To była jedna z ważniejszych reform ustępującego rządu PO-PSL. W czerwcu ubiegłego roku weszła w życie ustawa zmniejszająca wynagrodzenie mundurowych na chorobowym do 80 proc. pensji. Tym samym mundurowych zrównano w uprawnieniach z cywilami.
Polecamy: Mundurowi nie chcą już odchodzić z pracy
Dla funkcjonariuszy był to cios w plecy. Wcześniej na zwolnieniu funkcjonariusze policji, straży pożarnej czy straży granicznej dostawali 100 proc. poborów z dodatkami i nagrodą roczną. Nikomu w Polsce nie opłacało się chorować tak jak im. I z tego korzystali. Mundurowy na zwolnieniu - jak donosił rząd w raportach - "podejmował inną pracę zarobkową", "odbywał wyjazdy turystyczne" oraz "opiekował się osobami małoletnimi".
Nowe prawo momentalnie przełożyło się na statystyki. Po roku obowiązywania ustawy liczba mundurowych na zwolnieniach zmniejszyła się niemal o jedną trzecią. W cudownych uzdrowieniach przoduje BOR. Tam liczba osób na L4 zmniejszyła się aż o 36 proc.!
Policja? Tu liczba zachorowań zmniejszyła się o 28 proc. W praktyce to oznacza, że na służbie było o 22 tys. więcej policjantów niż w okresie od 1 czerwca 2013 do 31 maja 2014 r. Na służbie było też o 5,5 tys. więcej strażaków (spadek zachorowań o 33 proc.) czy prawie 2 tys. więcej pograniczników (spadek o 18 proc.).
Spotkanie PiS ze związkami
Związkowcom oczywiście od początku nie podobała się zmiana i gdzie tylko mogli, domagali się jej cofnięcia. Urządzali protesty, pikiety, ale nic nie wskórali. Teraz, po zmianie władzy, ich żądania mogą się spełnić.