– Jeżeli chodzi o nowe kontrakty, to my w naszym podstawowym biznesie sobie poprawnie radzimy. Biznes jest zdrowy, rozwojowy. Zdobywamy nowe kontrakty. Chociażby w ubiegłym tygodniu podpisaliśmy umowę z miastem Lublin na 240 mln złotych – mówi Dariusz Blocher, szef Budimeksu. – Jednak kontraktów drogowych jest znacznie mniej na rynku, więc my też możemy się do tej zmienionej sytuacji przygotować, chociażby dywersyfikując działalność. Spodziewamy się złożenia kilku ofert w sektorze energetycznym i ten biznes rozwijamy.
Sektor energetyczny to w przypadku Budimeksu złożone trzy oferty na spalarnie śmieci, czyli zakłady unieszkodliwiania odpadów stałych w Białymstoku, Krakowie i Koninie.
– W Białymstoku nasza oferta jest najkorzystniejsza. Podobnie w Krakowie. Czekamy na wezwanie do podpisania kontraktów. W najbliższym czasie wspólnie z naszym partnerem Hitachi będziemy chcieli złożyć oferty na blok energetyczny w Turowie – informuje Dariusz Blocher.
O ile termin nie zostanie przesunięty konsorcjum Budimex-Hitachi Power Europe w połowie września złoży swoją ofertę na budowę bloku gazowo-parowego w Elektrowni Turów.
Budimex szuka też możliwości prowadzenia biznesu w sektorze hydrotechnicznym. Zostało już podpisanych kilka na kontraktów na umacnianie brzegów rzek, budowę tam, wałów czy umacnianie brzegów morskich. Firma wchodzi też w usługi.
– Poprzez spółkę FB Service, w której Budimex ma 49 proc. udziałów, zaczynamy zdobywać kontrakty na utrzymanie dróg, na sprzątanie ulic, na wywożenie i utylizację śmieci, na sprzątanie biur – mówi prezes Budimeksu.@page_break@
Innym pomysłem na zdywersyfikowanie działalności było również zaangażowanie spółki w branżę kolejową, poprzez przejęcie firmy PNI, która zajmuje się naprawianiem infrastruktury. Jak się okazało – bez sukcesu. PNI, należąca wcześniej do grupy PKP, złożyła właśnie do Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi-Północ w Warszawie wniosek o upadłość układową. Nie oznacza to w tej chwili definitywnego bankructwa, ale sytuacja, w jakiej znalazł się Budimex nie jest łatwa.
– Pracowaliśmy bardzo ciężko nad tym, żeby tę spółkę kupić, żeby ją zrestrukturyzować. Zapłaciliśmy za nią 225 mln złotych do PKP. Na przestrzeni ostatnich miesięcy włożyliśmy do samej spółki 100 mln złotych na to, aby spółka mogła realizować swoje zobowiązania, płacić wynagrodzenia, czy też odprawy pracownikom – mówi Dariusz Blocher. – Spółka zdecydowała się złożyć wniosek o upadłość z możliwością zawarcia układu, czego bardzo żałuję, bo na tej spółce nam bardzo zależało i nadal zależy, żeby kupić takie aktywo i je rozwijać.
Zdaniem Dariusza Blochera trudno było przewidzieć kłopoty PNI. Dane, które były przedstawiane Budimeksowi w trakcie podejmowania decyzji o przejęciu firmy pokazywały zupełnie inny jej obraz.
Prezes podkreśla, że wszystkie kontrakty PNI są realizowane w konsorcjach, czyli partnerzy są za nie współodpowiedzialni. Jeżeli by spółka PNI upadła definitywnie, czyli likwidacyjnie, to oczywiście nie będzie w stanie wykonać żadnego kontraktu. Obecnie PNI realizuje 6 kontraktów, w tym jeden dla Budimeksu.
– My wierzymy, że uda się przeprowadzić postępowanie układowe i przynajmniej część z tych kontraktów PNI będzie mogło dokończyć. Taka realna możliwość istnieje w przypadku co najmniej 4 z nich. To są bardzo strategiczne kontrakty dla polskiego systemu kolejowego – mówi Dariusz Blocher.
Jak wyjaśnia prezes, dwa z sześciu kontraktów mają olbrzymie straty, a nie udało się wynegocjować zmiany warunków kontraktu w PKP PLK. Chodzi o prace wykonywane na linii E30 (Kraków-Katowice) oraz w Skierniewicach (na linii Warszawa-Łódź).
Źródło: newseria.pl