Oprócz grzywny, skazany ma też zapłacić wysokie koszty sądowe, ale sąd zmienił w tym zakresie wyrok i orzekł, że chodzi nie o całość, ale trzecią część tych kosztów. Wyrok jest prawomocny. Do wypadku doszło w marcu 2008 r. w czasie budowy galerii handlowej Alfa Centrum w Białymstoku, wzniesionej w miejscu dawnej fabryki włókienniczej. Stare zabudowania - niektóre nawet ponad stuletnie - zostały wkomponowane w nową część obiektu. W czasie prac budowlanych w adaptowanej zabytkowej części zawaliła się 15-metrowa ściana i stropy na trzech kondygnacjach. Zginął jeden robotnik, drugi został ranny. Projektanta konstrukcji Andrzeja M. prokuratura oskarżyła o nieumyślne doprowadzenie do katastrofy budowlanej. Według śledczych, nieprawidłowo obliczył nośność ściany. Oskarżony, który od lat projektuje konstrukcje budowlane i ma na koncie m.in. przebudowy zabytkowych obiektów w Gdańsku, nie przyznawał się do zarzutów. W jego ocenie do wypadku doszło nie z powodu niewłaściwie wyliczonej nośności, ale w wyniku nieprawidłowego prowadzenia prac na budowie. Przed sądem pierwszej instancji prokuratura chciała kary dwóch lat więzienia w zawieszeniu, 10 tys. zł grzywny i trzyletniego zakazu wykonywania zawodu inżyniera budowlanego. Ostatecznie apelacji nie złożyła. Zrobił to obrońca, który chciał uniewinnienia. Sąd apelacyjny utrzymał w czwartek karę 60 tys. zł grzywny, ale zmienił na korzyść skazanego orzeczenie o kosztach - z kwoty szacowanej na 140-150 tys. zł (dowodami w sprawie były m.in. trzy specjalistyczne opinie biegłych) konstruktor ma zapłacić jedną trzecią. Sąd odwoławczy zgodził się z oceną sądu pierwszej instancji, że wpływ na katastrofę miało kilka czynników: zły stan techniczny budynku, błędy wykonawcze, brak odpowiedniego nadzoru nad pracami, ale także błędy projektowe konstrukcji, której autorem był oskarżony Andrzej M. Sąd uznał, że konstruktor przyjął zawyżone parametry muru. "Nie znaczy to jednak wcale, iż - w określonym zakresie - do tej katastrofy nie przyczyniły się także inne osoby uczestniczące w procesie prowadzonych prac budowlanych na tym obiekcie" - mówił przewodniczący składu orzekającego Andrzej Czapka. Zaznaczył jednak, że w tym procesie sąd zajmował się zarzutami, które prokuratura postawiła konstruktorowi. Przywoływał opinie biegłych, którzy ocenili, że błędy konstruktora w 40 proc. przyczyniły się do katastrofy. "Dotyczyły niewystarczających rozwiązań projektowych w zakresie wzmocnienia konstrukcji i posadowienia budynku" - mówił sędzia Czapka. Dlatego sąd przyjął, że jest bezpośredni związek przyczynowo-skutkowy między nieprawidłowościami w obliczeniach dokonanych przez konstruktora co do nośności ściany a skutkiem, czyli katastrofą budowlaną. "Gdyby przyczyna ta nie zaistniała, skutek by nie nastąpił" - dodał sędzia. Był to powtórny proces w tej sprawie. W grudniu 2013 r. Sąd Okręgowy w Białymstoku - jako sąd pierwszej instancji - uniewinnił Andrzeja M. Ten wyrok prokuratura skutecznie zaskarżyła; w czerwcu 2014 r. sąd apelacyjny go uchylił i zwrócił sprawę do ponownego rozpoznania. Ponowny proces w pierwszej instancji trwał ponad dwa lata, bo sąd m.in. zlecił wykonanie dodatkowych opinii.(PAP)