Jak informuje Gazeta Wyborcza to wolta jakiej w tym rządzie jeszcze nie było. W maju ministerstwo gospodarki przedstawiło projekt nowelizacji dopiero co podpisanej przez prezydenta ustawy o Odnawialnych Źródłach Energii. Zmiany były niekorzystne dla osób, które chciałby wytwarzać prąd ze słońca, bo mocno ograniczały dofinansowanie. Bez niego taka inwestycja mogła być nieopłacalna.
Zobacz: Ustawa o Odnawialnych Źródłach Energii podpisana przez prezydenta
Niechęć resortu do ustawy wynikała z tego, że zawierała ona przegłosowaną wbrew rządowi poprawkę posła PSL Artura Bramory, która gwarantowała dla najmniejszych minielektrowni słonecznych (takich, które zajmują do ok. 20 m kw. powierzchni dachu) stałe ceny sprzedaży nadwyżek prądu przez 15 lat na poziomie 75 groszy za kilowatogodzinę. Taki prosty system miał stworzyć podwaliny tzw. energetyki rozproszonej, czyli opartej na kilkuset tysiącach drobnych wytwórców prądu.
Ale w maju resort opublikował poprawkę, która odwracała pro-ekologiczne rozwiązanie Bramory: ograniczała kwotę wsparcia do 65 groszy za kWh i nakładała na konsumentów obowiązek wyliczenia piętrowego wzoru matematycznego w przypadku, gdy ktoś chciał skorzystać w wyższej 75-groszowej stawki (bo miał np. wyższe koszty inwestycji). - Nie wierzymy w to co się dzieje. To jakiś Matrix - komentowali nowelizację zwolennicy energetyki rozproszonej.
Więcej na ten temat w Gazecie Wyborczej>>>