5 lipca w czwartek na sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego europoslowie odrzucili wersję nowej unijnej dyrektywy o ochronie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym wypracowanej przez Komisję Prawną (JURI). W efekcie stanowisko Parlamentu będzie teraz przedmiotem debaty i głosowania podczas następnej sesji plenarnej we wrześniu. - Żałuję, że większość posłów do PE nie poparła stanowiska, które poparłem ja i Komisja Prawna - powiedział Axel Voss (PPE, DE), europoseł sprawozdawca. - Jest to jednak część procesu demokratycznego. Powrócimy teraz do tej kwestii we wrześniu. Zastanowimy się jak pogodzić problemy ludzi i dostosowanie zasad dotyczących praw autorskich do współczesnego środowiska cyfrowego - dodał.
W głosowaniu za odrzuceniem stanoiwska komisji JURI opowiedziało się 318 europosłów, przeciwko 278, a 31 wstrzymało się od głosu. Jeśli stanowisko zostałoby przegłosowane, stałoby się oficjalnym mandatem negocjacyjnym PE do rozmów nad ostatecznym kształtem przepisów z Radą UE i Komisją Europejską, tzw. trilogu.
Nie tylko społeczne protesty
Przeciwko propozycji komisji JURI protestowali m.im. organizacje społeczne, organizacje pracodawców, polski rząd, europosłowie PiS oraz PO. Wikipedia "zaciemniła" nawet swoje strony, by pokazać jak bardzo nie podobają się jej zmiany. Protest miał się skończyć 5 lipca o godz. 15, ale już po godz. 12, po ogłoszeniu wyniku głosowania w PE, Wikipedia była dostępna. Wersję komisji JURI pierarała zaś Polska Izba Wydawców.
Europoseł Ryszard Czarnecki (PiS) powiedział dziennikarzom po głosowaniu, że PiS opowiedział się przeciwko propozycji komisji prawnej, bo uważa, że ta regulacja mogłaby być wykorzystywana jako "knebel w internecie". - Chcemy chronić prawa autorów, ale bez wylewnia dziecko z kąpielą, nie kosztem wprowadzenia cenzury i tłumienia wolności w internecie - mówił Czarnecki. - Nie obchodzą nas wojny między korporacją Google a korporacją Axel Springer i innymi wydawcami. To nie jest nasza wojna. Natomiast myślimy o użytkownikach internetu, a ta regulacja uderzyłaby w nich" - zaznaczył. Delegacja PO w PE napisała zaś, że mając świadomość jak ważne jest gwarantowanie praw twórców w świecie cyfrowym, uważamy że dyrektywa o prawach autorskich wymaga istotnej poprawy. Z kolei Fundacja Cyfrowe Centrum napisała na Twiterze tak: "Udało się! parlament Europejski wysłuchał naszego głosu".
Kontrowersyjne artykuły
Nowa dyrektywa ma zmienić zasady publikowania i monitorowania treści w internecie. Cel to m.in. walka z piractwem. Kontrowersje wywołują zwłaszcza dwa artykuły: 11, który dotyczy praw wydawców publikacji prasowych (tzw. podatek od linków) oraz 13, który mówi o odpowiedzialności platform internetowych za objętą prawami autorskimi treść.
Czytaj więcej o podatku od linków i filtrowaniu treści >>
W przypadku "podatku od linków” tak naprawdę nie chodzi o nową daninę, ale wprowadzenie praw pokrewnych dla wydawców prasy (z ang. ancillary copyrights). Jak wyjaśnia Fundacja Centrum Cyfrowe wersja dyrektywy zapropnowana przez Komisję JURI w praktyce oznaczałaby, że na korzystanie z danego artykułu będzie potrzebna nie tylko zgoda samego autora, ale też wydawcy. W efekcie bez takiej zgody nie będzie można korzystać z krótkich fragmentów artykułów, tzw. snippetów. Drugi kontrowersyjny element projektu wprowadza obowiązek filtrowania internetu w celu ochrony praw autorskich, a także odpowiedzialność prawną dostawców usług internetowych za treści zamieszczenie przez ich użytkowników.
Euoposłowie PO (grupa EPL) w swoim stanowusku podkreślili, że te przepisy są zbyt niejasne i mogą, poprzez obowiązek zastosowania filtrów treści, doprowadzić do ograniczenia swobody wypowiedzi w Internecie. - Filtry nie zawsze będą w stanie wychwycić kontekst (satyra, mem) obrazu lub video i mogą blokować treści wrzucane przez użytkowników „na wszelki wypadek” - tłumaczą.