sferze budżetowej. W latach 2015-2019 wydatki państwa, bez wydatków na politykę rodzinną, spadły z 40 proc. PKB do 39 proc. (o około 1,4 mld zł), a w latach 2015-2022 wydatki na usługi publiczne zmniejszyły się z 4,9 proc. do 4,2 proc., a na edukację – z 5,3 proc. do 4,9 proc. W 2022 r. realna płaca minimalna spadła o 6 proc. Wystarczy wspomnieć o pracownikach MOPS, których wynagrodzenia są niższe niż wypłacane przez nich świadczenia. Rząd nie sprawuje efektywnej kontroli nad systemem wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej, które ulegają coraz większemu spłaszczeniu. Poza tym to samo państwo jako pracodawca obchodzi przepisy ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę, bo w wielu przypadkach pensja zasadnicza w urzędach jest niższa niż płaca minimalna, a rząd podnosi jej wysokość różnymi dodatkami. Konieczna jest zmiana systemu wynagradzania w sferze publicznej, w tym wyłączenie wszystkich dodatków z wynagrodzenia minimalnego. Skoro przepisy prawa przyznają pracownikom prawo do jakiegoś dodatku, to powinny również zagwarantować jego wypłatę w pełnej wysokości. Bez tego już za chwilę większość pracowników sektora finansów publicznych będzie pracowało za płacę minimalną – wskazuje Norbert Kusiak.  I dodaje: - Jak pracownik budżetówki ma być zmotywowany do pracy, skoro płaca minimalna w 2024 r. ma wzrosnąć o 20 proc., podczas gdy w sektorze publicznym w latach 2021-2023 wskaźnik wzrostu wynagrodzeń wzrósł tylko raz – w 2023 r.  o 7,8 proc. W tym okresie skumulowana inflacja wyniesie 35 proc. Już nie wspomnę o zamrożonych kwotach bazowych. To wszystko powoduje, że wynagrodzenia w sferze publicznej realnie spadają. Tylko w 2022 r. o 5,3 proc.

Czytaj też: Działalność gospodarcza - opłacanie składek przy zbiegu tytułów ubezpieczeń >>

Także główny ekonomista FPP wskazuje na paradoks polityki państwa, które hojną ręką przyznaje podwyżki osobom zarabiającym płacę minimalną w przedsiębiorstwach prywatnych, a jednocześnie bardzo ogranicza wzrosty płac w państwowej sferze budżetowej i w jednostkach sektora publicznego. – Przecież w bieżącym roku wskaźnik waloryzacji płac w budżetówce jest na poziomie 7,8 proc., czyli w ujęciu realnym płace wyraźnie maleją. Jeśli uwzględnimy tak znaczny wzrost płacy minimalnej, a jednocześnie tak niską waloryzację kwoty bazowej w sferze budżetowej, to właśnie tam struktura płacowa dramatycznie się wypłaszcza, znacznie bardziej niż w sektorze prywatnym. I to jest problem, który będzie tym bardziej narastał, im większy będzie rozdźwięk między podwyżką płacy minimalnej a podwyżkami w sferze budżetowej – mówi Łukasz Kozłowski. Według niego, problem polega na tym, że jednostki publiczne, a więc de facto państwo omija regulacje, które samo ustanawia, ponieważ zasadnicze wynagrodzenie części pracowników ustalane jest poniżej płacy minimalnej, jednak przepisy nie są naruszone, ponieważ zaliczane są do niego niektóre dodatkowe składniki pensji. W efekcie wieloletni, doświadczeni pracownicy mogą otrzymywać wynagrodzenia na poziomie oferowanym osobom dopiero rozpoczynającym swoją pierwszą pracę, co ma działanie demotywujące.

- Na tym etapie rząd w ogóle nie rozmawia ze związkami zawodowymi reprezentującymi pracowników sfery budżetowej. Tymczasem już od lipca wysokość płacy minimalnej będzie zbliżona do średniego wynagrodzenia w urzędzie samorządowym. Obawiamy się, że w obliczu zwłaszcza tak wysokiej inflacji, część pracowników i urzędników po prostu odejdzie z pracy na wolny rynek – mówi nam Piotr Jankowski, prezes Zarządu Głównego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Administracji Publicznej. I dodaje: - Rząd dobrze wie, że system wynagrodzeń w administracji publicznej wymaga zmiany, podobnie jak dobrze wiedzą o tym włodarze miast i gmin, ale nic z tym nie robią. Tymczasem wystarczy popatrzeć na wynagrodzenia prezydentów miast czy burmistrzów albo wójtów, które w ciągu ostatnich 5 lat wzrosły dwu- a nawet trzykrotnie.

