Mimo że strefa euro odnotowuje wzrost gospodarczy, to jego tempo jest znacznie niższe, niż gospodarek spoza unii walutowej – zauważają EY i Oxford Economics w kwartalnym raporcie Prognozy dla strefy euro.
Według jego autorów, wzrost gospodarczy w strefie euro w tym roku wyniesie 1 proc., w 2015 r. 1,4 proc., a w następnych latach PKB ma rosnąć w tempie 1,6 proc. rocznie. Podczas gdy PKB eurolandu w 2018 r. będzie tylko o 5 proc. wyższe niż przed szczytem kryzysu w pierwszej połowie 2008 r., to gospodarka Wielkiej Brytanii urośnie o 12 proc., a Stanów Zjednoczonych aż o 23 proc.
Eksperci podkreślają, że strefa euro ciągle jest bardzo zróżnicowana pod względem gospodarczym, a różnice mają być szczególnie widoczne jeśli chodzi o główne gospodarki eurolandu. EY i Oxford Economics zauważają, że część z krajów peryferyjnych – w tym Irlandia czy Hiszpania – m.in. dzięki wprowadzonym reformom wraca na ścieżkę wzrostu.
Najbardziej dynamicznie rozwijającą się gospodarką ma być Łotwa (ponad 4 proc. w ujęciu rocznym). Estonia ma notować 2,5-proc. wzrost. Gorsze perspektywy dotyczą Francji, której gospodarka według prognoz urośnie w tym roku zaledwie o 0,7 proc. Podobny scenariusz ma czekać Belgię, Holandię i Finlandię.
Autorzy opracowania uważają, że powolne tempo wzrostu gospodarczego, spadające ceny energii, a także niski poziom wydatków spowodowany wysokim bezrobociem sprawiają, że jednym z zagrożeń stojących przed unią walutową jest deflacja.
Stopa inflacji w strefie euro utrzymuje się poniżej celu, który EBC ustalił na 2 proc. Według prognoz EY, w tym roku stopa inflacji wyniesie 1,1 proc., a w przyszłym 1,5 proc. "Scenariusz deflacyjny oznaczałby wzrost realnego zadłużenia zarówno dla sektora prywatnego, jak i sektora finansów publicznych, co mogłoby osłabić popyt krajowy i ożywienie gospodarcze, a w dłuższym okresie przywrócić obawy dotyczące wypłacalności niektórych państw peryferyjnych strefy euro" - tłumaczy cytowany w komunikacie główny ekonomista EY Polska Marek Rozkrut.
Jako jedną z szans dla wzrostu gospodarczego wskazano w raporcie zmiany w polityce gospodarczej rządów. "Mniejsza presja ze strony rynków finansowych i Komisji Europejskiej może prowadzić do rozluźnienia polityki fiskalnej przez poszczególne rządy. Jeśli towarzyszyć temu będą strukturalne reformy, które będą sprzyjać m.in. obniżeniu, a następnie stabilizacji długu publicznego w relacji do PKB, to w rezultacie pojawią się większe wydatki, które pobudzą wzrost w sektorze prywatnym" - wskazują autorzy opracowania.
Przewidują też, że euro będzie się osłabiać do dolara, bo obecnie ma być przeszacowane przez rynek o ok. 10 proc. Taka zmiana z kolei pozytywnie przełożyłaby się na dynamikę eksportu.
EY i Oxford Economics zwracają uwagę na wysokie koszty finansowania dla firm. Wartość tzw. złych kredytów sprawiła, że firmy w Portugalii, Grecji czy Hiszpanii muszą ponosić wysokie koszty finansowania. W krajach peryferyjnych średnie oprocentowanie kredytu dla firm jest na poziomie z 2009 r. i w Portugalii czy Grecji przekracza 6 proc. - przypominają eksperci. To z kolei oznacza spadek inwestycji.
W raporcie zwrócono uwagę, że poważnym zagrożeniem dla wzrostu w strefie euro jest wysokie bezrobocie, które obecnie wynosi 12 proc. "Perspektywa powolnego wzrostu gospodarczego, a także obecna sytuacja przedsiębiorstw, które usiłują poprawić wyniki przy jednoczesnym utrudnionym dostępie do kredytów, przekładać się będzie na bardzo powolny spadek bezrobocia w ciągu kolejnych dwóch lat" - prognozują autorzy raportu. Według nich stopa bezrobocia w Grecji w tym roku może sięgnąć 28 proc., a w Hiszpanii 25 proc.