Sprawa dotyczyła belgijskiego strażaka ochotnika, Rudiego Matzaka, który domagał się odszkodowania za wynagrodzenie niezapłacone mu za lata służby, w trakcie których wykonywał obowiązki strażaka, w szczególności w trakcie pełnienia dyżuru domowego.
Zgodnie z rozporządzeniem w sprawie straży pożarnej w mieście Nivelles w czasie pełnienia takiego dyżuru wszyscy członkowie ochotnicy pełniący służbę w remizie muszą w każdej chwili znajdować się w takiej odległości od remizy, aby czas niezbędny na dotarcie do niej, w warunkach zwykłego ruchu drogowego, nie przekraczał ośmiu minut. Sąd I instancji w znacznym zakresie uwzględnił powództwo, ale od wyroku odwołało się miasto. Sąd apelacyjny miał natomiast wątpliwość, czy dyżur domowy powinien zostać uznany za czas pracy i zwrócił się z pytaniami prejudycjalnymi do TSUE.
Nie można zmienić definicji czasu pracy
W wydanym w środę wyroku (C 518/15) TSUE zwrócił uwagę, że państwa członkowskie nie mogą zmienić definicji „czasu pracy” w rozumieniu art. 2 dyrektywy 2003/88 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 4 listopada 2003 r. dotyczącej niektórych aspektów organizacji czasu pracy (Dz.U. 2003, L 299, s. 9), ale mają możliwość przyjęcia w prawie krajowym przepisów dotyczących czasu pracy i okresów odpoczynku, które są korzystniejsze dla pracowników od przepisów przewidzianych w tym zakresie w dyrektywie.
Czas pracy a czas odpoczynku
Państwa członkowskie mogą przewidzieć w prawie krajowym, że wynagrodzenie przysługujące pracownikowi za „czas pracy” będzie inne niż wynagrodzenie przysługujące mu za „okres odpoczynku”, a nawet że w tym drugim przypadku pracownikowi nie będzie przysługiwać żadne wynagrodzenie - nie jest to sprzeczne z dyrektywą. Dlatego kluczowe było, czy TSUE uzna za „czas pracy” okres dyżuru pełnionego przez pracownika w miejscu zamieszkania w połączeniu z obowiązkiem stawienia się na wezwanie pracodawcy w ciągu ośmiu minut, który to obowiązek znacząco ogranicza możliwość skupienia się pracownika na innych sprawach.
Trybunał przypomniał, że już wypowiadał się w tej kwestii i w obecnym stanie prawa Unii okres dyżuru pełnionego przez pracownika w ramach pracy świadczonej na rzecz jego pracodawcy może być albo „czasem pracy”, albo „okresem odpoczynku”. Decydującym czynnikiem przy kwalifikowaniu danego okresu jako „czas pracy” w rozumieniu dyrektywy 2003/88 jest to, iż pracownik jest zobowiązany do fizycznej obecności w miejscu wyznaczonym przez pracodawcę i do pozostawania w jego dyspozycji, tak aby w razie potrzeby niezwłocznie mógł przystąpić do wykonywania odpowiednich zadań.
Dyżur pod telefonem to co innego
Trybunał zauważył, że inaczej jest w sytuacji, gdy pracownik pełni swój dyżur w tzw. systemie „dyżuru pod telefonem”, który polega na tym, że musi on pozostawać w dyspozycji pracodawcy bez obowiązku przebywania w miejscu pracy. Jest tak dlatego, że chociaż pracownik taki pozostaje w dyspozycji swojego pracodawcy, w tym sensie, że pracodawca musi mieć możliwość kontaktu z nim, to jednak ów pracownik może w takiej sytuacji rozporządzać swoim czasem w sposób mniej ograniczony i zajmować się własnymi sprawami. W tych okolicznościach tylko czas, w którym pracownik efektywnie świadczył pracę, może zostać uznany za „czas pracy” w rozumieniu dyrektywy 2003/88.
TSUE przyznał rację strażakowi
W tej konkretnej sprawie R. Matzak nie tylko musiał pozostawać pod telefonem w trakcie dyżuru. Był też z jednej strony zobowiązany do stawiania się w miejscu pracy w ciągu ośmiu minut od wezwania pracodawcy, oraz – z drugiej – zmuszony fizycznie przebywać w wyznaczonym przez pracodawcę miejscu, co obiektywnie ogranicza możliwość skupienia się przez pracownika na swoich sprawach – zarówno w wymiarze osobistym, jak i społecznym. Dlatego TSUE uznał, że okres dyżuru pełnionego przez pracownika w miejscu zamieszkania w połączeniu z obowiązkiem stawienia się na wezwanie pracodawcy w ciągu ośmiu minut należy traktować jako „czas pracy”. A skoro dyżur jest czasem pracy, to należy się za niego wynagrodzenie.
TSUE uznał również, że państwa członkowskie nie mogą wyłączyć niektórych kategorii strażaków będących funkcjonariuszami publicznych służb ochrony przeciwpożarowej spod zakresu zastosowania obowiązków wynikających z przepisów tej dyrektywy, w tym jej art. 2, w którym zdefiniowano między innymi pojęcia „czasu pracy” i „okresów odpoczynku”.
Na podstawie wyroku TSUE z dnia 21 lutego 2018 roku (C 518/15), Ville de Nivelles przeciwko Rudiemu Matzakowi
Jak to wygląda w polskich przepisach?
Komentuje r. pr. Sławomir Paruch:
Aktualne przepisy nie kwalifikują dyżuru w domu jako czasu pracy, jeśli praca nie była wykonywana. Wprowadzają jednak istotne ograniczenie, że nie może on naruszać okresów odpoczynku, co znacznie ogranicza jego planowanie np. na cały weekend. Teoretycznie możliwe jest rozważanie zmian przepisów w kierunku uznania czasu dyżuru domowego za czas pracy, choć – poza oceną prawną – warto spojrzeć na tę kwestię z perspektywy zasadności tak restrykcyjnej oceny czasu dyżuru domowego w świetle postulowanego uelastycznienia rynku pracy w nowoczesnej gospodarce. Ma to również znaczenie z perspektywy konkurencyjności gospodarki europejskiej wobec innych gospodarek światowych. Jak pokazuje doświadczenie, zbyt daleko idąca ochrona w ostatecznym rozrachunku doprowadza do efektu odwrotnego od zamierzonego.