Problemy mają wszystkie państwowe koncerny węglowe, skupiające 90 procent krajowych kopalń. Na ich hałdach leży ponad 7 mln ton niesprzedanego urobku - jedna dziesiąta rocznego wydobycia. Drugie tyle zachomikowały elektrownie i elektrociepłownie. W rok sprowadziły one blisko 11 mln ton węgla z Rosji, Ukrainy, Czech, USA, RPA czy Kolumbii.
Państwowe spółki węglowe płaczą, że nie mają jak obniżyć cen. Wacław Czerkawski, wice-lider Związku Zawodowego Górników w Polsce, szacuje, że "różnica między kosztem wydobycia a sprzedażą wynosi dziś około 40 groszy za tonę". "Balansujemy na cienkiej linie" – mówi, narzekając na import.
Dr Jerzy Kicki z Akademii Górniczo-Hutniczej zauważa, że spada nie tylko wydobycie węgla, który miał Polsce zapewnić bezpieczeństwo i niezależność od Rosji, ale i jego udział w produkcji energii. "A kopalniom będzie coraz trudniej konkurować z importem. Konieczna jest obniżka kosztów o 10–15 proc." – podkreśla.
To opinia mocno niepopularna w kopalniach należących do państwowych spółek, zdominowanych przez kilkadziesiąt związków zawodowych.