Czytelnicy Prawo.pl zasypują nas pytaniami, jak skutecznie zapisać się na szczepienie przeciwko Covid-19. - Czy lepiej w przychodni, czy przez infolinię, dlaczego kolega z klatki ma już termin, a on mimo że dzwonił wcześniej do przychodni – nie, jak jest z tym pierwszeństwem dla osób najstarszych i z chorobami przewlekłymi - pytają. - Mój tata ma 85 lat. Zgłosiłam go do szczepienia przez infolinię, ale usłyszałam, że nie ma już terminów. Sprawdziłam więc, kto prowadzi szczepienia w jego okolicy. Zadzwoniłam do przychodni i usłyszałam, że wszystkie terminy do końca marca są zajęte. Dlaczego tak się dzieje, co ja mam teraz zrobić – pyta córka.

Zapytaliśmy Ministerstwo Zdrowia, Narodowy Fundusz Zdrowia i Centrum e-Zdrowie o to, jak dokładnie działa system rejestracji, ale nie udzieliły nam odpowiedzi. Z informacji od lekarzy ustaliliśmy jednak, że problemem nie jest tylko brak szczepionek. Także system nie gwarantuje pierwszeństwa zgodnie z rozporządzeniem. Często to spryt, przypadek i znajomości decydują o tym, kto dostanie termin. Źle też zostały wyznaczone punkty szczepień. W efekcie niektórzy będą musieli jechać ponad 100 kilometrów. Dlaczego?

Czytaj również: Rząd reglamentuje szczepienia według uznania. Mogą być pozwy >>

Jak działa system e-Rejestracja

Zgodnie z informacjami Ministerstwa Zdrowia do wyznaczania terminów służy centralny system e-Rejestracja. Ma do niego dostęp każdy punkt szczepień, by ustalać w nim indywidualne terminy wizyt, wyszukiwać wolne terminów według różnych kryteriów jak m.in. lokalizacja, pierwszy wolny termin. Z tego systemu korzysta też osoba zapisująca się przez Internetowe Konto Pacjenta, infolinię czy sms. Jak jednak wyjaśniają rozmówcy Prawo.pl, to punkty szczepień decydują, ile terminów wystawią na zewnątrz dla tych, co się rejestrują przez IKP czy infolinię. – W efekcie są punkty szczepień, które w ogóle nie udostępniają terminów na zewnątrz, takie, które udostępniają część, oraz takie, które wszystkie. Te ostatnie wolą, aby to system wykonał cały proces za nie – wyjaśnia Tomasz Zieliński, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego.

Czytaj w LEX: Obowiązki placówki medycznej w związku z wykonywaniem szczepień przeciwko COVID-19 >

W praktyce część przychodni, zwłaszcza w małych miejscowościach, nie udostępniła terminów w systemie, a nawet rozpoczęła zapisy na szczepienia przed oficjalnym startem 15 stycznia. Na tzw. zeszyt wpisywała swoich pacjentów, a potem wprowadzała ich do systemu. Dzięki temu w małych gminach bywa, że wszystkie osoby 80+ już mają terminy. - Spośród moich pacjentów z grupy 80 plus terminy mają wyznaczone wszyscy chętni. To około 90 osób. Ponieważ mamy otrzymywać 30 dawek tygodniowo, zaszczepienie tych osób zajmie dokładnie trzy tygodnie – mówi Małgorzata Stokowska-Wojda, która prowadzi jednoosobową praktykę lekarską w Łaszczowie, woj. lubelskie, na 2,5 tysiąca pacjentów, głównie mieszkańców terenów wiejskich.

Czytaj w LEX: Zapewnienie kadr medycznych w czasie epidemii - co zakłada ustawa? >

Czekaj w kolejce lub jedź 100 kilometrów na szczepienie

Tyle, że Małgorzata Stokowska-Wojda szczepi pacjentów aż z trzech gmin. Poza Łaszczowem obsługuje Ulhówek i Telatyn. - Szczepić miały jeszcze dwie inne okoliczne przychodnie, ale ostatecznie zrezygnowały i została tylko moja - mówi. Mimo że obsługuje trzy gminy, dostaje tylko 30 dawek tygodniowo. - W tej sytuacji sprawdził się system zapisów „na zeszyt”. Stworzyliśmy listę rezerwową pacjentów 80 i 70 plus, którym nie udało się wyznaczyć terminów, ze względu na ograniczoną liczbę szczepionek. Przy 30 dawkach tygodniowo nie byliśmy w stanie zapisać nawet wszystkich chętnych 80-latków, nie wspominając o młodszej grupie – mówi Małgorzata Stokowska-Wojda.

