Jak wspomniano, ustawa była nowelizowana, a w konsekwencji zmieniały się również przepisy wykonawcze, przy czym największe wątpliwości – zarówno wśród pracowników, jak i wśród pracodawców – wzbudziły zmiany, odnoszące się do palarni na terenie zakładów pracy. Poniższy komentarz odnosi się do różnych sygnalizowanych wątpliwości, a nawet niepokojów, ponieważ praktyczny, „zakładowy” status prawny palarni rzeczywiście nie jest do końca jasny. Podobnie jak kwestia konieczności (lub nie) zapewnienia pracownikom takiego pomieszczenia przez pracodawcę. Co więcej, wątpliwości pracodawców (właścicieli/zarządców firm) z jednej, a palących pracowników z drugiej strony – budzi wciąż pojawiające się praktyce pytanie: czy wolno generalnie zabronić palenia na terenie danego zakładu pracy, bez wyznaczania stosownego miejsca? I także co komu – samemu palaczowi czy również pracodawcy – grozi w przypadku naruszenia takiego wewnątrzzakładowego przepisu?
Definicja palarni
Zacznijmy od… historii. Kodeks pracy z dnia 26 czerwca 1974 r. (tekst jedn. Dz. U. z 1998 r. Nr 21, poz. 94 z późn. zm.) od początku zobowiązywał pracodawców do zapewnienia pracownikom bezpiecznych i higienicznych warunków pracy. W zakres tego pojęcia wchodzi także możliwość korzystania z pomieszczeń higieniczno-sanitarnych o określonych parametrach.
Do niedawna podstawowym aktem prawnym wykonawczym w omawianej tu materii było rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Socjalnej z dnia 26 września 1997 r. w sprawie ogólnych przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy (tekst jedn. Dz. U. z 2003 r. nr 169, poz. 1650 z późn. zm.) – dalej r.o.b.h.p. W jego załączniku nr 3 znalazły się warunki, jakim powinny odpowiadać pomieszczenia higieniczno-sanitarne, a wśród nich palarnie. Warunki bardzo szczegółowe, łącznie z określeniem minimum powierzchni na głowę palacza, obowiązkiem założenia wentylacji zapewniającej 10-krotną wymianę powietrza w ciągu jednej godziny (były nawet pomysły 25-krotnej wymiany) itp. – to tylko dla orientacji, ponieważ wszystkie te wymogi przeszły już do historii. W obecnym stanie prawnym r.o.b.h.p. istnieje nadal, choć w nieco zmienionym kształcie, ale już bez regulacji określających szczegółowo warunki techniczne, jakim powinno odpowiadać pomieszczenie wyznaczone na palarnię w zakładzie pracy. Teraz istnieją tylko ogólne, mniej skonkretyzowane wymogi, określone w ustawowej definicji palarni, o czym za chwilę.
Ważne zmiany nastąpiły za sprawą ostatniej nowelizacji r.o.b.h.p., która weszła w życie z dniem 6 września 2011 r. Nowelizację tę wprowadziło rozporządzenia Ministra Pracy i Polityki społecznej z dnia 4 sierpnia 2011 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie ogólnych przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy (Dz. U. Nr 173, poz. 1034). Nowe rozporządzenie uchyliło wszystkie dotychczas obowiązujące przepisy dotyczące palarni, oczywiście poza ustawowymi, ale „ustawa antynikotynowa” zawiera jedynie definicję takiego miejsca.
Tak więc, zgodnie z art. 2 pkt 9 u.o.z.u.t. palarnia jest to „wyodrębnione konstrukcyjnie od innych pomieszczeń i ciągów komunikacyjnych pomieszczenie, odpowiednio oznaczone, służące wyłącznie do palenia wyrobów tytoniowych, zaopatrzone w wywiewną wentylację mechaniczną lub system filtracyjny w taki sposób, aby dym tytoniowy nie wnikał do innych pomieszczeń”.
Wymogi już mniej techniczne
Co można z pewnością powiedzieć na temat wymogów, jakie muszą spełniać pomieszczenia palarni przez ustawodawcę? Bez wątpienia są mniej techniczno-technologiczne od uprzednio zawartych w przywoływanym już rozporządzeniu z 1997 r. Ustawa nie określa (w zastępstwie uchylonej części r.o.b.h.p.) ani norm powierzchniowych, jak choćby minimalnej powierzchni palarni, ani żadnych innych. Trzeba się więc zająć tym, co jest, a więc rozpracowaniem pojęcia palarni z ustawy antynikotynowej.
