Sięganie po suplementy diety często jest pierwszym odruchem, gdy odczuwamy jakieś nieprzyjemne objawy, nie czujemy się jednak na tyle źle, by decydować się na badania i wizytę u lekarza. Załóżmy, że mamy skurcze w mięśniach, czujemy się zmęczeni, a do tego drga nam powieka. Na podstawie takich objawów pierwszym odruchem będzie zapewne dojście do wniosku, że brakuje nam magnezu (czy to trafna diagnoza, to już zupełnie inna sprawa). Jeśli nie sprawdziliśmy niedoborów w badaniach, jest duże prawdopodobieństwo, że sięgniemy po suplement diety, który, w założeniu, nie narazi nas na przedawkowanie danej substancji.

Jednoznaczne hasła, mniej jednoznaczne dowody

Pozostańmy przy przykładzie magnezu. Jeśli podchodzimy bardziej wnikliwie do tematu i przyglądamy się składom, zapewne dotrzemy do informacji, że w lekach i suplementach możemy mieć do czynienia z jego różnymi formami. Przykładowo, producenci często przekonują, że za lepiej przyswajalną formę uznaje się magnez w postaci soli organicznych (np. cytrynian, mleczan). I choć badania potwierdzają, że rzeczywiście taka postać wchłania się lepiej, nie oznacza to, że można w prosty sposób przełożyć to na – mówiąc w dużym uproszczeniu – wzrost poziomu magnezu w organizmie, choć łatwo można dojść do takiego wniosku. W 2018 r. sprawą dotyczącą reklamy magnezu zajął się nawet łódzki Sąd Okręgowy (sygn. akt X GC 1059/13). Przedmiotem sporu była reklama jednego z producentów suplementów z tym pierwiastkiem, w której sugerował, że „wysoka przyswajalność magnezu w organizmie ludzkim jest możliwa jedynie dzięki zawartości cytrynianu magnezu w składzie produktu”. Wskazywał także, że jego wyrób jest „jedynym preparatem magnezowym o tak wysokiej przyswajalności”, „magnez z wielu preparatów może przyswajać się tylko w 4 proc.”, ale ten w jego produkcie „przyswaja się do 90 proc. i pomaga zwalczyć zmęczenie i nerwowość”. Miały to potwierdzać „niezależne badania”.

Zobacz w LEX: Poziom świadomości konsumentów w kontekście działań pod wpływem reklam >

Sprawa wymagała specjalistycznej wiedzy, dlatego sąd zdecydował się na powołanie dowodów z opinii biegłych. W wyroku stwierdził, że niektóre z używanych przez pozwanego przekazy i slogany reklamowe można uznać za czyny nieuczciwej konkurencji w zakresie reklamy. - Niewątpliwie z publikacji naukowych (przywołanych w stanie faktycznym) jak i z opinii biegłego wynika, że cytrynian magnezu był i - w zasadzie nadal jest - uznawany za jeden z najlepiej przyswajalnych związków magnezu, choć niekoniecznie najlepiej przyswajalny. Teza o tak znakomitej i najwyższej przyswajalności cytrynianu magnezu, jak prezentował to pozwany w swoich reklamach, nie znajduje jednak całkowitego potwierdzenia naukowego – zaznaczał sąd w uzasadnieniu orzeczenia.

Wskazywał także, że odbiorca reklamy (konsument) nie ma możliwości zweryfikowania tej tezy, zwłaszcza że na opakowaniach suplementów diety znajdują się informacje o rodzaju zastosowanej soli (lub chelatu) magnezu oraz ilości jonów magnezu w składzie preparatu, natomiast brak jest danych dotyczących przyswajalności. Producent nie wspomniał także o innych istotnych czynnikach przyswajania, takich jak: wiek, stan zdrowia, stosowana dieta, uwarunkowania osobnicze, a także od zapotrzebowania organizmu na magnez w danym momencie. Dlatego sąd nakazał producentowi zaniechanie publikowania reklam o wskazanej treści.

Czytaj w LEX: Problematyka prawna oświadczeń dotyczących probiotyku >

Katarzyna Sabiłło, senior associate i szefowa Praktyki Prawa Farmaceutycznego i Life Sciences w kancelarii Kochański& Partners, która z wykształcenia jest również farmaceutką, zaznacza, że magnez, jako składnik mineralny, jest najlepiej przyswajalny z produktów spożywczych. - Można w związku z tym założyć, że jego przyswajanie z form organicznych będzie lepsze niż z form nieorganicznych. Jeśli jednak producent chce wykorzystywać fakt lepszej przyswajalności, która ma wyróżniać jego produkt wśród innych, powinien to potwierdzić. Za każdym przekazem marketingowym musi stać bowiem argument naukowy. Należy przy tym pamiętać, aby dany przekaz nie wprowadzał konsumenta w błąd odnośnie do właściwości danego produktu.  – podkreśla.

Czytaj w LEX: Aspekty prawne reklamy suplementów diety w Polsce na tle rozwiązań unijnych >

 


Projekt regulujący rynek w resortowej szufladzie

Wymagania, jakim podlegają suplementy diety, określają generalnie liczne ustawy (m.in. ustawa o bezpieczeństwie żywności i żywienia) i rozporządzenia, ale również unijne akty prawne. Producenci chętnie powołują się na to, że ich produkt ma pomóc w konkretnych dolegliwościach zdrowotnych – np. zmęczenie, osłabienie czy nerwowość. A, jak wyjaśnia Magdalena Wojtkowiak, associate w kancelarii Domański Zakrzewski Palinka, ekspertka w tematyce związanej z ochroną zdrowia i prawem farmaceutycznym, oświadczenia dotyczące związku między suplementem a zdrowiem muszą być zgodnie z wymogami przepisów prawdziwe, czyli naukowo potwierdzone. - Jeżeli w reklamie stosuje się oświadczenia, które stwierdzają, sugerują lub dają do zrozumienia, że istnieje związek pomiędzy kategorią żywności, daną żywnością lub jednym z jej składników, a zdrowiem – są to tzw. oświadczenia zdrowotne. Stosowanie oświadczeń zdrowotnych musi się odbywać zgodnie z przepisami rozporządzenia (WE) nr 1924/2006 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 20 grudnia 2006 r. w sprawie oświadczeń żywieniowych i zdrowotnych dotyczących żywności – wyjaśnia prawniczka.