Z kolei senior z Lublina nie znalazł miejsc w swoim mieście, i zapisał się na szczepienie w Łabuniach, 100 km dalej. Jeszcze gorzej jest w Warszawie, gdzie funkcjonuje jedynie ok. 260 punktów szczepień. - Zapisałam rodziców na szczepienie 60 km od stolicy, wolę ich zawieźć, niż denerwować się, że ciągle są narażeni na ciężki przebieg choroby - mówi pani Jolanta. Szczęście miała 72 latka z powiatu hrubieszowskiego. Nie mogąc się zapisać w gminnym ZOZ zapisała się do jednej z przychodni w Lublinie, czyli 130 km dalej. Syn musi wziąć urlop, aby ją zawieźć na szczepienie, i to dwa razy. 

Problemem jest bowiem mała liczba punktów szczepień. W Polsce działa ok. 22 tysiące przychodni i praktyk lekarskich (wraz z przychodniami specjalistycznymi, ale bez praktyk stomatologicznych). Punktów szczepień jest jednak tylko ok. 6 tys. Nie każda przychodnia podstawowej opieki zdrowotnej szczepi przeciwko Covid-19, choć musi szczepić dzieci. W efekcie brakuje i szczepionki, i punktów szczepień. A to nie jedyne problemy. Teoretycznie dla osób 80+ powinno wystarczyć szczepionek. Terminy dla nich mogli jednak zająć młodsi.

Czytaj również: Dowóz na szczepienia wymaga zmian – 100 km to za daleko, a ryczałt za niski >>

Mają ponad 80 lat, ale nie mają szansy na szczepienie

- Mamy z mężem po 85 lat – mówi pani Anna z Gocławia w Warszawie.  - Chciałam zapisać męża i siebie w naszej przychodni, bo mamy blisko, znamy lekarza. Gdy zadzwoniłam 15 stycznia okazało się, że przychodnia nie szczepi. Teraz córka szuka dla nas miejsca i terminu poza Warszawą, ale nie wiem, czy znajdzie - żali się. Za to Adam Kowalski z Warszawy zapisał już swoich 75-letnich rodziców. – Założyłem im konto IPK i zaraz po uruchomieniu internetowego systemu rejestracji wyszukałem im przychodnię i termin. Nie było to łatwe, system jest mało przyjazny, ale udało się – mówi.

W efekcie fakt, że Pani Anna jest z pierwszej grupy pierwszeństwa nie ma już znaczenia, bo system nie ustawia kolejki według numeru PESEL. To przychodnie i przypadek decydują o kolejności, mimo że zgodnie z rozporządzeniem powinien wiek.  Choć są przychodnie, które jednak starają się przestrzegać prawa. - Przyjęliśmy zasadę, że o kolejności decyduje PESEL, zapisujemy od najstarszego pacjenta – mówi Wojciech Pacholicki, lekarz z Radomia, który prowadzi dużą przychodnię na stosunkowo młodym osiedlu, pracuje w niej sześciu lekarzy i sześć pielęgniarek.-  Taka zasada wydaje się najbardziej transparentna i nie budzi kontrowersji – dodaje.

Czytaj w LEX: Dodatki dla personelu medycznego w świetle ustawy o zapewnieniu kadr w czasie epidemii >

To nie oznacza jednak, że tak jest w całej Polsce. A im więcej grup będzie do zaszczepienia, tym problem się pogłębi. I dojdą nowe. Do grupy I dodano bowiem osoby w wieku poniżej 61 lat dializowane, z chorobą nowotworową, w trakcie przewlekłej wentylacji mechanicznej lub po przeszczepieniu komórek, tkanek i narządów nie wiedzą, kiedy mogą liczyć na zaszczepienie. – Mam 64 lata, białaczkę, jestem po przeszczepie i chciałabym się zaszczepić – mówi nam mieszkanka Warszawy. – Dzwonię do przychodni, na infolinię, ale słyszę, że o naszej grupie nic jeszcze nie wiadomo, nie wiem też, jak mam potwierdzić, że spełniam kryteria – żali się pani Jadwiga z Warszawy. Ministerstwo Zdrowia też jeszcze nie wie. - Obecnie trwają ustalenia w odniesieniu do tej kwestii. Jest przedmiotem propozycji zaakceptowanej przez Radę Medyczną , która działa w związku z Narodową Strategią Szczepień - mówi Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska z biura prasowego Ministerstwa Zdrowia.

Co więcej osoby z określonymi chorobami przewlekłymi dodano, ale dopiero po grupie 60+, której rejestracja nawet nie ruszyła. Kiedy ruszy nie wiadomo, podobnie, jak to, kiedy zostaną zaszczepieni wszyscy z grupy 70+, bo na razie szczepionek brak. Adam Niedzielski, minister zdrowia zapewnia, że mamy zapewniony dostęp do 85 milionów dawek, i jeśli kontrakty będą realizowane, szczepionki dla nikogo nie zabraknie. Dlatego tym bardziej system szczepień powinien być bardziej wydolny, bo obecny nie działa tak, jak powinien. Nawet jak szczepionek nie będzie brakować, to muszą być dobrze ustalone zasady i przestrzegane priorytety. Zwłaszcza że jak zaznacza Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera i pełnomocnik do spraw szczepień, każdego roku operację będzie trzeba powtórzyć. Tymczasem jak zauważa Bożena Janicka, prezes Porozumienia Ochrony Zdrowia, wciąż są osoby z grupy "0" mające bezpośredni kontakt z pacjentami.