Po pierwsze – „wyodrębnienie konstrukcyjne”. W Słowniku Języka Polskiego pod redakcją prof. Mieczysława Szymczaka (PWN, Warszawa 1988), bodaj najchętniej używanym przez polskie sądy przy okazji stosowania wykładni językowej, pod pojęciem konstrukcji rozumie się „układ elementów jakiejś całości, sposób ich powiązania, budowę, strukturę, rzecz powiązaną”. Należy więc uznać, że chodzi o wykorzystanie na pomieszczenie palarni układu ścian i kondygnacji w zamyśle projektanta założonego, a przez wykonawcę zbudowanego, w żadnym zaś przypadku o wmontowanie wzdłuż czy w poprzek przepierzenia, ścianki działowej z dykty lub paździerzy albo składanej tzw. harmonijki – dzielącej pokoje, sale czy hale produkcyjne.
Z pewnością jednak nie będzie odstępstwem od niezbędnych warunków wymaganych dla palarni umiejscowienie jej w pomieszczeniu podzielonym poprzez zbudowanie solidnej, szczelnej ściany np. z cegieł czy pustaków, przez co sama w sobie może stanowić „wyodrębnienie konstrukcyjne”.
Po drugie – „odpowiednie” oznaczenie. Można z całą pewnością i bez słowników stwierdzić, że chodzi o tabliczki łatwo zauważalne, wyraźne, czytelne, nie budzące wątpliwości co do roli tego pomieszczenia.
Po trzecie – „służące wyłącznie…”. Bezwzględnie musi to być pomieszczenie jednofunkcyjne. Palarni nie wolno więc łączyć ze stołówką, pokojem na drugie śniadania, poczekalnią, salą zebrań, świetlicą, recepcją, WC, prysznicami, ale także z garażami, pomieszczeniami ochrony itp. Jej drzwi muszą być szczelne i nie można ich zastąpić np. kotarą.
Po czwarte – „wywiewna wentylacja lub system…”. Ustawa nie precyzuje, czy mogą to być zwykłe wentylatory (wentylacja mechaniczna), czy bardziej skomplikowany system (filtracyjny). Najważniejsze, by dym po palących zostawał usuwany, wydmuchiwany na zewnątrz pomieszczenia, w żadnym razie do wewnątrz budynku, np. na korytarz, do portierni czy hali produkcyjnej. Nie ma już mowy o „krotności” wymiany powietrza. Ustawodawca zapewne poszedł po rozum do głowy i doszedł do wniosku, że właściwe służby nijak nie sprawdzą, czy w ciągu godziny powietrze w palarni zostało wymienione 10 czy 25 razy (bo były i takie projekty), więc lepiej się dalej nie ośmieszać. Zwłaszcza że instalację o odpowiednich parametrach oszczędny pracodawca/zarządca zawsze mógłby wyłączyć, tłumacząc się awarią, koniecznością konserwacji bądź innymi zdarzeniami, na które – oczywiście – nie miał wpływu.
Po piąte – nie zapisane w ustawie reguły zdrowego rozsądku, jak choćby zapewnienie palącym popielniczek. To jednak problem mniej ważki (choć ważny) niż przestrzeganie, by palarnia nie była umiejscowiona w strefie zagrożenia wybuchem lub w pobliżu magazynowania tzw. materiałów pożarowo niebezpiecznych, łatwopalnych, a na wszelki wypadek pod ręką znajdował się podstawowy sprzęty gaśniczy.
Obowiązek czy dobra wola pracodawcy?
Dotychczasowe uwagi odnoszą się do sytuacji, gdy pracodawca albo już urządził palarnię i zależy mu na tym, aby działała zgodnie z przepisami, albo dopiero zamierza takową urządzić i zależy mu na tym samym. Równocześnie powstaje pytanie – dla palaczy mające wymiar wręcz egzystencjalny – czy w świetle obowiązujących przepisów pracodawca (zarządca) ma obowiązek wyodrębnić takie pomieszczenie, czy zależy to wyłącznie od jego dobrej woli?
