Oznacza to, że aż 40 proc. procedur medycznych jest nieskutecznych lub wręcz szkodliwych – podkreślają autorzy raportu. Jedynie 38 proc. było wprowadzonych z korzyścią dla pacjentów, w przypadku 22 proc. nie można było wydać jednoznacznej opinii.
Za nieefektywne lub wręcz szkodliwe uznano hormonalną terapię zastępczą u kobiet po menopauzie, chemioterapię wysokodawkową stosowaną w leczeniu chorób nowotworowych, a także leczenie komórkami macierzystymi oraz intensywne obniżanie poziomu glukozy u chorych na cukrzycę typu 2, która nie zmniejsza ryzyka zawału serca, natomiast zwiększa śmiertelność chorych.
Raport zwraca również uwagę, że część lekarzy odmawia jakiejś terapii, choć nie ma dowodów, że jest ona nieprzydatna. Na przykład odmawia się kobietom rodzącym znieczulenia zewnątrzoponowego, argumentując to tym, że zwiększa ono ryzyko zastosowania cesarskiego cięcia, choć nie ma na to przekonujących dowodów.
Podobnie kobietom cierpiącym na toczeń niesłusznie odmawia się antykoncepcji hormonalnej, ponieważ niby może ona nasilać objawy choroby. W tym przypadku również nie ma na to dowodów. Nieuzasadnione jest także odmawianie szczepień osobom cierpiącym ma stwardnienie rozsiane.
Główny autor raportu dr Vinay Prasad z National Cancer Institute tłumaczy, że lekarze wykazują inercję w przyjmowaniu nowych ustaleń popartych badaniami naukowymi. Zwykle musi minąć przynajmniej 10 lat, żeby lekarze zmienili swe poglądy i przyzwyczajenia.
Jako przykład specjalista podaje cewnik Swana-Ganza służący do pomiaru ciśnienia zaklinowania w tętnicy płucnej, dzięki któremu można ocenić wydolność i obciążenie lewej komory w intensywnej terapii. Przyznaje, że pozwala on uzyskać trafne informacje; kłopot polega na tym, że nie są one przydatne. „To przerażający przykład marnotrawstwa środków” – podkreśla dr Prasad.
Dodaje, że zdumiewające jest jak lekarze czasami się upierają przy stosowaniu niektórych metod, choć nie ma żadnych badań potwierdzających ich przydatność, tylko dlatego, że mają one sens. Jako przykład podaje przezskórną implantację stentu u osób ze stabilną chorobą wieńcową. Z badań wynika, że nie zmniejsza ryzyka zawału mięśnia sercowego ani śmierci. U tych pacjentów lepszą metodą leczenia są leki.
„Nie wystarczy wiedzieć jedynie jak coś działa, trzeba przede wszystkim zadawać sobie pytanie czy to w ogóle działa” – podkreśla dr Prasad.