Czytaj w LEX: Administracyjnoprawne zagadnienia suplementu diety >

A takie oświadczenia zdrowotne nie mogą np.:

  • zachęcać do nadmiernego spożycia danej żywności lub stanowić przyzwolenia dla niego;
  • stwierdzać, sugerować lub dawać do zrozumienia, że zrównoważony i zróżnicowany sposób odżywiania się nie może zapewnić odpowiednich ilości składników odżywczych w ujęciu ogólnym;
  • odnosić się do zmian w funkcjonowaniu organizmu w sposób wzbudzający lub wykorzystujący lęk u konsumenta przy pomocy tekstu bądź przy pomocy obrazów, przedstawień graficznych lub symbolicznych.

 

Problemów na rynku suplementów jest jednak sporo – i część z nich miała rozwiązać nowelizacja ustawy o bezpieczeństwie żywności. Projekt został przygotowany jeszcze przez poprzedni rząd. Pod koniec lutego ub. roku zakończyły się jego konsultacje, jednak od tego czasu leży w resortowej szufladzie. - Ustawa o bezpieczeństwie żywności i żywienia określa wymagania, które są niezbędne do zapewnienia bezpieczeństwa żywności i żywienia. Określa również wymagania zdrowotne żywności, a także dotyczące przestrzegania zasad higieny. Zmiany miały być podyktowane koniecznością zaadoptowania instrumentów nadzoru rynku środków spożywczych i dotyczyć w szczególności suplementów diety, które zostały objęte powiadomieniem o pierwszym wprowadzeniu do obrotu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej – przypomina Piotr Włodawiec, radca prawny w Kancelarii PROKURENT.

Czytaj w LEX: Bąk Artur, Suplementy diety - żywność czy lek? Problem regulacji prawnych produktów z pogranicza >

Przypomnijmy, że jedną z istotnych kwestii, którą miały uregulować nowe przepisy, była reklama. Zaproponowano wprowadzenie zakazu wykorzystywania w reklamach wizerunku autorytetów i ekspertów w dziedzinie nauk medycznych i nauk o zdrowiu, w tym przede wszystkim osób wykonujących zawody medyczne, przedmiotów mogących budzić skojarzenia z wykonywaniem zawodów mających zastosowanie w ochronie zdrowia (w tym stetoskopu, aparatu do mierzenia ciśnienia, łóżka, sprzętu do ćwiczeń fizjoterapeutycznych, wagi, taśmy antropometrycznej), czy też prezentację czynności mogących budzić skojarzenia z wykonywaniem tych zawodów, w tym badań, wypisywania recept, sprzedaży w aptece lub punkcie aptecznym.

Czytaj również: Drakońskie kary mają uporządkować handel suplementami diety

Ograniczenia reklamy mają osłabić wiarę w moc suplementów diety

Trzeba edukować 

Mec. Sabiłło podkreśla, że jej zdaniem projekt nowelizacji był bardzo dobry i warto byłoby do niego wrócić. Wiele zaproponowanych rozwiązań rzeczywiście miało szansę uporządkować rynek, zwłaszcza kwestie dotyczące reklamy i promocji, i faktycznie pozytywnie wpłynąć na kształtowanie świadomości konsumenta i jego bezpieczeństwo. - Na pewno nie należy strzelać z armaty do muchy, jednak w związku z dużą liczbą suplementów diety dostępnych w aptekach, które w wielu przypadkach wyglądają podobnie do produktów leczniczych, należy pochylić się nad problemem świadomości. Bo różnica jest zasadnicza: suplementy diety są środkami spożywczymi, których celem jest uzupełnienie normalnej diety i, w przeciwieństwie do produktów leczniczych, nie wykazują one właściwości leczniczych. Obie te grupy produktów podlegają także pod całkowicie różne reżimy prawne. Dlatego tak ważna jest edukacja, która wciąż nie jest na wystarczającym poziomie, a która jest niezbędna dla bezpieczeństwa szczególnego rodzaju konsumenta, czyli pacjenta– mówi prawniczka.

Jej zdaniem bardzo potrzebne są właśnie regulacje dotyczące reklamowania suplementów diety. W reklamach często wykorzystuje się wizerunki przedstawicieli zawodów medycznych, ich autorytet. Propozycja zakazu takich praktyk znalazła się właśnie w projekcie nowelizacji. Mec. Wojtkowiak wskazuje z kolei, że branża suplementów pod tym względem sama wychodzi z inicjatywami, choć te oczywiście nie mają mocy powszechnie obowiązującej. - Dobrą odpowiedzią na potrzebę zapewnienia standardu na rynku są inicjatywy samoregulacji branży suplementów diety. Jako przykład można tu podać opracowany i przyjęty przez cztery organizacje branżowe „Kodeks Dobrych Praktyk Reklamy Suplementów Diety”, którego celem było zapewnienie standardów i mechanizmu dobrowolnej samokontroli prowadzenia reklamy – wskazuje.

Czytaj w LEX: Zakaz przypisywania żywności właściwości leczniczych a stosowanie dozwolonych oświadczeń zdrowotnych - aspekty praktyczne >