Niestety, istnieją w tej materii dwa zasadniczo odmienne stanowiska. Pierwsze wychodzi od i pozostaje przy literalnym brzmieniu przepisu ustawowego, mianowicie art. 5a ust. 3 u.o.z.u.t oraz pkt 5 tego artykułu: „Właściciel lub zarządzający może wyznaczyć palarnię (…) w pomieszczeniach zakładów pracy”.
Nie ma wątpliwości, iż m o ż e w jakimkolwiek przypadku nie oznacza m u s i, w związku z czym decyzję ma prawo podejmować tylko i wyłącznie pracodawca (właściciel/zarządca).
Drugie, nie podważając rzecz jasna ustawowego zapisu, skłania się ku bardziej praktycznemu rozwiązaniu. Do tej pory nie budziły wątpliwości wyroki sądów administracyjnych stanowiące np., że firmy zatrudniający powyżej 20 osób muszą mieć urządzone palarnie (orzeczenie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, II SA/Wa 1881/2005, podobnie Naczelnego Sądu Administracyjnego, I OSK 892/2006). Jednak nowelizacja przepisów odebrała tym wyrokom rację dalszego bytu, ponieważ sądy administracyjne orzekają tylko o zgodności z prawem decyzji administracyjnych i niektórych innych poczynań władczych. Dziś to prawo już nie wymaga od właścicieli/zarządców określonych zachowań w kwestii palarni, toteż za ich brak w żadnym przypadku nie mogą grozić konsekwencje prawne.
Pozostaje wciąż jednak wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego (II SA/Łd 1887/1999) z tezą o charakterze ogólnym, niejako konstytutywną, w myśl której wprowadzenie całkowitego zakazu palenia tytoniu – a w konsekwencji brak palarni, jeśli poza nią palić nie wolno – jest formą dyskryminacji palących pracowników. Zatem powinni oni dysponować specjalnie wyznaczonym miejscem, w którym mogą przez chwilę oddać się ulubionej czynności, nie narażając przy tym na wdychanie dymu niepalących współpracowników.
W związku z korzystnym dla palących orzeczeniem NSA należy podnieść kwestię legalności ewentualnych bezwzględnych zakazów palenia na całym terenie zakładów pracy, ustanowionych przez właścicieli/zarządców np. w regulaminach pracy. Otóż takie zakazy nie tylko kłóciłyby się z myślą orzeczniczą NSA, ale – przede wszystkim – nie znajdowałyby podstawy prawnej w obowiązujących przepisach.
Podnosząc bez ogródek kwestię dyskryminacji palaczy, NSA postawił problem palarni na wyższej półce: bez mała swobód obywatelskich. Wprawdzie w polskim prawie, inaczej niż w anglosaskim, nie obowiązuje system precedensów (powoływania się sądów na wcześniejsze, w skrajnych przypadkach sprzed wieków pochodzące orzeczenia), tym niemniej warto zauważyć, że NSA, sprawując nadzór judykacyjny nad całym sądownictwem administracyjnym, dba o daleko posuniętą jednolitość orzecznictwa. Tak więc pracodawca (właściciel, zarządca) może się spodziewać niekorzystnego dla siebie rozstrzygnięcia skargi pracownika, który w sposób uzasadniony przedstawi się jako palacz-ofiara dyskryminacji. Skargi, której skutkiem nie będzie ukaranie pracodawcy, lecz uznanie, że palarnię powinien urządzić. Jednak, znając realia polskiego wymiaru sprawiedliwości i jego ciągu dalszego, droga do wykonania takiego wyroku będzie długa, ciernista i nie bezpośrednia. Ale będzie po równo absorbowała obie strony sporu, więc może lepiej na nią nie wchodzić?
Nie wolno mu, ale pali
Jasna jest sytuacja osoby palącej, która „kurzy” poza wyznaczoną przez pracodawcę palarnią. Może ponieść odpowiedzialność dyscyplinarną, naruszając zakładowy regulamin pracy, a jeśli w dodatku ma pecha – zapłacić do 500 zł grzywny, gdy zostanie przyłapana przez policję albo straż miejską (art. 13 u.o.z.u.t.).
Mniej jasna jest sytuacja osoby w zakładzie pracy, w którym szef nie wyznaczył pomieszczenia na palarnię albo generalnie zabronił palenia na terenie podlegającego mu zakładu pracy. Czy w razie przyłapania na gorącym – a raczej dymiącym – uczynku może powoływać się na powołane wyżej orzeczenie NSA? Oczywiście, że może, ale nie ma się co łudzić: przecież go nie zna, podobnie jak – zapewne – pracodawca, strażnik czy policjant.
