Gdy za oknem coraz chłodniej, wielu gospodarzom przypomina się, że w zimowych zapasach brakuje im jeszcze opału. Co wtedy robić? Najprościej udać się do najbliższego leśniczego i kupić sprzedawane po przystępnej cenie drewno opałowe. Nie wszyscy leśni klienci tak postępują – część woli wziąć sprawy swoje ręce i samemu zaopatrzyć się w drewno. Na nic zdają się wywieszone przy lesie tablice ostrzegawcze „teren monitorowany”.
- Ze stosowaniem od kilku lat kamer do monitoringu lasu jest jak z treningiem w sporcie – opowiada komendant posterunku straży leśnej w Nadleśnictwie Giżycko Andrzej Polak - Im dłużej trenujemy, tym lepsze efekty. Mimo, iż rokrocznie kradzieży nie ubywa, to coraz więcej z nich kończy się w sądzie.
Wiosną i jesienią złodzieje drewna wyszukują miejsca, w których leśnicy nie prowadzą gospodarki leśnej. Ofiarami najczęściej padają obszary nieobjęte gospodarowaniem (ONG) lub lasy o szczególnych walorach przyrodniczych (HCVF), które przez leśników i miłośników przyrody są traktowane jak świętość.
Zima też jest dobra dla złodziei – mogą sprawnie przewozić skradzione drewno z lasów wodochronnych nad brzegami jezior, nie drogami, lecz po lodzie.
Złodzieje drewna coraz częściej przed sądem
Z roku na rok coraz skuteczniej działa system monitoringu w polskich lasach. Liczba kradzieży spada, a tam, gdzie utrzymuje się na niezmienionym poziomie, wzrasta wykrywalność sprawców.