Według nieoficjalnych informacji rysują się zręby kompromisu, który ma zadowolić bogatszych i biedniejszych członków Unii. Miałby on obejmować nierówny podział obciążeń. Cel ogólny redukcji – aż 40 proc. do 2030 r. – zostałby podzielony tak, by były nim objęte jedynie bogatsze kraje. Te, które są rozwinięte słabiej, musiałyby ograniczać emisję w mniejszym stopniu. Nowością byłaby ponadto możliwość handlu – poszczególne państwa mogłyby nakazanych ilości CO2 nie redukować, ale zapłacić za ich emisję krajowi, w którym redukcja byłaby efektywniejsza kosztowo. Kolejny instrument to przedłużenie preferencyjnego traktowania polskich elektrowni poza 2020 r. Polska negocjuje także zatrzymanie całości lub części pozwoleń na emisję CO2, które przy osłabieniu gospodarczym nie zostały wykorzystane.
Oficjalnie polskie władze twierdzą jedynie, iż negocjacje są w toku. Ale wiadomo, że od szczegółowych ustaleń zależy zgoda naszego rządu. Więcej: Rzeczpospolita>>>
UE: kompromis klimatyczny możliwy
Oddala się unijna groźba wprowadzenia drastycznego obniżenia emisji CO2, która miałaby dla nas fatalne skutki. Głównie w postaci wyższych cen za energię. Rozstrzygnięcia w tej sprawie już za tydzień na unijnym szczycie.