Farmaceutyki były magazynowane w jednym z mieszkań kamienicy przy ul. Starowiejskiej w Gdyni. W pokojach, na kilku regałach znajdowały się kontenerki. Każdy oznaczony potoczną nazwą znajdującego się w środku specyfiku: turan, clen, provi, viagra... - Wszystko to wyglądało jak istna apteka - mówią śledczy.
To tam nielegalne farmaceutyki były dla niepoznaki przepakowywane do pudełek po tanich grach planszowych, a następnie foliowane, by opakowania wyglądały na nienaruszone. Tak przygotowane paczki były rozsyłane do klientów z Ameryki Północnej, kilku krajów europejskich, a nawet Australii. Przy czym większość nabywców pochodziła z USA.
- Ujawniona wartość obrotów tej przestępczej grupy to ok. 1,5 mln zł. Szacujemy jednak, że w rzeczywistości mogły być nawet dwukrotnie wyższe - przyznaje prokurator nadzorujący śledztwo.
Trzon grupy stanowiło pięć osób (dwa małżeństwa wspólnie z jedną kobietą). Razem tworzyli krąg towarzysko-rodzinny, zarządzający nielegalnym interesem. Każde miało ściśle określone zadanie. Głównymi inspiratorami byli dwaj mężczyźni. Jeden zajmował się obrotem paczek i zarządzaniem "dostawami". Drugi natomiast zarządzał finansami grupy (m.in. organizował ludzi, przez których wypłacane były pieniądze przelewane przez klientów).