– Zakaz sprzedaży w niedzielę nie będzie miał wpływu na sprzedaż produktów pierwszej potrzeby, bo zakupów będziemy dokonywać w inne dni tygodnia. Ale sprzedaż produktów, których nie musimy kupić, np. kolejnej marynarki czy sprzętu sportowego, nie zostanie przeniesiona na pozostałe dni, w związku z tym nieco spadnie. Najbardziej w centrach handlowo-usługowych, ponieważ niektóre sklepy w niedziele osiągają ponad 20 proc. sprzedaży tygodniowej –ocenia Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.
W ubiegłorocznym raporcie eksperci PwC oszacowali, że łączna sprzedaż ze względu na przeniesienie części handlu na inne dni tygodnia może spaść o ok. 5 proc.
Jak przekonuje Mordasewicz, skutki odczują przede wszystkim sklepy ze sprzętem sportowym, ubraniowe, budowlane czy z artykułami wyposażenia wnętrz. Osoby intensywnie pracujące często robią zakupy właśnie w weekendy. Z badania przeprowadzonego przez internetowy serwis Ceneo wynika, że dotyczy to nawet 80 proc. klientów. W części sklepów w galeriach handlowych sprzedaż w niedzielę jest znacznie wyższa niż w dni powszednie.
– Biorąc pod uwagę to, że czynsze pozostaną na dotychczasowym poziomie, właściciele sklepów znajdą się w poważnych tarapatach. Centrum handlowo-usługowe, czyli budynek z wyposażeniem, kosztuje nawet 600 mln zł. Jeżeli kapitał w nie zainwestowany będzie pracował w roku o 40 dni mniej, to przełoży się to na ceny, ponieważ do jakiegoś stopnia spadną zyski inwestorów. Częściowo zostanie to przeniesione na konsumenta – przekonuje przedstawiciel Konfederacji Lewiatan.
Przeczytaj: Ekspert: zakaz handlu w niedzielę powinno się wprowadzać stopniowo
Stracą nie tylko sklepy, lecz także sektor usług. Dużo osób spędza w centrach handlowych większą część dnia, robi zakupy, chodzi do kina czy restauracji.
– Oceniamy, że nawet kilkadziesiąt tysięcy ludzi w skali kraju może utracić pracę. Mam na myśli nie tylko handel, lecz także obsługę handlu, ludzi, którzy sprzątają galerie, chronią je, sprzedają tam usługi, np. posiłki – analizuje Mordasewicz.
PwC szacuje, że redukcja zatrudnienia może dotknąć między 76,1 a 99,3 tys. osób w sektorze handlu detalicznego.
Teoretycznie zakaz handlu w niedziele ma obejmować wszystkie sklepy, projekt ustawy złożony w Sejmie na początku września przez „Solidarność” przewiduje jednak sporo wyjątków. Z zakazu sprzedaży mają być wyłączone m.in. sklepy, gdzie handel prowadzi wyłącznie przedsiębiorca prowadzący indywidualną działalność gospodarczą, stacje benzynowe, apteki, kioski do 50 mkw. powierzchni użytkowej czy placówki handlowe nieprzekraczające 25 mkw. powierzchni użytkowej.
– Ograniczenie konkurencji spowodowane tym, że niektóre jednostki sklepowe będą mogły być otwarte, z drugiej strony większość sklepów i punktów usługowych, zarówno tych na ulicach miast, jak i tych znajdujących się na terenie wielkopowierzchniowych obiektów będzie musiało być zamkniętych, może wprowadzić dysproporcje w zakresie konkurencyjności, a także spowodować podwyżki cen, co przeniesie koszty zmiany na konsumentów – podkreśla Radosław Knap, dyrektor generalny Polskiej Rady Centrów Handlowych.
Eksperci podkreślają, że skutki ustawy odczuje także branża magazynowo-logistyczna, np. firmy kurierskie. Tym bardziej że zakaz handlu, sortowania i dostaw ma obowiązywać do godz. 6 w poniedziałek.
– To właściwie nie do pomyślenia dla branży przewoźników, dla branży logistycznej, która jest ściśle powiązana z retailem i wieloma innymi branżami. Pojawią się olbrzymie problemy z dostarczaniem przesyłek i towarów do sklepów, a także bezpośrednio do konsumentów. Klienci, którzy w weekend zrobią zakupy online, nie będą mogli otrzymać produktów w poniedziałek, bo przewoźnicy ze względu na ograniczenia ustawowe nie będą w stanie ich posortować i dostarczyć – przekonuje dyrektor PRCH.
Ekonomiści wskazują również na negatywny wpływ nowych regulacji na całą gospodarkę i budżet państwa. Same tylko straty na przychodzie z podatku VAT z powodu mniejszych obrotów mogą wynieść ok. 1,5 mld zł.
– Rząd, przygotowując się do rozpatrywania tej ustawy, musi dokładnie przeanalizować i uwzględnić wszelkie konsekwencje, również te ekonomiczne i społeczne, a także nastroje konsumentów. Europa stopniowo odchodzi od takich sztywnych ograniczeń, w tym roku z zakazu wycofały się choćby Węgry i Finlandia, a Niemcy od 2006 r. zwiększają liczbę pracujących niedziel w poszczególnych regionach. W Polsce przyzwyczailiśmy się do robienia zakupów w weekendy i niedzielę, więc to wszystko trzeba wziąć pod uwagę – wskazuje Radosław Knap.