W lepszej pozycji znajdzie się pracodawca, w którego zakładzie odpowiednie służby przyłapią kogoś na paleniu w miejscu niedozwolonym. Nie ma bowiem podstawy prawnej, by ukarać go za brak wyznaczonego miejsca, w którym palenie jest dozwolone. Tym bardziej nie można go ukarać za ani wraz z palaczem naruszającym „ustawę antynikotynową”, ponieważ czyn, wina i kara powinny być przypisane konkretnej osobie.
Wyłączenia
Pojęcie „zakład pracy” znane jest powszechnie i rozumiane bardzo szeroko. Aby uniknąć nieporozumień, warto więc zaznaczyć, że powyższe uwagi i komentarze nie dotyczą terenów lub/i pomieszczeń (art. 5 ust. 1 u.o.z.u.t.):
1) przedsiębiorstw podmiotów leczniczych i pomieszczeń innych obiektów, w których są udzielane świadczenia zdrowotne;
2) jednostek organizacyjnych systemu oświaty, o których mowa w przepisach o systemie oświaty, oraz jednostek organizacyjnych pomocy społecznej, o których mowa w przepisach o pomocy społecznej;
3) uczelni;
4) zakładów pracy innych niż wymienione w pkt 1 i 2;
5) obiektów kultury i wypoczynku do użytku publicznego;
6) lokali gastronomiczno-rozrywkowych;
7) środków pasażerskiego transportu publicznego oraz obiektów służących obsłudze podróżnych;
8) przystanków komunikacji publicznej;
9) obiektów sportowych;
10) ogólnodostępnych miejsc przeznaczonych do zabaw dzieci;
11) innych pomieszczeń dostępnych do użytku publicznego.
Zgodnie z art. 5 ust. 3 u.o.z.u.t. „właściciel lub zarządzający może wyznaczyć palarnię”:
1) w domach pomocy społecznej lub domach spokojnej starości;
2) w hotelach;
3) w obiektach służących obsłudze podróżnych;
4) na terenie uczelni;
5) w pomieszczeniach zakładów pracy;
6) w lokalach gastronomiczno-rozrywkowych
Parę uwag na koniec
Niestety, w takich zasadniczych kwestiach, jak ta, czy i kiedy istnieje obowiązek wyznaczenia palarni w zakładzie pracy, jakie są konsekwencje prawne bezwzględnego zakazu palenia przy nieistnieniu palarni, brak (w świeżo przecież znowelizowanych przepisach) choćby próby reakcji prawodawcy na chyba znane mu orzeczenie Naczelnego Sądu Administracyjnego IISA Łd 1887/1999… Wszystko to świadczy o kiepskich umiejętnościach legislatora, który nie potrafi dostrzec i przełożyć na język ustawy czy rozporządzenia podstawowych kwestii, jakie usiłuje regulować.*
Ze swej strony na zakończenie chciałbym podsunąć pewien pozytywny wniosek. Skoro nie ma podstawy prawnej, by zarządzić bezwzględny zakaz palenia na terenie całego zakładu pracy, skoro w braku stosownego pomieszczenia karanie pracownika za nielegalne palenie jednej strony znalazłoby oparcie w przepisach ustawy antynikotynowej, ale z drugiej byłoby niejako kontynuacją przejawów dyskryminacyjnych, o jakich mowa w przywołanym już parokrotnie orzeczeniu NSA i jakie zapewne psułyby atmosferę w pracy, a nawet prowadziły do otwartych konfliktów – to w praktyce najlepszym rozwiązaniem byłoby… wyznaczenie palarni. Po prostu.

*Przypomina się w tym momencie stara anegdota o mędrcu, który w sądzie rabinackim rozpatrywał sprawę dwóch skłóconych kupców.
- Masz rację – powiedział po wysłuchaniu pierwszego.
- Masz rację – powiedział po wysłuchaniu drugiego.
- Ależ Rebe, nie może być tak, żeby oni obaj mieli rację! – zakrzyknął przysłuchujący się temu młody adept sztuki sądzenia.
- I ty masz rację, moje dziecko – odpowiedział mu mądry rabin.