Czytaj więcej: Od poniedziałku szczepienia seniorów, rząd apeluje o zapisy zdalne, ale wolnych terminów brak>>
 

Jak zwiększyć efektywność systemu?

Po pierwsze lekarze nie mają wątpliwości, że program szczepień powinien być zorganizowany inaczej. Według dr Pawła Grzesiowskiego, eksperta Naczelnej Izby Lekarskiej, najpierw należało wyszczepić dwiema dawkami wszystkich lekarzy i pracowników ochrony zdrowia, mających kontakt z pacjentami. Choć ich szczepienia ruszyły 27 grudnia do dziś jest wielu lekarzy, farmaceutów czy fizjoterapeutów, którzy wciąż czekają na drugą dawkę, a nawet pierwszą, choć zgodnie z rozporządzeniem powinni być traktowani priorytetowo w każdym punkcie szczepień. - To jest bulwersujące - mówi Bożena Janicka. I zwraca uwagę, że często w szpitalach węzłowych najpierw szczepiono "swoich", nawet nie mających bezpośredniego kontaktu z pacjentami, a dopiero potem medyków z zewnątrz. - Pominięto pierwszą linię frontu, a teraz my musimy wybierać, czy zaszczepić własny personel, kolegów, czy osoby starsze - mówi Janicka.

Czytaj w LEX: Szczepienia personelu medycznego i niemedycznego przeciw COVID–19 w pytaniach i odpowiedziach >

Po drugie według Tomasza Zielińskiego, by było sprawniej, system szczepień powszechnych powinien być oparty o przychodnie podstawowej opieki medycznej. – Po pierwsze pacjenci najpierw idą do swojej przychodni, zwłaszcza osoby starsze. Po drugie lekarze znają swoich pacjentów, mają ich historię choroby, wiedzą, jakie leki zażywają. Po trzecie, możemy namawiać pacjenta przy każdej wizycie – wyjaśnia Zieliński. Jego zdaniem dodatkowe punkty szczepień powinny powstać tam, gdzie jest dużo mieszkańców, zwłaszcza przyjezdnych, pracowników, studentów, którzy świetnie sobie radzą z korzystaniu z nowych technologii. - Tam sprawdziłyby się dodatkowe punkty, choćby na stadionach, które wszystkie terminy udostępniałaby w systemie pacjent.gov.pl - wyjaśnia Zieliński.  Podobnie uważa Bożena Janicka. - Ale nikt nie słucha praktyków - dodaje.

Po trzecie rząd powinien też dobrze zaprojektować system e-rejestracji, aby dawał pierwszeństwo osobom starszym. - Każdy system komputerowy czy każdy proces związany z realizacją usług publicznych, to efekt pomysłu i pracy człowieka – mówi Krzysztof Izdebski, dyrektor Fundacji ePaństwo. - Brak konsultacji przy tworzeniu takich systemów powoduje, że pojawia się istotne ryzyko, że właśnie powstaną takie dziury. Trudno jest ich uniknąć, zwłaszcza w bardzo nowych sytuacjach, ale na pewno można je minimalizować – podkreśla Izdebski. 

Na pytanie o system e-Rejestracji nie odpowiedziało nam ani Ministerstwo Zdrowia, ani Narodowy Fundusz Zdrowia, ani Centrum e-Zdrowie odpowiadające za informatyzację.  

W końcu przedstawiciele pracodawców postulują, aby umożliwić im prowadzenie skutecznych akcji szczepień. Jak? – Umożliwić szczepienia pracowników w gabinetach zabiegowych  w placówkach medycyny pracy, a także w miejscu pracy. Należy zrezygnować z wymogu prowadzenia szczepień tylko na terenie podmiotu wykonującego działalność leczniczą (placówki podstawowej i ambulatoryjnej opieki zdrowotnej oraz szpitali) – mówi dr Andrzej Mądrala, wiceprezydent Pracodawców RP. Ministerstwo Rozwoju zapytane, czy przewiduje organizowanie punktów szczepień w zakładach pracy, odesłało nas do resortu zdrowia. Pojawia się też postulat, aby lekarze mogli zdalnie kwalifikować do szczepienia tak, jak przy obowiązkowych i zalecanych. Przy tych przeciwko Covid-19 muszą fizycznie być w punkcie szczepień. Gdy brakuje lekarzy, nie wszystkie placówki są w stanie spełnić taki wymóg. 

Czytaj w LEX: Zasady zatrudniania w placówce medycznej lekarzy spoza UE >