W 2013 r. płacę minimalną, czyli wówczas 1600 zł brutto, otrzymywało np. 28 proc. pracowników budowlanych, podczas gdy w przemyśle ponad dwa i pół raza mniej, bo 11 proc. W branży budowlanej zatrudnionych jest dużo osób bez formalnego przygotowania zawodowego, które wykonują proste prace a wiele firm budowlanych jest w słabej kondycji finansowej choćby poprzez brak regularnej zapłaty za wykonane prace.
Co czwarty zatrudniony w ochronie, handlu, hotelarstwie i gastronomii otrzymuje także co najwyżej minimalne wynagrodzenie. Małe sklepy tracą klientów na rzecz dyskontów i supermarketów z obcym kapitałem.
 
 
Z danych GUS, na które powołuje się DGP, wynika, że w rankingu województw najgorzej jest w woj. łódzkim. W tym regionie aż 17 proc. zatrudnionych pobiera wynagrodzenie nieprzekraczające minimalnej płacy. Najlepiej jest w woj. mazowieckim. W tym regionie tylko co dziesiąty zatrudniony otrzymuje co najwyżej minimalną płacę. Tutaj pozycję Mazowsza zawyża Warszawa, a ponadto koszty życia w stolicy są najwyższe, co sprawia, że zarobki też muszą być odpowiednio wysokie.
NSZZ „S” domaga się od lat, by płaca minimalna wynosiła 50 proc. średniego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. W 2013 r. minimalna pensja sięgała 43,8 proc., a w roku ubiegłym 44,4 proc. średniej. Rząd i pracodawcy nie godzą się na spełnienie związkowych postulatów, ponieważ uważają, że miałoby to zwiększyć bezrobocie i szarą strefę.
Według cytowanego przez DGP prof. Mieczysława Kabaja z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych nie ma prostej zależności między poziomem płacy minimalnej a stopą bezrobocia. I tak np. w 2002 r., gdy płaca minimalna wynosiła tylko 35,6 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce, stopa bezrobocia w końcu roku była najwyższa w okresie transformacji gospodarczej i wynosiła 19,7 proc. W 2013 r., gdy po kilku latach podwyżek relacja pensji minimalnej do przeciętnej płacy wzrosła do 43,8 proc., stopa bezrobocia była zdecydowanie niższa i wyniosła 9,8 proc.
Zarabiający minimalnie wydają często więcej, niż zarabiają, aby przeżyć z miesiąca na miesiąc, korzystają z oszczędności – jeśli je mają, albo ze wsparcia rodziny, znajomych lub pomocy społecznej. Gdyby zarabiali więcej, to również większa byłaby ich konsumpcja. Bo najbiedniejsi na bieżące wydatki przeznaczają na ogół całość swoich dochodów – analizują eksperci przepytywani przez DGP.