Prawa autorskie, których w Polsce są dwa rodzaje: majątkowe i osobiste, co do zasady powstają z chwilą ustalenia utworu na rzecz jego twórcy. Z tego powodu osoba twórcy jest kluczowa co najmniej w dwóch aspektach. Po pierwsze, dla rozstrzygnięcia tego, w jaki sposób i w jakim zakresie można korzystać z utworu. Po drugie, od ustalenia osoby twórcy zależy to, komu należne jest wynagrodzenie, a co najmniej, czyją zgodę należy uzyskać na korzystanie z konkretnego chronionego dzieła. Tymczasem w toczącym się aktualnie dyskursie dotyczącym sztucznej inteligencji i jej wpływu na otaczający nas świat pojawia się wątek praw własności intelektualnej do wytworów sztucznej inteligencji. Mówiąc precyzyjniej, rozważa się to, czy autorem może być sztuczna inteligencja.

Czytaj też: Sztuczna inteligencja rozwija się tak szybko, że nawet najnowsze prawo może za nią nie nadążyć

W omawianym kontekście warto zwrócić uwagę na interesujący wyrok wydany przez sąd w USA. Sprawa dotyczyła praw autorskich do dzieła wizualnego stworzonego przez sztuczną inteligencję. Dzieło, zatytułowane Recent enterance to the paradise, zostało wytworzone przez system służący do generowania obrazów o nazwie DABUS, którego z kolei twórcą był Stephen Thaler. Ten amerykański naukowiec wystąpił do urzędu USA ds. praw autorskich (US Copyright office) o zarejestrowanie na jego rzecz praw autorskich do wspomnianego dzieła. Argumentował, że w stosunku do grafiki powstały autorskie prawa majątkowe, które przysługują sztucznej inteligencji. Skoro jednak to on jest twórcą systemu DABUS, to finalnie prawa powinny zostać przypisane jemu właśnie jako twórcy. Urząd nie zgodził się z taką argumentacją, a sprawa znalazła swój finał w sądzie, ponieważ Thaler postanowił pozwać dyrektora Urzędu ds. praw autorskich.

Twórcą może być tylko człowiek

Wyrok w sprawie zapadł 18 sierpnia tego roku. Rozpoznający sprawę sąd również nie podzielił poglądów na kwestię praw autorskich prezentowanych przez Stephena Thalera. Co istotne, sąd zwrócił uwagę, że nie wykazano, by dotychczas jakikolwiek sąd stwierdził, by prawa autorskie mogły przysługiwać komukolwiek innemu niż człowiekowi. Innymi słowy, sąd potwierdził, iż twórcą chronionego dzieła może być tylko człowiek. Reprezentujący Thalera pełnomocnik, zapowiadając apelację, zauważył, że debata dotycząca przypisania autorstwa sztucznej inteligencji ma istotne znaczenie społeczne i toczy się w istocie o to, czy ochronę prawnoautorską należy rozumieć tradycyjnie, czy też objąć nią dzieła sztucznej inteligencji.

 

Nowość
Prawo sztucznej inteligencji i nowych technologii 2
-20%
Nowość

Bogdan Fischer, Adam Pązik, Marek Świerczyński

Sprawdź  

Cena promocyjna: 159.2 zł

|

Cena regularna: 199 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 139.29 zł


Wydaje się, że gdyby analogiczną sprawę rozpoznawał polski sąd, jego wyrok byłby również wyrazem „tradycyjnego” postrzegania systemu prawa autorskiego. Zgodnie z polską ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych z 1994 r.: Prawo autorskie przysługuje twórcy, o ile ustawa nie stanowi inaczej (art. 8 ust. 1 ustawy). Rzeczywiście w kolejnych przepisach przewidziano przypadki, w których prawa przysługują innym podmiotom, np. pracodawcy, wydawcy utworu zbiorowego, instytucji naukowej. Wszystkie te przypadki łączy jednakże element, którego brak w sprawie Thalera. Otóż za każdym razem to człowiek – pracownik, twórca części utworu zbiorowego, czy naukowiec – jest tym podmiotem, który wytworzył chronione dzieło.

Czy zmieni się podejście w prawie?

Brak jest w polskim porządku prawnym podstaw do przyjęcia, że utwór może nie być stworzony przez człowieka. Takie stanowisko wymagałoby w zasadzie przewartościowania całego systemu prawa autorskiego. Trzeba pamiętać, że u jej podstaw leży założenie, że chronione dzieło stanowi przejaw działalności twórczej oraz cechuje je „indywidualny” charakter, co oznacza między innymi, że w jakimś (choćby minimalnym) stopniu twórcze piętno odciska się w dziele. Co więcej, w polskim systemie chroniona jest – w ramach autorskich praw osobistych – więź twórcy z utworem.

Wobec takich założeń trudno obecnie przyjmować, że ochroną mogą być objęte dzieła stworzone przez „istoty”, które nie posiadają ani osobowości, ani emocji, które to aspekty niejako „utrwalają się” w dziele. Pozostaje w tym miejscu postawić pytanie, czy rozwój nowych technologii nie wymusi zmian dotyczących filozofii tego systemu ochrony.

Alicja Rytel, adwokat w Patpol Legal Piróg i Wspólnicy