"Dyrektor przedsiębiorstwa, które zatrudnia ponad 1000 osób często dostaje pół miliona euro rocznie, a nawet więcej. A zatem ktoś, kto ponosi taką odpowiedzialność, jak kanclerz federalna, nie powinien być w gorszej sytuacji. Ktoś, kto musi tak dużo pracować, przez dłuższy czas odsuwać na bok sprawy prywatne i osobiste, musi też być za to dobrze wynagradzany" - uważa Driftmann.
Jego zdaniem odpowiednim wynagrodzeniem dla kanclerz Angeli Merkel byłaby kwota 500-600 tys. euro, czyli przeszło dwukrotnie więcej niż wynoszą obecne zarobki szefowej niemieckiego rządu.
Słowa przedsiębiorcy wpisują się w dyskusję, która w ostatnich dniach rozgorzała w Niemczech na temat wysokości zarobków menedżerów. Według opublikowanych niedawno danych szefowie koncernów notowanych w indeksie giełdowym DAX zarobili w 2011 roku średnio po 6,1 mln euro. Rekordzistą jest prezes Volkswagena Martin Winterkorn; jego wynagrodzenie za zeszły rok, razem z premiami sięgnęło 17,5 mln euro.
Niektórzy niemieccy politycy żądają wyższych podatków dla milionerów. "Każdy, kto zarabia więcej niż milion euro powinien płacić wyższe podatki" - ocenił przewodniczący partii Lewica Oskar Lafontaine. Opowiedział się on za 75-procentowym podatkiem dla milionerów.
Także przewodniczący Bundestagu, chadecki polityk Norbert Lammert jest za większym opodatkowaniem najwyższych wynagrodzeń. W jednym z publicznych wystąpień zwrócił on uwagę, że trzy czwarte mieszkańców Niemiec uważa, iż redystrybucja dochodów i majątku w Niemczech nie jest sprawiedliwa. (PAP)
awi/ ap/