Wyrok nie jest prawomocny. Prokuratura, która domagała się dla oskarżonego kary więzienia w zawieszeniu, grzywny i czasowego zakazu wykonywania zawodu inżyniera budownictwa, decyzję co do apelacji zamierza podjąć po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem.
Wypadek miał miejsce w marcu 2008 roku przy budowie galerii handlowej Alfa Centrum w Białymstoku, wznoszonej w miejscu dawnej fabryki włókienniczej. Jej stare zabudowania (niektóre mają po sto lat) zostały wkomponowane w nową część obiektu.
W czasie prac budowlanych w adaptowanej, zabytkowej części budynku, zawaliła się ściana o długości 15 metrów oraz stropy na wysokości trzech kondygnacji. W wypadku zginął jeden robotnik, drugi został ranny.
Projektanta konstrukcji Andrzeja M. Prokuratura Okręgowa w Białymstoku oskarżyła o nieumyślne doprowadzenie do katastrofy budowlanej. Według śledczych oskarżony nieprawidłowo obliczył nośność ściany, która runęła. Postawiony zarzut dotyczył nieumyślnego doprowadzenia do katastrofy budowlanej, zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach.
Oskarżony Andrzej M., który od wielu lat projektuje konstrukcje budowlane i ma na swoim koncie m.in. przebudowy zabytkowych obiektów w Gdańsku, od początku nie przyznawał się do zarzutów. W śledztwie wyjaśniał, że do wypadku doszło nie z powodu niewłaściwie wyliczonej nośności, ale w wyniku nieprawidłowego prowadzenia prac na budowie. Na publikacji wyroku nie był obecny.
Sąd Andrzeja M. uniewinnił. Wziął pod uwagę opinie tych biegłych powołanych w sprawie, którzy ocenili, że mur miał wady ukryte, które ujawniły się dopiero po katastrofie, a oskarżony nie miał podstaw do przyjęcia, iż takie wady występują, nie dysponując przekrojami poprzecznymi muru.
W ich ocenie, jednak nawet gdyby przeprowadzone zostały bardzo szczegółowe ekspertyzy, łącznie z pobraniem wycinków muru, to nie byłoby pewności, że te wady byłyby ujawnione, bo próbka mogłaby pochodzić z części z wadami lub bez wad.
Sędzia Beata Brysiewicz mówiła, powołując się na opinie biegłych, że nie można przyjąć, iż Andrzej M. nie zachował bezpieczeństwa konstrukcji i zasad ostrożności przy jej projektowaniu. Przywołała opinie o tym, iż mur był niejednorodny. Podkreśliła też, że wady te nie były możliwe do identyfikacji w trakcie standardowych badań technicznych budynku, a stało się to dopiero po katastrofie.
Brysiewicz mówiła, że nadzór autorski projektanta sprowadza się do interwencji na podstawie zgłaszanych mu problemów, nie miał on obowiązku stałej obecności na budowie. Powiedziała, że to rola nadzoru (np. kierownika budowy), który powinien był reagować na "ewentualnie zauważone" wady muru. A z akt sprawy nie wynika, by do projektanta były zgłaszane jakiekolwiek problemy związane z murami.
Biegli powołani w sprawie ocenili, że do katastrofy doprowadził splot różnych przyczyn, wśród których były wady materiałów i konstrukcji muru, ale nie były to przyczyny jedyne. Zwracali uwagę na warunki geologiczne gruntu pod budynkiem, stan filarów, ale również na odstępstwa wykonawców od projektu konstrukcyjnego wykonanego przez oskarżonego, dokonane bez jego wiedzy.
Reasumując, Brysiewicz powiedziała, że każdy projektant przyjmuje zapas bezpieczeństwa konstrukcji. Mówiła, że w przypadku przyjętego przez Andrzeja M. współczynnika, ten zapas sięgał 380 proc. "Całość materiału wskazuje, że nie sposób przypisać oskarżonemu zarzuconego mu czynu" - dodała.
Prok. Joanna Dąbrowska z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku powiedziała dziennikarzom, że w jej ocenie opinie powołanych w sprawie biegłych "nie są tak jednoznaczne, jak to przedstawił sąd". Prokuratura zamierza wystąpić o uzasadnienie wyroku i wtedy podejmie decyzję co do ewentualnej apelacji.