Sąd orzekł, że wykonawca budowy nie może odpowiadać za opóźnienie prac spowodowane z winy inwestora, a żądanie kar umownych w takiej sytuacji jest bezzasadne.
Spółka Budimex zawarła w lutym 2000 r. z GDDKiA kontrakt na budowę fragmentu podkrakowskiej obwodnicy. Kontrakt opiewał na ponad 4 mln zł, a droga miała być gotowa dwa lata później. Termin oddania do użytku trasy był przesuwany, ostatecznie zakończenie prac uzgodniono na koniec listopada 2002 r.
W tym terminie zaawansowanie prac sięgało 97 proc. i nic nie stało na przeszkodzie oddaniu autostrady do użytku. Jednak odbiór trasy i jej otwarcie nastąpiło dopiero w połowie grudnia 2002 r. GDDKiA zapłaciła Budimexowi blisko 2,7 mln zł, zatrzymując ponad 1,3 mln zł tytułem kary umownej za opóźnienie w oddaniu do użytku fragmentu obwodnicy. Budimex zgodził się jedynie na potrącenie na rzecz GDDKiA 42 tys. zł, przyznając, że doszło do opóźnienia, ale odpowiedzialność za nie ponosi GDDKiA. Zażądał więc zapłaty pozostałych 1,29 mln zł, a gdy nie uzyskał tej kwoty, skierował sprawę do sądu.
Sąd I instancji zasądził na rzecz Budimeksu całość żądanej kwoty, wraz z odsetkami. Jednak sąd II instancji, po apelacji GDDKiA, zmienił wyrok i obniżył należność spółki do 888 tys. zł. Obniżenie zasądzonego roszczenia uzasadnił niedotrzymaniem terminu robót, a klauzule kontraktowe przewidywały w takim wypadku odpowiedzialność wykonawcy. Karę umowną miał zapłacić wykonawca, niezależnie od tego, czy sam odpowiadał za opóźnienia w realizacji budowy. Sąd zgodził się jedynie na miarkowanie kary, ponieważ – jak wskazał – prace były już praktycznie na ukończeniu, a opóźnienie nie było zbyt duże (wyniosło niewiele ponad dwa tygodnie).
Z tym rozstrzygnięciem nie zgodził się Budimex, składając skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. SN uwzględnił ją w piątek i (sygn. I CSK 748/12) i przywrócił moc wyrokowi I instancji, zasądzającemu na rzecz spółki 1,29 mln zł.
W uzasadnieniu SN wskazał, że każde zwiększenie odpowiedzialności wykonawcy umowy ponad jego zawinione działania powinno być wyraźnie określone w kontrakcie. Sąd podkreślił, że nawet rozszerzanie odpowiedzialności wykonawcy na sytuacje przez niego niezawinione, np. za katastrofy, klęski żywiołowe itp. sytuacje określane, jako tzw. siła wyższa, ma swoje granice.
"Nie wolno przyjmować odpowiedzialności wykonawcy umowy za opóźnienia spowodowane działaniami jego wierzyciela, takie rozszerzenie odpowiedzialności jest sprzeczne z prawem" - podkreśliła sędzia Irena Gromska-Szuster.
SN przypomniał też, że w procesie zostało udowodnione opóźnienie z przyczyn leżących po stronie GDDKiA. Potwierdzili to biegli w swoich opiniach.