 

 

– Powinniśmy podnosić płacę minimalną, a jej wzrost nie będzie wpływał na inflację – przekonuje dyr. Kusiak. Według niego, ujemna dynamika wynagrodzeń powoduje, że spada presja płacowa. W efekcie udział wynagrodzeń w kosztach prowadzonej działalności spadł w 2022 r. o 1,5 proc.  Świadczy to o tym, że wyższa płaca minimalna nie jest obecnie największą barierą w prowadzeniu działalności gospodarczej. Taką barierą na pewno są wysokie ceny materiałów i energii i z pewnością popyt konsumpcyjny związany ze spadkiem sprzedaży detalicznej. Poza tym nie należy obawiać się negatywnego wpływu płacy minimalnej na zatrudnienie. Kwestia ta była przedmiotem licznych badań naukowych. Potwierdzają one, że jest on niewielki, bądź zupełnie minimalny statystycznie.

W opinii Norberta Kusiaka, państwo musi jednak zwiększyć nakłady finansowe na sektor publiczny, bo nie da się dobrze i wydajnie pracować bez satysfakcji finansowej. – Bez zmiany siatki płac dla administracji publicznej będzie postępowała erozja kadr, bo ludzie będą odwracali się od pracy w sektorze publicznym – zaznacza. I dodaje: - W UE te kwestie regulują układy zbiorowe pracy. To w nich pracownicy reprezentowani przez związki zawodowe oraz pracodawca mogą ustalić sposób wynagradzania i premiowania, który będzie lepiej dostosowany do specyfiki działania danego przedsiębiorcy. Dyrektywa regulująca te kwestie już niedługo podniesie wskaźniki rokowań zbiorowych do 80 proc., podczas gdy u nas wskaźnik ten wynosi 12 proc. Mamy w tym zakresie wiele do nadrobienia. 

Czytaj też: Oskładkowanie umów zlecenia na przykładach >>

 


Konieczna systemowa reforma płacy minimalnej

- Płaca minimalna stała się politycznym fetyszem i to jest niedobre. Wiele państw w Europie nie ma płacy minimalnej, ale – tak jak w Skandynawii -  mają rozwinięty dialog między partnerami społecznymi. U nas rząd ingeruje w ustalenia między związkami zawodowymi a pracodawcami, a potem się chwali, że „dał” wyższą płacę. To jest sama polityka, za mało jest natomiast analiz – mówi dr Sławomir Dudek, prezes i założyciel fundacji Instytut Finansów Publicznych, adiunkt w SGH. I dodaje: - Przy ustalaniu płacy minimalnej nie bierze się pod uwagę tego, że płaca w Warszawie to co innego niż w małych przedsiębiorstwach gdzieś na ścianie wschodniej. Już są takie branże i regiony w Polsce, gdzie rząd centralnie ustala płace.

Jak podkreśla dr Dudek, polska gospodarka na przestrzeni ostatnich kilku lat przeżywa trzy poważne kryzysy: był COVID-19, a teraz jest kryzys energetyczny, w trakcie którego firmom znacząco wzrosły koszty prowadzonej działalności. Jest też wojna na Ukrainie. – Jeżeli tak bardzo podnosimy płacę minimalną to uderzamy np. w piekarnie, które już upadają na skutek wysokich cen energii, przez co ich pracownicy tracą pracę – mówi dr Sławomir Dudek. I przypomina, że Międzynarodowa Organizacja Pracy w swoich wytycznych wskazuje na dualny charakter płacy minimalnej, która jest również kosztem prowadzonej działalności gospodarczej.

Dr Dudek jest zdania, że konieczna jest poważna reforma płacy minimalnej. Trzeba zastanowić się też nad mechanizmem jej waloryzacji.Trzeba uporządkować ten bałagan. Systemowo. Rząd coś tam robi, bo zapowiada wyjęcie z płacy minimalnej dodatków, ale przecież średnia płaca w gospodarce, podawana przez GUS, do której odnoszona jest płaca minimalna, te dodatki zawiera – wskazuje. Jak twierdzi, rząd powinien przestać ingerować w wysokość płacy minimalnej i pozostawić jej ustalanie partnerom społecznym.

Dr Sławomir Dudek nie ma wątpliwości, że nasza inflacja, wyższa niż w innych krajach UE a zwłaszcza rosnąca inflacja bazowa, to efekt rosnących cen w usługach, gdzie dominuje właśnie płaca minimalna. Celem było poprawienie bytu pracowników zarabiających płacę minimalną. Tymczasem większość z nich straciło pracę, bo małych pracodawców nie stać było na wypłatę wyższych pensji, a reszta społeczeństwa za wyższą płacę minimalną płaci wysoką inflacją – mówi dr Dudek. Dlatego czas zakończyć ten festiwal polityczny. – Związki zawodowe, które w tym zakresie działają na szkodę wszystkich pracowników, powinny zrobić pogłębione analizy, żeby zobaczyć, jak płaca minimalna wpływa na gospodarkę, a wtedy może się okazać, że skutek jest ujemny – podkreśla dr Sławomir Dudek. Według niego, wszyscy patrzą na stopę bezrobocia, ale przecież jest ono niskie, bo mamy kryzys demograficzny i nie ma rąk do pracy. - To jak ustalana jest dziś płaca minimalna jest bardzo szkodliwe dla całej gospodarki: sektora prywatnego i publicznego, bo powoduje spłaszczenie wynagrodzeń. Trzeba patrzeć systemowo – podkreśla.